-
Ludzie ochoczego serca dokazali w Hiszpanii rzeczy „niemożliwej”Strażnica — 1984 | nr 17
-
-
domu Betel: 9 października 1983 roku. Miesiące szybko mijały, a ów cel ciągle wydawał się nieosiągalny. Nie lada zadaniem było już samo doprowadzenie do tego, żeby główny budynek oraz nowe pomieszczenia mieszkalne odpowiadały ogólnym założeniom przyjętym dla domów Betel, a tu trzeba jeszcze wykonać tysiące najrozmaitszych detali. Jeszcze w sobotę, 8 października, do późnej nocy trwały prace nad ostatecznym wykończeniem marmurowych posadzek i lustrzanych sufitów w hallu głównym. Jednakże rankiem 9 października, w dniu uroczystego oddania do użytku, wkomponowany w typowo kastylijski krajobraz o złocisto-brunatnych kolorach jesieni lśnił na wzgórzu biało-popielaty kompleks budynków Betel, otoczonych zieloną murawą i różnobarwnymi kwietnikami.
Widok ten wprawiał w zdumienie setki gości, przybyłych z Hiszpanii i z innych krajów. Kto by pomyślał, że organizacja, która do roku 1970 była niejako wymazana z istnienia i zepchnięta w podziemie, zaledwie 13 lat później będzie mieć tak piękną centralę! Bez wątpienia Jehowa spełnił swoje słowo z proroctwa Izajasza: „Nawet malutki stanie się tysiącem, a niewielki — potężnym narodem. Ja sam, Jehowa, przyspieszę to w swoim czasie” (Izaj. 60:22).
W programie znalazły się najpierw ciekawe przeżycia i wypowiedzi długoletnich chwalców Jehowy, którzy przetrwali próby lat trzydziestych, oraz opowiadania misjonarzy, którzy dawniej pełnili służbę w Hiszpanii. Następnie prezes Towarzystwa, F.W. Franz, wygłosił przemówienie inauguracyjne. Wysłuchało go uważnie nie tylko 956 obecnych w nowym domu Betel, lecz także ponad 62 000 zgromadzonych w całym kraju na 12 różnych stadionach, połączonych liniami telefonicznymi. Większość słuchaczy przyczyniła się do powstania tego imponującego nowego obiektu swoimi datkami i ochotniczą pracą. W tych latach ciężkiej pracy pamiętali o słowach mądrego króla Salomona: „Jeżeli sam Jehowa nie buduje domu, na nic to się zda, że się przy nim trudzą budowniczowie” (Ps. 127:1). Błogosławieństwo Jehowy umożliwiło ochoczym pracownikom dokazanie tego wszystkiego.
-
-
Ochrona w odmowie ‛chwytania za miecz’Strażnica — 1984 | nr 17
-
-
Ochrona w odmowie ‛chwytania za miecz’
„SCHOWAJ ten miecz”! Taki kategoryczny rozkaz dał Jezus w chwili, gdy użycie siły było na pozór całkowicie uzasadnione. Stanęła przed nim „gromada ludzi uzbrojonych w miecze i pałki”; chcieli go aresztować i wytoczyć proces, który był parodią sprawiedliwości. Jeden z uczniów Jezusa wyciągnął miecz, aby stanąć w obronie Mistrza. Czy można wziąć mu to za złe?
Ale Jezus nie chciał mieć nic wspólnego z użyciem przemocy. Kazał Piotrowi odłożyć broń i wyjaśnił: „Ci, co chwytają za miecz, od miecza giną. Jak ci się zdaje, czy Ojciec nie przysłałby mi na pomoc co najmniej dwunastu legionów wojsk anielskich, gdybym Go o to prosił?” (Mat. 26:47, 52, 53, Przekład współczesny).
Dzisiejsi chrześcijanie również wystrzegają się polegania na orężu, takim jak rewolwery czy noże, mimo że obecne „czasy krytyczne, trudne do zniesienia” są niekiedy bardzo niebezpieczne (2 Tym. 3:1). Poważnie traktują biblijny nakaz, by „przekuć miecze na lemiesze”, i nie chcą krzywdzić swoich bliźnich (Izaj. 2:4). A ponieważ nie uzbrajają się w celach samoobrony, tym bardziej stronią od stosowania siły, a raczej starają się przekonywać tych, którzy chcieliby im wyrządzić coś złego. Idą za radą: „Jeśli to możliwe, o ile to zależy od was, żyjcie ze wszystkimi ludźmi w pokoju” (Rzym. 12:18). Mimo to nie zawsze łatwo jest zrezygnować z ‛chwytania za miecz’. Zdarzają się sytuacje, w których chrześcijanin pragnący ‛żyć ze wszystkimi w pokoju’ bywa wystawiony na ciężką próbę.
Tak właśnie było przed paru laty w pewnym kraju afrykańskim. Toczyła się tam walka o władzę. Szalała wojna domowa i mnożyły się ataki partyzantów. Zaczęto więc zmuszać obywateli, by wstępowali do sił bezpieczeństwa. Z drugiej strony otoczenie wywierało na niektórych ogromny nacisk, by się przyłączyli do partyzantki. Niekiedy ludzie naprawdę znajdowali się między młotem a kowadłem, przyciskani do muru przez oddziały powstańcze i żołnierzy rządowych, którzy brutalnie traktowali każdego, kto popierał partyzantów.
Kraj zalewała fala przemocy. Małżeństwo pionierów wspomina, że każdej chwili można się było narazić na atak. Gdy wyjeżdżali do służby polowej, wciskali teczki z literaturą, na wysokości klatki piersiowej od strony drzwi samochodu, aby się jakoś zasłonić przed kulami. Co prawda oni nie ponieśli żadnej szkody, ale pewnemu starszemu małżeństwu, które odwiedzali, nie poszło tak dobrze; mąż został zastrzelony. Innej odwiedzanej rodzinie partyzanci w nocy spalili dom razem ze wszystkim, co w nim było. (Rodzina ta napisała później list do Towarzystwa Strażnica, prosząc o książkę ze stosownym tytułem: Prawdziwy pokój i bezpieczeństwo — skąd?).
Nic dziwnego, że w tak napiętej atmosferze wiele osób wolało bezwzględnie stawać we własnej obronie. Tacy mówili: ‛Czy mam stać z założonymi rękami i patrzyć, jak mordują mnie i moją rodzinę?’ Dużo ludzi zaczęło nosić broń. Toteż Świadkowie Jehowy zastanawiali się w tym kraju rozdartym przez wojnę co mają zrobić.
ZAGROŻENI UWIĘZIENIEM
Na ogół Świadkowie Jehowy doszli do jednakowego wniosku: Trzeba zachować całkowitą neutralność w wojnie domowej i odstąpić od noszenia broni. Czy jednak taka decyzja była praktyczna, a nawet czy nie była niebezpieczna? Ich przeżycia wyraźnie potwierdzają słuszność takiej decyzji.
Młody mężczyzna imieniem Tony przedtem służył w siłach zbrojnych. Kiedy jednak został chrześcijaninem, uznał, że nie może już z czystym sumieniem ‛chwytać za miecz’ i krzywdzić bliźnich. Kiedy więc znowu otrzymał wezwanie do wojska, odmówił tego, i ukarano go grzywną. Wkrótce powołano go jeszcze raz i tym razem skazano na sześć miesięcy więzienia. Kiedy go wezwano trzeci raz, otrzymał 10 miesięcy. Odwołał się jednak do wyższej instancji. W ciągu następnych dwóch lat co rusz stawał przed sądem, za każdym razem przygotowując siebie i żonę do dziesięciomiesięcznej rozłąki. „W ciągu tych dwóch lat żegnaliśmy się jakieś 13 razy”, opowiada, „ale za każdym razem wydarzyło się coś, co odsunęło wykonanie wyroku”.
W tym czasie podjęli oboje z żoną służbę pionierów specjalnych i mąż został oficjalnie uznany za kaznodzieję. Niemniej dalej ciążył na nim wyrok dziesięciu miesięcy więzienia. W końcu otrzymał list z propozycją zawieszenia kary, jeśli przyzna się do winy. „Odpowiedziałem, że nie mogę tego zrobić, bo jestem niewinny”, oświadczył Tony. Liczył się już poważnie z pójściem za kraty. Ku swemu zaskoczeniu otrzymał jednak pismo z powiadomieniem, że sąd najwyższy po przeanalizowaniu jego sprawy postanowił ją umorzyć z powodu jakiegoś uchybienia formalnego! Tony uznał, że jego decyzja, by ‛nie chwytać za miecz’, spotkała się z błogosławieństwem.
Jednakże wielu chrześcijan musiało kilkakrotnie odsiadywać wymierzaną im raz po raz karę więzienia. Tuż po wyjściu na wolność otrzymywali nowe wezwanie i znowu stawali przed sądem i szli do więzienia. Można sobie wyobrazić, jaką próbą było to dla mężczyzn mających żony i dzieci! Niemniej dzięki przestrzeganiu neutralności nie tylko uniknęli okrucieństw wojny domowej, ale ‛zachowali czyste sumienie’ przed Jehową (1 Piotra 3:16).
OCHRONA RODZINY — BEZ BRONI!
Odmowa stosowania przemocy stała się też błogosławieństwem dla głowy rodziny imieniem Will. Mieszkał z żoną i pięciorgiem dzieci na farmie oddalonej od miasta przeszło 60 km. Dojazdy na zebrania i w innych sprawach były bardzo niebezpieczne. Wielka była pokusa, by się zabezpieczyć noszeniem broni palnej. Ale Will doświadczył już w przeszłości, jakie błogosławieństwa wynikają z polegania na Jehowie. Przed laty czerpał spore dochody z uprawy tytoniu. Kiedy jednak dowiedział się z łamów Strażnicy, że takie zajęcie jest niestosowne dla chrześcijanina, śmiało przestawił się na inne uprawy. Sąsiedzi byli zaskoczeni taką zdawałoby się niemądrą decyzją. Tymczasem dzięki dobrej pogodzie nawet w niesprzyjających okresach nowe przedsięwzięcie się powiodło. Sąsiedzi byli zdumieni, a Will z rodziną przekonali się na sobie samych o prawdziwości obietnicy Bożej, że ‛nie porzuci ani nie opuści’ swych sług (Hebr. 13:5).
Kiedy wybuchła wojna, Will stanął przed jeszcze jednym sprawdzianem chrześcijańskiej prawości. Umocniony wcześniejszym przeżyciem postanowił nie uciekać się do noszenia broni. Zamiast tego wynajął w mieście dom dla żony i dzieci, aby w tygodniu mieli blisko do szkoły oraz na zebrania chrześcijańskie i żeby nie musieli odbywać codziennie prawie 180-kilometrowej podróży przez niebezpieczne tereny.
Pewnej nocy pod ich nieobecność partyzanci włamali się do mieszkania na farmie i zabrali im niektóre rzeczy osobiste. Ale, dziwna rzecz, nie puścili wszystkiego z dymem ani nie wyrządzili żadnych poważniejszych szkód. Dlaczego? Otóż wiedzieli — jak oświadczyli pracującym na farmie robotnikom — że „boss Will” jest Świadkiem Jehowy i porządnym człowiekiem, który traktuje uczciwie swoich pracowników! Chrześcijańska opinia okazała się o wiele skuteczniejszym zabezpieczeniem niż śmiercionośna broń palna!
KTO NAPRAWDĘ ZAPEWNIA OCHRONĘ
Takie przeżycia wyraźnie dowodzą, że Jehowa błogosławi tym, którzy zachowują chrześcijańską neutralność i nie ‛chwytają za miecz’. Wprawdzie czasami dopuszcza do tego, że ktoś z Jego sług poniesie śmierć; spotkało to w owym kraju pewnego nadzorcę obwodu. Ale lepiej jest umrzeć, polegając całkowicie na Jehowie, niż pozwolić, żeby nas opanował strach przed ludźmi (Mat. 10:28). Żyjemy w czasach stosowania przemocy, ale nie powinniśmy dać się skłonić do ‛chwytania za miecz’ ani do polegania w jakikolwiek inny sposób na zabezpieczeniu orężem cielesnym. Biblia zapewnia nas: „Drżenie przed ludźmi zastawia sidło, ale kto pokłada ufność w Jehowie, dozna ochrony” (Prz. 29:25).
[Napis na stronie 10]
Chrześcijanie poważnie traktują biblijny nakaz, żeby „przekuć miecze na lemiesze”
[Napis na stronie 11]
„Jeśli to możliwe, o ile to zależy od was, żyjcie ze wszystkimi ludźmi w pokoju”
-
-
Jedność dzięki Królestwu dzisiaj rzeczywistościąStrażnica — 1984 | nr 17
-
-
Jedność dzięki Królestwu dzisiaj rzeczywistością
„Ujrzawszy, że się to dzieje, wiedzcie, iż bliskie jest królestwo Boże” (Łuk. 21:31).
1. Co przepowiedział Jezus w rozdziale 21 Ewangelii według Łukasza?
POWYŻSZE słowa wypowiedział największy ze wszystkich proroków, Jezus Chrystus. A jakie wydarzenia miał tu na myśli? Otóż te właśnie, które rozgrywają się wokół nas w dzisiejszym skłóconym świecie! Świat się po prostu rozpada. Według proroczych słów Jezusa miało to wchodzić w skład znaku „zakończenia” obecnego systemu rzeczy. Między innymi zapowiedział „wojny i zamieszki” oraz „na ziemi udręczenie narodów nie znających drogi wyjścia” (Mat. 24:3, 7, 8; Łuk. 21:9, 25). Wszędzie brak jedności! Czy jednak Świadkowie Jehowy mają się martwić niezgodą panującą w świecie?
2. Jak powinniśmy się zapatrywać na warunki panujące w świecie? Dlaczego?
2 Odpowiedź daje nam sam Mistrz: „Ale gdy się to pocznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze wyzwolenie” (Łuk. 21:28). Wyzwolenie od czego? Od skłóconego świata, który jest beznadziejnie chory (1 Jana 5:19).
UDRĘKI W DZIEDZINIE POLITYKI
3. Jak ludzie dobrze poinformowani ubolewają nad tendencjami w polityce?
3 Nawet sama Organizacja Narodów Zjednoczonych stanowi zaprzeczenie swej nazwy. Występuje w niej wszystko prócz jedności. Sekretarz generalny tej organizacji, ubolewając nad niemożliwością utrzymania pokoju i bezpieczeństwa przez Radę Bezpieczeństwa, oświadczył: „Znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko nowej międzynarodowej anarchii”. Brak jedności jest wręcz przerażający. Pewien dziennikarz napisał na łamach gazety Washington Post: „Wydarzenia wymknęły się spod kontroli”. Były współpracownik i doradca polityczny Białego Domu stwierdził: „Od lat sześćdziesiątych naszego stulecia wszędzie, tak na Zachodzie, jak i na Wschodzie, rządy przestały należycie funkcjonować”. A były ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ nadmienił, że Zgromadzenie Ogólne „przeobraża się w Teatr Absurdu”.
4. W jaki niecodzienny sposób spełnia się teraz Ewangelia według Łukasza 21:26?
4 Może jednak nadejść jeszcze coś gorszego. Wzmaga się nastrój zimnowojenny, a mocarstwa atomowe nagromadziły już tyle głowic bojowych, że dałoby się nimi zniszczyć 1 600 000 miast wielkości Hirosimy. Były ambasador USA w Moskwie uważa, że oba supermocarstwa znalazły się na „drodze prowadzącej do kolizji”, i jego zdaniem „w którymś momencie musi nastąpić eksplozja”. Takie są owoce braku jedności w dzisiejszym świecie. Zagrożenie jest realne. Dokładnie taka sytuacja miała według słów
-