„Miejcie sól w sobie”
1. Czym ma być przyprawiona nasza „mowa”? Dlaczego?
SOLE mineralne zawarte na przykład w jarzynach mają wielkie znaczenie dla zdrowia naszych organizmów. Istnieje również sól niezbędna dla zdrowia zorganizowanego grona czcicieli Boga. Z faktem tym harmonizuje rada udzielona przez jednego z najlepszych stróżów duchowego zdrowia chrześcijan w pierwszym stuleciu, mianowicie apostoła Pawła. W liście do zboru, którego osobiście nawet jeszcze nie zdążył zapoznać, napisał: „Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać”. — Kol. 4:6.
2. Jakie więc zachodzi pytanie w odniesieniu do apostołów, którzy usiłowali zabronić „komuś” wypędzania demonów imieniem Jezusa?
2 Rzeczą ciekawą będzie w związku z tym rozpatrzenie, jaką ilością „soli” tego typu była zaprawiona mowa poszczególnych osób w sytuacji, na którą apostoł Jan zwrócił uwagę swego Nauczyciela, Jezusa Chrystusa. Czytamy na ten temat: „Jan rzekł do Niego: ‛Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami’”. — Marka 9:38.
3, 4. (a) Czego Jan wtedy prawdopodobnie oczekiwał i dlaczego? (b) Jaki samolubny rys zaznacza się w wyjaśnieniu Jana? Jakie światło rzuca to na jego pogląd w omawianej sprawie?
3 Słowa powyższe brzmią tak, jakby Jan od Nauczyciela, który swych uczniów wprowadzał na drogę życia chrześcijańskiego, oczekiwał, że go pochwali i ewentualnie poklepie po ramieniu na znak aprobaty. Jan miał zapewne w pamięci, jak na północy, w pobliżu Cezarei Filipowej, Jezus niedawno wyleczył szczególnie trudny przypadek opętania przez demony. Prawdopodobnie sądził, iż broni prawa Jezusa do upoważniania innych, aby z bezbronnych ofiar wypędzali demony, czyli duchy nieczyste. Z punktu widzenia Jana ten, kto nie otrzymał takiego pełnomocnictwa od Jezusa, nie miał prawa posługiwać się jego potężnym imieniem przy wypędzaniu podłych, demonicznych duchów. Ale podany przez Jana powód, dla którego uczniowie próbowali zabronić nieznajomemu człowiekowi rozkazywania demonom ujawnił też pewien samolubny element ich wystąpienia. Jan przecież oświadczył, iż przedsięwzięli swoje kroki zaradcze, „bo nie chodził z nami”.
4 Użyciem wyrażenia „z nami” Jan dał dowód, że miał na myśli nie tyle Jezusa, ile raczej grono dwunastu apostołów. Przy pewnej wcześniejszej okazji Jezus wysłał ich, by głosili dobrą nowinę o Królestwie i uzdrawiali, w tym także uwalniali od demonów ofiary nimi opętane (Mat. 10:1-8; Marka 6:7-13). Jan uważał więc apostołów za jedyny zespół ludzi uprawnionych do uzdrawiania.
5. Co powiedział Jezus na temat tego „kogoś” swym nadgorliwym apostołom, aby to stanowiło dla nich wytyczną postępowania?
5 Jak wynika z powyższego, Jan i pozostali apostołowie myśleli sobie: Jakim prawem ten „ktoś” posługuje się przy wypędzaniu demonów imieniem naszego Nauczyciela? Dopatrywali się w tym wdzierania się w prawa Jezusa i jego apostołów. A czy Jezus też tak widział tę sprawę? Ze sprawozdania biblijnego wynika, że ani słowem nie pochwalił swych nadgorliwych apostołów. Ewangelia według Marka 9:39-41 podaje natomiast: „Lecz Jezus odrzekł: ‛Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody’”.
6. Co wspomniany człowiek wypędzający demony z powołaniem się na imię Jezusa właściwie uczynił na rzecz tego imienia?
6 Dlaczegóż by mieli powstrzymywać owego człowieka od wypędzania demonów w imieniu Jezusa? Czy może chciał tym sposobem przynieść mu ujmę i obrzucić je błotem? Czy wskutek jego działania imię Mesjasza zaczęło budzić złe skojarzenia i odrazę? Nie posłużył się imieniem Jezus tak, jak później siedmiu synów żydowskiego arcykapłana Skewasa, którzy je włączyli do swoich zaklęć wymawianych podczas egzorcyzmów i tym samym przypisali mu moc magiczną (Dzieje 19:13-16). Demon nie powiedział do tego człowieka: Znam Jezusa, ale ty coś za jeden? — po czym by pozostał w opętanym. Miał to być człowiek rzeczywiście wierzący w Jezusa, wobec czego udało mu się wypędzić demony. Postępowaniem swoim w gruncie rzeczy ujawnił moc imienia Jezusa Chrystusa i rozsławił jego wielkość.
7. Dlaczego ów anonimowy „ktoś” był z Jezusem i jego apostołami, chociaż im nie towarzyszył?
7 Anonimowy człowiek, który nie chodził z Jezusem i jego apostołami, nie występował jednak przeciw nim i nie odciągał uwagi od ich dzieła świadczenia. Skoro więc nie był przeciw nim, musiał logicznie rzecz biorąc być po ich stronie, chociaż im nie towarzyszył. Trudno sobie wyobrazić, żeby w jednej chwili dokonał cudu uświetniającego imię Jezusa i dobrze o nim mówił, a w następnej złorzeczył Jezusowi. Niekonsekwencją i brakiem rozsądku byłoby zakładanie, iż sprawieniem potężnego cudu uczciłby imię i wzbudził respekt dla niego, a potem prywatnie by źle o nim się wyrażał i działał przeciw jego nosicielowi oraz jego apostołom. Toteż apostołowie nie mieli stawiać dalszych przeszkód temu człowiekowi.
8. Jaka zasada przemawia za tym, że dany człowiek nie utraci nagrody?
8 Nie wymieniony z imienia człowiek miał zapewnioną nagrodę za to, co zrobił. Widocznie był na dobrej drodze do stania się uczniem Jezusa Chrystusa. Czyny jego wypadały korzystnie w porównaniu z tym, co według słów Jezusa już zasługiwało na nagrodę, mianowicie z podaniem komuś spragnionemu kubka wody na tej podstawie, że należy do uczniów Chrystusa. Uczynek tego rodzaju jest chyba czymś najmniejszym, co można wykonać na rzecz bliźniego, ale ujawniał coś, co dla Jezusa Chrystusa miało wielką wagę. Oznaczał przecież, że osoba podająca kubek wody uznawała Jezusa za Mesjasza i w miarę swych możliwości popierała sprawę tegoż Chrystusa. Miała tu zastosowanie reguła sformułowana później przez Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mat. 25:40). Jezus Chrystus już jako Król nie pozostawi tego bez nagrody.
ROZMYŚLNE PRZYWODZENIE KOGOŚ DO ZGUBY
9. Co nas interesuje, jeśli chodzi o wpływ, jaki na omawianego człowieka wywarło wtrącenie się apostołów Jezusa? Dlaczego?
9 Czy słowa apostołów były taktowne, zaprawione solą, czyli w dobrym smaku, gdy usiłowali powstrzymać omawianego człowieka od dalszego wypędzania demonów w imieniu Jezusa? Istnieją podstawy do powątpiewania o tym. Interesuje nas jednak, czy mowa i postępki apostołów przywiodły do upadku człowieka, który spełnił dobry uczynek i któremu sam Nauczyciel nie miał nic do zarzucenia? Sprawa ta jest naprawdę poważna, gdyż Jezus powiedział dalej: „Kto by zgorszył jednego z tych maluczkich, którzy wierzą, temu lepiej by było, by zawiesić na jego szyi kamień młyński, a jego wrzucić do morza”. — Marka 9:42, NP.
10. Czemu równałoby się rozmyślne zgorszenie kogoś z „maluczkich”? Dlaczego?
10 Chociażby osoba zgorszona i przywiedziona do upadku należała do „maluczkich”, nie zmniejszyłoby to wagi samego postępku ani winy gorszyciela. Dlaczego? Ponieważ chodzi tu o „jednego z tych maluczkich, którzy wierzą”. Miało to oczywiście oznaczać wierzącego w Jezusa jako mesjańskiego Syna Bożego. Wiara owych „maluczkich” stawia ich na drodze do życia wiecznotrwałego. Gdyby więc takiemu „maluczkiemu” podążającemu ku życiu wiecznemu ktoś beztrosko, rozmyślnie, celowo dał słuszny powód do zgorszenia i zejścia z drogi życia na manowce, ku zgubie, byłoby to równoznaczne z popełnieniem morderstwa. Świadczyłoby o kompletnym braku miłości do zgorszonego.
11. Pod jakimi względami mimowolne zgorszenie kogoś różni się od takiego postępku popełnionego rozmyślnie?
11 W Liście 1 Jana 3:15 czytamy: „Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego”. Może się zdarzyć, że mimowolnie i bezwiednie zgorszymy innych — co jest wystarczająco poważnym przewinieniem — nie tracimy jednak nadziei, iż nie wywoła to ich bezpowrotnego odpadnięcia od wiary chrześcijańskiej. Po uświadomieniu sobie gorszących skutków naszego postępowania nie pozostawiamy tej rzeczy własnemu biegowi, lecz podejmujemy starania, by naprawić błąd. Jeżeli natomiast ktoś okazuje obojętność i nie dba o duchowe zdrowie współwyznawcy, a przy tym zasłania się twierdzeniem, że każdy ma własne prawa i zgodnie z sumieniem może w pełni korzystać z tych uprawnień, to daje dowód egoizmu, bezdusznego lekceważenia życia wiecznego tej drugiej osoby, a także jej stosunków z Bogiem. Traci z oczu wartość życia człowieka wierzącego, za którego umarł Chrystus. — Rzym. 14:15.
12. Jak Jezus wyraził swoje oburzenie na każdego, kto rozmyślnie gorsząc innych doprowadza ich do upadku?
12 A co wtedy, gdy ktoś podający się za chrześcijanina nie przejmuje się tym, że gorszy „jednego z tych maluczkich, którzy wierzą”, i w ten sposób zdradza, jak mało ceni jego życie wieczne? Wówczas także Jezus Chrystus nie troszczy się zbytnio o życie tego, który świadomie przywodzi innych do upadku. Jezus otwarcie dał wyraz swemu oburzeniu na takiego gorszyciela. W jaki sposób? Oświadczył, że byłoby lepiej, i bezpieczniej dla drugich, gdyby takiego karygodnie lekkomyślnego sprawcę utopiono w głębinach morza z kamieniem młyńskim u szyi dla zapobieżenia wypłynięcia na powierzchnię.
13. Czego powinniśmy się szczególnie wystrzegać, jeśli chodzi o wywoływanie zgorszenia?
13 Zatem warto wystrzegać się gorszenia drugich i przywodzenia ich do zguby, choćby to byli ludzie nader skromni i mało znaczący. Postępujemy też słusznie, jeśli się nie gorszymy drugimi, od których ewentualnie oczekiwaliśmy więcej, ponieważ się mają za chrześcijan. Czy jednak wystarczająco cenimy swoje widoki na życie wieczne, by nie dopuścić u siebie do zgorszenia własnym postępowaniem? Jak to — sami siebie mielibyśmy zgorszyć? Owszem jest to możliwe. W jaki sposób?
14. W jaki sposób według kolejnej przestrogi Jezusa moglibyśmy sami siebie zgorszyć i doprowadzić do upadku?
14 Otóż po wyjaśnieniu sprawy zgorszenia „jednego z tych maluczkich, którzy wierzą”, Jezus dodał dalszą przestrogę: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu [jeśli cię gorszy, NP], odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła [Gehenny, NW] w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła [Gehenny]. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła [Gehenny], gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony”. — Marka 9:43, 45, 47-49.
15. Czym była Gehenna, o której mówił Jezus? Co unaocznił tym określeniem?
15 W powyższym tekście Jezus wskazał na zniszczenie przez ogień. W czasach Jezusa wspomniana przez niego Gehenna, czyli Dolina Hinnom, leżała po stronie południowej i południowo-zachodniej miasta Jeruzalem. Słowa jego potwierdzają fakt, że Gehenna służyła za miejsce do spalania odpadków z miasta, a poza tym wrzucano do niej zwłoki zbrodniarzy uważanych za niegodnych uroczystego pogrzebu i nie mogących liczyć na zmartwychwstanie. Jeżeli trup nie spadł do ognia, ale utknął na zboczu lub zawiesił się na występie skalnym rozgrzanym od ognia Gehenny, ulegał rozkładowi i roztoczeniu przez niezliczone robaki. Ogień podsycano, aby płonął dniami i nocami dla całkowitego strawienia wszystkiego, co rzucano na to miejskie wysypisko śmieci. Tak zatem Gehenna stała się symbolem zagłady, wytracenia na zawsze, czego mamy przykład w wypowiedzi Jezusa skierowanej do żydowskich uczonych w Piśmie i faryzeuszy: „Węże, potomstwo żmij, jakże ujdziecie sądu Gehenny?” — Mat. 23:33, NW.
16. Dlaczego wtrąceni do Gehenny nie będą mogli żyć na ziemi ani nie wejdą do Królestwa Bożego?
16 Skazani na Gehennę nie mają wstępu do Królestwa Bożego; nie mogą się spodziewać udziału w niebiańskim rządzie u boku Chrystusa ani pobytu w ziemskiej dziedzinie tysiącletniego panowania Chrystusa. Wtrąceni przez Boga do Gehenny pozbawieni są w ogóle prawa do życia, choćby mieli wszystkie członki ciała. Gehenna przedstawia wobec tego stan nieistnienia, unicestwienia, zniszczenia wskutek niepomyślnego wyroku Bożego. Podobnie jak obłudni znawcy Pisma i faryzeusze z czasów Jezusa sami zasłużyli na Gehennę, tak oddany i ochrzczony chrześcijanin doby dzisiejszej może znaleźć powód do grzechu i potknąć się na nim, po czym będzie mu grozić skazanie przez Boga na wrzucenie do Gehenny, czyli pójście na wieczne zatracenie. Przypomnijmy sobie Judasza Iskariotę.
17. Jak Judasz Iskariota przywiódł sam siebie do popadnięcia w złodziejstwo?
17 Judasz z miejscowości Kariot został skarbnikiem Jezusa i grona jego dwunastu apostołów. Z czasem zaczął pożądać tego, co wkładano do wspólnej skarbonki. Wyciągał więc rękę i brał, co widziały jego chciwe oczy, po czym przekładał to do własnej kiesy. Dopuścił, żeby oko i ręka przywiodły go do kradzieży, do obrabowania samego Mesjasza Jehowy. Pięć dni przed śmiercią Jezusa, podczas uczty wydanej na jego cześć w Betanii (w pobliżu Jeruzalem), Judasz wypowiedział obłudną uwagę na temat dobroczynności publicznej. Czytamy o tym: „Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos wykradał to, co składano”. — Jana 12:6.
18. Do czego jeszcze posunął się Judasz, gdy pozwolił, aby członki jego ciała stały mu się powodem grzechu? Jaki go spotkał koniec?
18 Wreszcie w pogoni za dalszym zyskiem Judasz pozwolił, by nogi zaprowadziły go na spotkanie z arcykapłanami i przełożonymi świątyni, z którymi dobił targu, że za trzydzieści srebrników wyda im swego Mistrza Jezusa (Łuk. 22:1-6). Następnie aby chciwymi rękami mógł zgarnąć zapłatę za zdradę, nogi Judasza poprowadziły oddział zbrojnych, którzy w noc paschalną aresztowali Jezusa w ogrodzie Getsemani (Łuk. 22:47, 48; Marka 14:10, 11, 43-46; Mat. 26:14-16, 47-50; 27:3-5). Po dokonaniu zdrady Judasz odczuł chwilowe zadowolenie, gdy jego pożądliwe oczy spoczęły na trzydziestu srebrnikach trzymanych własnymi rękoma. Nie było już jednak sposobu na odwrócenie tego, do czego zawiodły go współpracujące z sobą oczy, ręce i nogi. Dopuścił, żeby te części ciała stały mu się zgorszeniem i przyczyną jego niewybaczalnego grzechu (Mat. 27:4). Wyzbyty wszelkiej nadziei, na koniec odebrał sobie życie. Choćby nawet jego zwłok, które się rozpękły, nie wrzucono do literalnej jeruzalemskiej Gehenny, jego „dusza” zginęła w tym, co symbolizowała owa Gehenna (Dzieje 1:16-19; Mat. 10:28, Benedyktowicz). Nie bez powodu Jezus określił go mianem „syna zatracenia”. — Jana 17:12.
19. Co miał na myśli Jezus mówiąc, że „każdy ogniem będzie posolony”?
19 Wypowiedź o uczniu, który by pozwolił ręce, nodze lub oku przywieść go do upadku, przez co zasłużyłby na Gehennę, Jezus zakończył słowami: „Każdy ogniem będzie posolony” (Marka 9:49). Odnosiło się to do każdego, kto by dopuścił do tego, żeby jakieś części ciała doprowadziły go do nieodwracalnego upadku. „Ogień”, jakim według słów Jezusa miał być posolony, to ten, o którym dopiero co była mowa — ogień Gehenny. Co to oznaczało dla człowieka osolonego w ten sposób? Nie to samo, co posypanie solą. Oznaczało zgubę. Kiedy na starożytne miasta Sodomę i Gomorę, leżące w pobliżu Morza Martwego (czyli Słonego), spadł ogień z nieba, inaczej mówiąc gdy zostały ogniem posolone, spotkała je zagłada (Łuk. 17:28, 29). Jehowa Bóg trzyma się tej reguły postępowania ze wszystkimi, którzy sami są sobie winni własnego upadku, tak jak nie odstępował od nierozerwalnego „przymierza soli”. — Kapł. 2:13; Liczb 18:19; 2 Kron. 13:5, BT, uw. marg.
20. Jak mamy usunąć gorszącą rękę, nogę lub oko, aby się uchronić przed ‛posoleniem ogniem’?
20 W jaki sposób powinniśmy odciąć gorszącą rękę lub nogę albo wyłupić gorszące oko, by się uchronić przed ‛posoleniem ogniem’? Wykonanie tego w sensie dosłownym nie wyrugowałoby ani nie zmieniło na lepsze naszych złych pobudek, uzewnętrzniających się za pośrednictwem ręki, nogi bądź też oka. Proces ich usunięcia należy przeprowadzić w sensie przenośnym. Apostoł Paweł wskazał, jak można zastosować radę Jezusa, pisząc: „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z powodu nich nadchodzi gniew Boży”. — Kol. 3:5, 6.
21. Jak należy przeprowadzać ‛zadawanie śmierci’?
21 Dla skutecznego przeprowadzenia takiego ‛zadania śmierci’ musimy realnie panować nad swymi literalnymi członkami ciała, które są ziemskie. Na przykład musimy mieć na wodzy oczy, by nie czytały literatury pornograficznej, nie oglądały demoralizujących filmów lub programów telewizyjnych; nie wolno nam używać rąk do kradzieży albo nieobyczajnych praktyk ani folgować nogom, jeśli ciągną do wyuzdanego tańca lub do zapuszczenia się z jakimś ‛przyjacielem tego świata’ w siedlisko pokus. Musimy w sensie duchowym uśmiercić zamiłowanie do „tego, co jest na świecie”, a więc: „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę tego życia”. — 1 Jana 2:15-17; Prz. 6:16-19.
„SÓL”, KTÓRĄ NALEŻY MIEĆ W SOBIE
22, 23. (a) Do jakiego solenia w końcu nawiązał Jezus? (b) Jaką sól kazał apostołom mieć w sobie? Dlaczego właśnie im?
22 Jezus nie zakończył rozmowy negatywną wzmianką o soli (Marka 9:33-49). Dalej bowiem powiedział: „Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą”. — Marka 9:50.
23 Literalna sól jest na ogół dobrą przyprawą. „Czy miła potrawa bez soli”, zapytał swego czasu Job (6:6), „a ślaz czy w smaku przyjemny”? Sól potrafi z pewnością polepszyć smak potrawy. Kiedy jednak sól będąca w powszechnym użyciu za czasów Jezusa traciła swoją moc, nie dawało się jej oczyścić z obcych domieszek i stawała się niezdatna do gotowania oraz jakichkolwiek celów spożywczych. Nie można jej było tak przyprawić, by się nadawała do czegoś dla ludzi. Trafnie więc Jezus posłużył się w swoim unaocznieniu porównaniem z solą i powiedział do dwunastu apostołów: „Miejcie sól w sobie”. Ale dlaczego właśnie im to polecił? Dlatego, że podczas utarczki słownej, do jakiej doszło między nimi w drodze do Kafarnaum, wykazali brak tej cennej obrazowej soli.
24. Czym jest ta obrazowa „sól”?
24 Tego rodzaju sól przedstawia tę cechę osobowości, która sprawia, że nasze zachowanie wobec drugich jest w dobrym smaku. Dzięki niej nasze słowa są dla innych przyjemniejsze oraz łatwiejsze do przełknięcia i do przetrawienia w umyśle. Bywamy wtedy mile widziani w swoim otoczeniu, ludzie wręcz ubiegają się o możność obcowania z nami. — Prz. 16:21, 23.
25. Jaki korzystny wpływ miewa nawet jedzenie wspólnie literalnej soli?
25 Wspólne korzystanie z soli, na przykład gdy gospodarz stawia ją przed gościem, sprzyja wytworzeniu miłego nastroju i bliższej więzi między spożywającymi posiłek. Sól w swoim czasie służyła nawet do płacenia najemnikowi za wykonane prace (Ezdr. 4:14, Poz). Dla podkreślenia, że posiadanie obrazowej soli wśród cech naszej osobowości jest rzeczą dobrą i cenną, apostoł Paweł również napisał: „Wobec obcych postępujcie mądrze, wyzyskując każdą chwilę sposobną. Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać” (Kol. 4:5, 6). Ponadto zwróćmy uwagę na Księgę Przysłów 15:1.
26. Do jakiego końcowego wezwania Jezusa, skierowanego do apostołów, łatwiej nam się zastosować w wypadku posiadania w sobie obrazowej „soli”? Jaki wynik przyniesie to nam jako jego uczniom?
26 Jeżeli mamy „sól” w sobie i zaprawiamy nią naszą mowę, będzie nam łatwiej osiągać to, o czym nadmienił Jezus na zakończenie rozmowy z dwunastoma apostołami: „Zachowujcie pokój między sobą” (Marka 9:50). Nasze taktowne, rozważne, trzeźwe i łagodne wypowiedzi oraz takież postępowanie na pewno sprzyjać będą rozwojowi pokojowej atmosfery między nami jako uczniami Chrystusa. Okaże się, że jest wśród nas duch Boży, gdyż „owocem (...) Ducha jest: miłość, radość, pokój” (Gal. 5:22). Podobnie „mądrość, która jest z góry, jest przede wszystkim czysta, następnie miłująca pokój” (Jak. 3:17, NP). Posłuszeństwo wobec nakazu Jezusa, by zachowywać pokój, świadczy więc o wysokim stopniu mądrości. Prawdziwi uczniowie Chrystusa wyróżniają się nim spośród zwaśnionego, pełnego rywalizacji i trapionego podziałami świata. Przyczynia się do jedności zorganizowanego ludu Bożego, który się podporządkowuje kierownictwu Chrystusa.
[Ilustracja na stronie 12]
Mieć „sól w sobie” znaczy posiadać tę cechę, dzięki której nasze postępowanie wobec drugich jest w dobrym smaku