Popularne zwyczaje świąteczne — nieszkodliwa zabawa?
W POŁOWIE października niektóre francuskie miasta zaczynają się zadziwiająco przeobrażać. Wystawy sklepów napełniają się dyniami, szkieletami i pajęczynami. Kasjerzy w supermarketach mają na głowach spiczaste, czarne kapelusze. Z nadejściem oczekiwanego wieczoru na ulice wychodzą dzieci i udają duchy — pukają do drzwi i grożą zrobieniem jakiejś psoty, jeśli nie dostaną podarunku (zgodnie z tradycją trick or treat — „sztuczka lub poczęstunek”).
Te dziwaczne zwyczaje towarzyszą wigilii dnia Wszystkich Świętych — Halloween. Do niedawna było to święto typowo amerykańskie, ale teraz zdobywa coraz większą popularność w licznych krajach, i to nie tylko wśród dzieci. Na przykład bardzo szybko zyskało sobie prawo obywatelstwa we Francji. Szacuje się, że w ubiegłym roku co trzecia francuska rodzina uczciła wieczór 31 października. Według włoskiego dziennika La Repubblica moda na Halloween w szalonym tempie przyjmuje się na całym Półwyspie Apenińskim. Zgodnie z relacją niemieckiej gazety Nordkurier „wyjątkowo duża część społeczeństwa pała chęcią uczestniczenia w tych makabrycznych figlach”.
Nie tylko Europa jest pod urokiem Halloween. Świętu nie brak zwolenników od Hongkongu aż po Bahamy. Jak poinformowała gazeta International Herald Tribune, w Sri Lance radio ogłosiło konkurs na „najbardziej zwariowane pomysły dotyczące Halloween oraz mrożące krew w żyłach okrzyki śmiertelnej trwogi”. Zwyczaje te szybko upowszechniają się także w Japonii — w Tokio w „procesjach dyniowych” bierze udział tysiące osób.
Nawet w krajach, gdzie Halloween jest stosunkowo mało znany, istnieją równie niesamowite święta czy obrzędy, cieszące się dużą popularnością. Podczas obchodów brytyjskiego święta Guy Fawkes Night po zapadnięciu zmroku młodzież włóczy się grupkami i nagabuje kogo się da o pieniądze oraz dopuszcza się różnych wybryków, co żywo przypomina wcześniej opisane zwyczaje. Na Tajwanie odbywa się barwne Święto Latarń. Małe dzieci biegają po ulicach z lampionami wyobrażającymi ptaki i zwierzęta. W Meksyku obchodzi się Dzień Zmarłych — Día de los Muertos — a obrzędy z nim związane zawędrowały także do USA. W pewnej książce Carlos Miller pisze, że Amerykanie meksykańskiego pochodzenia jak niegdyś „noszą drewniane maski w kształcie czaszek, zwane calacas, i tańczą na cześć zmarłych krewnych”.
Takie zwyczaje chyba na ogół uważa się za rodzaj nieszkodliwej zabawy, świetną okazję dla dzieci i dorosłych, żeby się przebrać i trochę poszaleć. Jest to jednak zlekceważenie pewnego faktu: ich czysto pogańskiego rodowodu. Na przykład tajwańskie Święto Latarń wywodzi się z czasów, gdy zapalano latarnie, by ujrzeć niebiańskie duchy unoszące się w przestworzu. Meksykańskie obchody Dia de los Muertos tkwią korzeniami w azteckich rytuałach ku czci zmarłych.
Niektórzy twierdzą, że geneza tej czy innej tradycji nie ma większego znaczenia. Ale zastanówmy się, czy może być naprawdę nieszkodliwe coś, co miało tak złe początki. Oczywiście nie martwi to ludzi, którzy z tego typu popularnych zwyczajów czerpią zyski. Przedstawiciel Instytutu Kulturalnego w Barcelonie powiedział o Halloween: „Propagowanie takich tradycji jest podyktowane względami komercyjnymi”. W ubiegłym roku w samych tylko USA na świętowaniu Halloween zarobiono 6,8 miliarda dolarów. Dochody pewnego francuskiego przedsiębiorstwa wytwarzającego kostiumy na tę okazję wzrosły w ciągu trzech lat aż przeszło stokrotnie.
Czy jednak mielibyśmy praktykować jakieś zwyczaje tylko ze względu na ich popularność lub ewentualne zyski? Żeby na to odpowiedzieć, zastanówmy się trochę głębiej nad Halloween — wigilią Wszystkich Świętych.
[Ilustracja na stronie 3]
Cukrowe czaszki — rekwizyt meksykańskiego Dnia Zmarłych
[Prawa własności]
SuperStock, Inc.
[Ilustracja na stronie 4]
W czasie obchodów brytyjskiego święta Guy Fawkes Night pali się ogniska
[Prawa własności]
© Hulton Getty Archive/gettyimages