-
Strzeż się obmawianiaStrażnica — 1964 | nr 15
-
-
Strzeż się obmawiania
SŁOWO BOŻE, Biblia, zachęca nas, byśmy byli hojni, byśmy dzielili się z innymi; zachęca nas słusznie, bo to przyczynia się do ogólnego szczęścia. Ale jest pewien rodzaj dzielenia się, do którego nas nie zachęca. O co tu chodzi? O obdarzanie innych wiadomościami o błędach brata, druha, bliskiego przyjaciela. — Ps. 50:20; Dzieje 20:35.
Możliwe, że bardzo dbasz o to, aby nie rozsiewać fałszywych wiadomości; nawet myśl o tym, by sobie pozwolić na złośliwe oszczerstwo lub krzywoprzysięstwo przez wydanie fałszywego świadectwa, może ci się wydawać wstrętna, zresztą całkiem słusznie. Ale czy wiesz, że jeśli chodzi o używanie języka, Bóg wymaga jeszcze czegoś więcej jako dowodu miłości bliźniego? — 2 Mojż. 20:16.
W związku z tym tematem czytamy w Psalmie 15:1-3: „Panie [Jehowo, NW]! Kto może gościć w namiocie Twoim? Kto może zamieszkać na Twej górze świętej? Ten, kto (...) nie obmawia językiem swoim, nie wyrządza krzywdy bliźniemu swemu, ani nie rzuca potwarzy na przyjaciela swego.” (Szer) Tak, jeżeli chcesz być w przyjaźni z Bogiem, nie możesz podnosić zarzutów, opartych czy nie opartych na prawdzie, przeciw własnemu przyjacielowi.
Bóg poważnie traktuje sprawę pobłażania sobie w obmawianiu, którym wyrządza się drugiemu krzywdę; widać to również z innego psalmu: „Do bezbożnego rzecze Bóg: Czemu powtarzasz przykazanie Moje i masz przymierze Moje na ustach swych? Wszak nienawidzisz karności i lekceważysz słowa Moje. Gdy siedzisz wśród swoich, oczerniasz brata swego, lżysz syna matki swojej.” — Ps. 50:16, 17, 20, Szer.
Rzecz oczywista, że kiedy podły człowiek rozgłasza czyjeś błędy, czyni to ze złej woli, po prostu złośliwie. Najczęściej jednak się zdarza, że obwiniający nie jest nieprzyjacielem, a nawet twierdzi, że miłuje tego drugiego. Mężowie i żony nieraz obmawiają się wzajemnie, pozwalając osobom postronnym dowiadywać się o rzeczach, które nie musiały by być wyjawione. Podobnie rodzice opowiadają obcym o wadach swych dzieci, nieraz nawet w obecności tych dzieci, co dla nich jest bolesne. Nie można też powiedzieć, że jest to obce członkom zboru chrześcijańskiego lub że ci są od tego całkowicie wolni.
Nie bez powodu Bóg potępia takie rozgłaszanie cudzych błędów. Po pierwsze oznacza to zdradę zaufania bliskiego człowieka, sprawienie mu zawodu, bo szczególnie potępiane jest właśnie obmawianie brata, stawianie w ujemnym świetle przyjaciela. Ze względu na bliskie obcowanie ze sobą w rodzinie, w miejscu pracy lub w społeczności religijnej można dokładnie poznać drugich od wewnątrz i zaobserwować ich uchybienia. Lojalność wymaga, aby nie przynosić im ujmy. Tymczasem pierwszy człowiek Adam zdradził jaskrawy brak lojalności wobec żony, gdy samorzutnie oznajmił, że to ona najpierw zgrzeszyła, przy czym pobudką do tego postępku wcale nie była u niego wyższa lojalność, to znaczy lojalność wobec Boga. — 1 Mojż. 3:3, 12.
Co więcej, takie dzielenie się wiadomością o cudzych błędach jest dowodem braku miłości. Jest wprost przeciwne radzie: „Nade wszystko miejcie gorliwą miłość jedni ku drugim; albowiem miłość zakryje mnóstwo grzechów.” W gruncie rzeczy już sama sprawiedliwość wyklucza obmawianie, bo czyż ona nie wymaga od nas, abyśmy czynili innym to, czego byśmy się od nich chcieli spodziewać? A kto chciałby, żeby rozgłaszano jego niedociągnięcia? — 1 Piotra 4:8, NT; Mat. 7:12.
Obmowa może też wyrządzić inną szkodę: może rozdzielić dobrych przyjaciół: „Kto pokrywa przekroczenie, ten szuka miłości, a kto wciąż mówi o sprawie, ten rozłącza zażyłych ze sobą.” Po cóż osłabiać lub rozrywać przyjaźń przez poniżające kogoś pogaduszki? Albo po co pomniejszać czy rujnować czyjś dobry wpływ przez rozgłaszanie jego uchybień? Czy nie lepiej byłoby wspomnieć o jego zaletach zamiast podnosić przeciw niemu zarzuty? — Przyp. 17:9, NW.
Można więc tu słusznie zapytać: Co pobudza ludzi do obmawiania? Czy po prostu potrzeba mówienia o czymkolwiek, bez względu na skutki, jakie to może przynieść? A może powoduje to brak zmysłu wczuwania się, niezdolność postawienia siebie w cudzym położeniu? Jest tak, jeśli chodzi o plotki w ogólności, bo nawet gdy są zupełnie niewinne, zwykle jednak zawierają coś, czego osoba obmawiana wolałaby nie poruszać w rozmowie.
Poza tym do omawiania cudzych błędów może też pobudzać duma lub ewentualnie nawet nieświadome pragnienie wywyższenia siebie. Może być również tak, że ktoś żywi urazę i w ten sposób szuka współczucia u innych, zamiast postąpić za radą Pisma świętego i celem wyjaśnienia sprawy pójść bezpośrednio do tego, czyje uchybienie spowodowało tę urazę. (Mat. 18:15-17) Wreszcie pobudką może też być chęć usprawiedliwienia samego siebie. Tak właśnie Adam przez zwrócenie uwagi na wykroczenie Ewy zdradził nie tylko brak lojalności, ale i pragnienie usprawiedliwienia własnego grzechu. Gdy dochodzi do omawiania czyichś błędów, serce człowieka bardzo łatwo może go oszukać. (Jer. 17:9) Tylko Jehowa Bóg dokładnie zna serce ludzkie, ale jego słowo może też tobie pomóc w lepszym poznaniu siebie samego, gdyż ono „rozsądza myśli i zamiary serca.” — Hebr. 4:12, Dą.
W kwestii wyjawiania czyichś przewinień istnieją jednak wyjątki, na przykład wtedy, gdy się odpowiada na rozprawie sądowej. Lojalność wobec Boga, wobec zasad, wobec samego siebie i swych umiłowanych może wymagać odkrycia winy. Właśnie z takich słusznych powodów Jezus zdemaskował współczesnych sobie przywódców religijnych, zarzucając im obłudę. A więc dziś również może się okazać konieczne, żeby się podzielić wiadomością o wykroczeniu jakiegoś brata czy bliskiego przyjaciela w celu zabezpieczenia innych, a szczególnie w obronie interesów zboru chrześcijańskiego. — 1 Kor. 1:11; 5:1.
Ale poza tymi wyjątkami nie ma żadnego usprawiedliwienia na rozpowiadanie o błędach brata lub przyjaciela. Jak to już niejednokrotnie zaznaczono, jeśli cię korci, aby opowiedzieć coś ze spraw osobistych, to najpierw zapytaj siebie: Czy to jest taktowne? Czy to prawda? Czy to konieczne? Stosowna jest tu rada apostoła Pawła: „Szukajmy zatem tego, co służy pokojowi i wzajemnemu zbudowaniu. Nie burz dzieła Bożego.” — Rzym. 14:19, 20, Kow.
-
-
Jej modlitwa została wysłuchanaStrażnica — 1964 | nr 15
-
-
Jej modlitwa została wysłuchana
■ Pewien świadek Jehowy z Massachusetts (USA ) napisał o następującym doświadczeniu: „Gdy kilka dni temu u pewnych drzwi zacząłem wydawać świadectwo, uradowana mieszkanka zapytała: ‚Czy pan jest może świadkiem Jehowy?’ Potwierdziłem. Wówczas zaprosiła mnie i powiedziała, że właśnie się modliła, aby ją ktoś taki odwiedził. Gdy tylko skończyła modlitwę, usłyszała dzwonek i ja się zjawiłem. Niezwykłością tej wizyty była okoliczność, że wychodząc z samochodu nie zamierzałem odwiedzić tego domu. Zostawiłem poprzednio dwa numery czasopisma u człowieka, który jednak okazał bardzo małe zainteresowanie; ale potem nagle przyszła mi myśl, aby jeszcze gdzieś wstąpić.”
-