Pytania czytelników
● Czy zaręczony chrześcijanin postępuje słusznie, jeśli zrywa narzeczeństwo? — A. H.
Małżeństwo jest darem Bożym, mogącym dać człowiekowi szczęście i wypełnić mu życie; zarazem jednak pociąga ono za sobą poważne obowiązki i dlatego nie można go lekko traktować. W niektórych stronach nadal rodzice decydują o zaręczynach swego potomstwa, ale w licznych krajach każdy dorosły ma swobodę w wyborze współmałżonka. Jeżeli w ostatniej z wymienionych sytuacji dwoje chrześcijan zgodnie obiecuje sobie nawzajem, że się pobiorą, to w normalnych okolicznościach trzeba się spodziewać, że dotrzymają słowa.
Zanim człowiek wyrazi na coś zgodę, powinien najpierw całą sprawę należycie przemyśleć. Dając potem słowo, może się zastosować do rady Jezusa: „Niechże wasze słowo Tak oznacza Tak; wasze Nie — Nie.” (Mat. 5:37, NW) Chrześcijanie nie muszą składać specjalnie uroczystej przysięgi, aby nadać swoim słowom wiarogodności. Kiedy się coś mówi, trzeba sobie zdawać sprawę ze znaczenia tych słów.
Skoro więc dwoje chrześcijan uzgodniło między sobą, że się pobiorą, to każde z nich powinno dotrzymać danego słowa. Zazwyczaj nie jest w tej sprawie wymagane żadne specjalne oświadczenie publiczne czy oficjalny dokument, chociaż nieraz taki się sporządza. Na przykład w pewnym dziele prawniczym („American Jurisprudence”) napisano na ten temat, co następuje: „Nie wymaga się wypowiadania żadnej formuły celem zaistnienia narzeczeństwa; wystarczy jednomyślność stron i wzajemne wyrażenie zgody.”
Nie ma oczywiście mowy o zaręczynach w wypadku, gdy tylko wysunięto propozycję, która nie została przyjęta. Ta sama książka prawnicza podaje: „Obietnica jednostronna bez odpowiedniego przyrzeczenia strony drugiej jest jedynie propozycją małżeństwa, a nie umową [zaręczynową].” Dlatego gdy mówimy o narzeczeństwie, mamy na myśli wspólną umowę, zawartą przez szczerze wyrażoną zgodę obu stron.
Wśród dawnych Hebrajczyków narzeczeństwo traktowano tak poważnie, że zaręczoną niewiastę nazywano niekiedy żoną danego mężczyzny, chociaż oczywiście do chwili faktycznych zaślubin nie mógł z nią mieć stosunków cielesnych. (1 Mojż. 29:21; Mat. 1:18, 19) Narzeczona miała odmienną pozycję prawną niż niezaręczona panna. (2 Mojż. 22:16, 17; 5 Mojż. 22:23-29) Podkreśla to niewątpliwie powagę stanu narzeczeństwa.
Czy jednak istnieją jakieś okoliczności usprawiedliwiające jednostronne zerwanie zaręczyn? Tylko bardzo rzadko może się zdarzyć sytuacja, która by uzasadniała jednostronne złamanie takiej umowy przez dojrzałego chrześcijanina. Oszustwo albo zatajenie ważnych faktów mogą usprawiedliwiać zerwanie narzeczeństwa. Rozpatrzmy dwa przykłady: Pewna niewiasta rozmyślnie zataiła fakt, iż w świetle wskazań Pisma świętego nie może swobodnie wyjść za mąż, i przyjęła propozycję mężczyzny, który niezbyt dokładnie wywiedział się o jej stanie cywilnym. Gdyby później doszła go wiadomość, że wspomnianej niewieście jeszcze nie wolno wyjść za mąż, miałby słuszną podstawę do unieważnienia zaręczyn. A nawet w myśl zasad biblijnych byłby do tego zobowiązany. (Mat. 5:32) Albo jeśli mężczyzna świadomie kłamał, by ukryć pewne fakty w celu skłonienia niewiasty do przyjęcia jego propozycji, to zapoznanie się z rzeczywistym stanem rzeczy i wykrycie jego kłamstwa może ją skłonić do zerwania zaręczyn. (Kol. 3:9) W takich wypadkach dojrzali pod względem duchowym bracia, odpowiedzialni za czuwanie nad moralną czystością zboru chrześcijańskiego, zechcą się dowiedzieć o takiej nieuczciwości, by podjąć kroki zabezpieczające przed nią drugich chrześcijan.
W innych wypadkach, gdy nie ma uzasadnionych przyczyn do jednostronnego zerwania zaręczyn, czyn taki może świadczyć o niestałości i braku dojrzałości. Jest rzeczą oczywistą, że osoby takiej nie można stawiać zborowi za przykład chrześcijańskiej dojrzałości. Jeśli w ten sposób postąpi mężczyzna należący do zboru, da tym samym dowód swej nieprzydatności do podjęcia jakiejś odpowiedzialnej funkcji w zborze. Nadzorcy i słudzy pomocniczy mają być „nienaganni”, a u tego człowieka jest inaczej. (1 Tym. 3:10) Jeżeli nie wie, czego właściwie chce, i nie potrafi uszanować własnego słowa w sprawach dotyczących małżeństwa, to czy będzie w stanie szanować je w innych sprawach? Musi jeszcze nabywać dojrzałości.
Słowo przestrogi należy się również tym, których przewidywane małżeństwo nie dotyczy osobiście. Chociaż dobrze jest interesować się szczęściem dwojga chrześcijan zamierzających ułożyć sobie wspólne życie, to jednak szczegóły ich wzajemnych starań są wyłącznie ich sprawą prywatną, która obchodzi tych dwoje i ich rodziców. Nikt inny, czy to mężczyzna, czy niewiasta, nie powinien wtrącać się do tego, jaki postęp czynią w swoich staraniach. (1 Piotra 4:15) Jeżeli dana para pragnie złożyć jakieś oświadczenie, aby z drugimi podzielić się swoim szczęściem, wówczas jest odpowiednia pora, aby się o tym dowiedzieć. Albo też jeśli bracia odpowiedzialni za prowadzenie zboru sądzą, że sposób postępowania zaręczonego stawia pod znakiem zapytania jego duchową dojrzałość, mogą wglądnąć w tę sprawę. Mimo tego nie wymaga ona publicznego rozważania i komentarzy.
Wszystko to powinno uzmysłowić konieczność poważnego traktowania propozycji małżeństwa, zaręczyn i samego małżeństwa. Okazując w tych sprawach duchową dojrzałość i mądrość, chrześcijanie uczynią, co jest słuszne, zgodne z Pismem świętym i co najlepiej posłuży ich własnemu dobru.