-
Pytania czytelnikówStrażnica — 1983 | nr 17
-
-
Dlaczego ci Żydzi myśleli, że Jan mógłby być hebrajskim prorokiem Eliaszem, który zmarł około dziewięciuset lat wcześniej? Powodem było pewne proroctwo wypowiedziane mniej więcej w połowie okresu, jaki dzielił czasy Eliasza od podjęcia służby przez Jana. Malachiasz, prorok Boży, wyraźnie przepowiedział: „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza, zanim przyjdzie wielki i straszny dzień Pana” (Malach. 3:23, NP). Najwidoczniej niektórzy Żydzi rozumieli to jako zapowiedź fizycznego powrotu Eliasza, być może za sprawą wskrzeszenia go z martwych przez Boga. Potem pojawił się Jan, ubrany podobnie do Eliasza w odzienie z wielbłądziej sierści i skórzany pas (Mat. 3:4; 2 Król. 1:8). Otwarcie obwieszczał Boskie orędzie, nawołując do skruchy, podobnie jak niegdyś Eliasz. Toteż Żydzi zapytali go, czy nim nie jest.
Jan odrzekł: „Nie jestem”. Istotnie nie był hebrajskim prorokiem Eliaszem, gdyż ten dalej spał snem śmierci. Co prawda anioł zapowiedział Zachariaszowi, który został ojcem Jana, że on będzie działał „z duchem i mocą Eliasza”, aby nawrócić Żydów do Jehowy (Łuk. 1:17). Jan nie miał jednak być Eliaszem, tylko miał podjąć dzieło podobne do tego, jakie przeprowadził tamten dawno już nie żyjący prorok.
Zgodnie z tym Jezus powiedział później o Janie Chrzcicielu: „Eliasz już przyszedł, a oni go nie rozpoznali” (Mat. 17:12). Dał przez to do zrozumienia, że Jan spełnił proroctwo z Księgi Malachiasza 3:23 (NP). Przygotował drogę przed Mesjaszem. Mimo to większość Żydów nie uznała go w tej roli. Oprócz tego w Ewangelii według Jana 10:41 (NP) czytamy: „Jan (...) żadnego cudu nie uczynił”, natomiast autentyczny Eliasz dokonał ośmiu znaków, czyli cudów.
-
-
Miłość „cudownym lekarstwem” dla niemowlątStrażnica — 1983 | nr 17
-
-
Miłość „cudownym lekarstwem” dla niemowląt
Do szpitala dziecięcego św. Krzysztofa w Filadelfii (USA) stale przywozi się niemowlęta z powodu „zaburzeń rozwojowych”. Zazwyczaj są dużo mniejsze od przeciętnej, mają niedobór wagi oraz cierpią na ostrą biegunkę i odwodnienie. Bez przerwy płaczą, dopóki nie weźmie się ich na ręce. Pewien sześciomiesięczny chłopczyk w chwili przyjęcia miał sporą łysinę na potylicy, co wskazuje, że rodzice rzadko kiedy brali go na ręce.
Przez jakiś czas sądzono, iż dzieci te nie rozwijają się prawidłowo wskutek niedoboru hormonu wzrostu wytwarzanego przez przysadkę. Ale lekarze i pielęgniarki ze szpitala św. Krzysztofa doszli do przekonania, że „w większości wypadków przyczyną jest brak odpowiednich bodźców ze strony otoczenia, brak miłości niezbędnej dla psychicznego rozwoju dziecka”. Pewien lekarz ze szpitala dziecięcego w Bostonie powiedział: „Dziecko dopiero wtedy zaczyna się rozwijać, gdy ze smutnego i chorego pacjenta przeobrazi się w wesołego brzdąca, który reaguje na bodźce zewnętrzne”.
Gdyby rodzice podzielali wyłuszczony w Biblii pogląd, że dzieci są „dziedzictwem od Jehowy”, wówczas nie cierpiałyby one na ‛brak miłości ze strony otoczenia’ (Ps. 127:3). Z pewnością trzeba czasu i wysiłku, żeby roztoczyć odpowiednią opiekę nad jakimkolwiek dziedzictwem i stworzyć mu warunki do rozrostu. Jaką rolę w rozwoju dziecka odgrywa hormon wzrostu, pokaże czas. Istnieje jednak „cudowne lekarstwo”, które można stosować bez obawy, środek sprzyjający temu, by dziecko wyrosło na zdrowego, normalnego człowieka — a jest nim MIŁOŚĆ.
-