-
Jak się pobieraćStrażnica — 1982 | nr 5
-
-
Zgodnie z wyraźną radą Pisma Świętego, żeby pobierać się „tylko w Panu”, Świadkowie Jehowy stanowczo nie popierają wstępowania chrześcijanina w związki małżeńskie z osobą, która nie jest jeszcze ochrzczona i nie służy Jehowie (1 Kor. 7:39). Jeżeli ktoś woli nie zastosować się do powyższej rady biblijnej, musi się liczyć z wieloma problemami i przykrościami, o czym niejeden już przekonał się na własnej skórze (Nehem. 13:25-27). Ale czy taka uroczystość weselna może się odbyć w Sali Królestwa?
Zadecyduje o tym wspomniany komitet. W jednym wypadku może chodzić o kogoś, kto niedawno został chrześcijaninem i chce poślubić osobę, z którą się zaręczył jeszcze przed poznaniem prawdy Słowa Bożego. Innym razem okoliczności mogą być zupełnie odmienne. Dlatego każdą sytuację należy rozpatrywać oddzielnie. Ponieważ nadzorcy znają fakty i wiedzą, jaka może być reakcja otoczenia, więc najlepiej potrafią orzec, co przyniesie wszystkim pożytek.
W niektórych wypadkach pobrały się na Salach Królestwa pary dopiero studiujące Biblię ze Świadkami Jehowy. Na przykład w Danii dwoje zainteresowanych poprosiło, żeby z okazji ich ślubu wygłoszono przemówienie w Sali Królestwa położonej blisko domu narzeczonej, zanim wyjadą do jego ojczystego kraju, do Hiszpanii. Starsi sprawujący nadzór nad zborem wyrazili zgodę. Widzieli, że oboje naprawdę robią postępy na drodze ku zostaniu chrześcijanami, oraz uznali, iż zarówno nowożeńcy, jak też ich przyjaciele i krewni odniosą korzyść z rad biblijnych podanych w przemówieniu weselnym.
Jeżeli więc nadarzy ci się sposobność, by wysłuchać takiego przemówienia wygłaszanego z okazji ślubu w Sali Królestwa albo też w mieszkaniu prywatnym, prawdopodobnie stwierdzisz, że nie zmarnowałeś czasu, lecz spędziłeś go wesoło, godnie i z korzyścią dla ducha. Niektóre sprawy mogą odpowiadać miejscowym zwyczajom. Inne będą wyrazem osobistego gustu młodej pary. Ale usłyszysz też pożyteczny i budujący wykład na temat małżeństwa, opracowany na podstawie natchnionego Słowa Bożego.
-
-
Aktualne wydarzenia w świetle BibliiStrażnica — 1982 | nr 5
-
-
Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
Nic nie znaczący gest
◊ Kiedy prawie dwa lata temu papież Jan Paweł II odwiedził jedną z dzielnic nędzy w brazylijskim mieście Rio de Janeiro, poczuł się podobno tak wstrząśnięty, że zdjął z palca złoty pierścień i przekazał go dla ubogich. „To dla Vidigal” (wspomnianej dzielnicy) — miał powiedzieć do księdza Italo Coelho, który przyjął pierścień w imieniu ludności. Niestety ów pierścień nie ulżył doli nędzarzom. Jak przyznał ksiądz Coelho, został on umieszczony w kościele parafialnym, obsługującym między innymi obszar Vidigal. Sam kościół znajduje się jednak na terenie „Leblon, jednej z najbogatszych dzielnic Rio de Janeiro”, podaje dziennik „New York Times”.
Czy pierścień w ogóle zostanie sprzedany, aby można było za jego cenę wesprzeć tamtejszą biedotę? „Nie zamierzamy go sprzedać, to zupełnie oczywiste”, wyjaśnił ksiądz.
Sytuacja ta przypomina jedną z przypowieści Jezusa, tę o „człowieku bogatym”, który „ucztował wystawnie na każdy dzień”, i pozbawionym środków do życia żebraku imieniem Łazarz, co „pragnął nasycić się okruszynami, które spadały ze stołu bogacza”. Czołowi przywódcy kościelni nie tylko na wzór „bogacza” pędzą życie w luksusach, oferując biednym ze swojego obficie zastawionego stołu jedynie „okruszyny” w rodzaju papieskiego pierścienia; co gorsza, podobnie mało ich obchodzi głód duchowy, na który cierpi lud. Zamiast podawać mu posilny pokarm biblijny, najczęściej rozdają okruchy w postaci świętoszkowatych ceremonii oraz wypowiedzi na tematy polityczne (Łuk. 16:19-22, katolicki przekład ks. Wujka).
Całun „fałszerstwem”
◊ „Całun z Turynu” ma rzekomo ukazywać cudowne odbicie Chrystusa utrwalone na płótnie, którym po śmierci owinięto ciało Jezusa. Uczeni badali ostatnio tę relikwię, a odkrycia jednego z nich skomentowano w gazecie „Post”, wydawanej w angielskim hrabstwie Yorkshire. Otóż dr Walter C. McCrone oświadczył w Brytyjskim Towarzystwie Całunu Turyńskiego, działającym w Londynie, iż dostrzegł mikroskopijne grudki rdzawego tlenku, dokładnie przylegające do powierzchni materiału. Powiedział też, że przypominały one barwniki mineralne używane przez wielu artystów.
Nazwał ów całun po prostu „fałszerstwem” i zaznaczył, że gdyby przeprowadzono próbę datowania węglem radioaktywnym, wiek płótna prawdopodobnie wskazałby na 14 stulecie, przy czym dodał: „W owym okresie tego rodzaju oszustwa były bardzo modne”. Gazeta „Post” nadmienia wszakże: „Chociaż wielu uważa, że zbadanie metodą węglową rozstrzygnęłoby wątpliwości, Kościół jak dotąd przeciwstawia się temu, wysuwając argument, iż zniszczyłoby się przez to część materiału”.
Dr McCrone zapewnił w wywiadzie przeprowadzonym z nim dla 4 programu Radia Brytyjskiego: „Nie nasuwa mi się żadna możliwość, bym się w czymś omylił. Drobiny tlenku żelaza, jakie znalazłem, przekonują mnie, iż wymienione barwniki musiały (...) [być] zastosowane w sposób, którym by je nakładał artysta”. Bez względu na to, czy wymieniony doktor ma rację, czy nie, takie kontrowersje ilustrują wyższość stanowiska prawdziwie chrześcijańskiego: „Przez wiarę bowiem chodzimy, a nie przez widzenie” (2 Kor. 5:7, według katolickiego przekładu ks. Wujka).
Szeroka droga — dokąd?
◊ Rzymskokatolicki teolog Andrew M. Greeley w pewnej swojej wypowiedzi nawiązał do twierdzenia, że „katolicyzm to religia oparta na zasadach, a chcąc być katolikiem, trzeba ich wszystkich przestrzegać”. Oto jego zdanie na ten temat: „Tak nie jest i nigdy nie było”. Zapewnia natomiast: „Można łamać wszelkie zasady, a mimo to w dalszym ciągu być katolikiem”.
Dla przykładu powiada: „Ktoś może tak jak ja, nie pochwalać stosunków przedmałżeńskich. Ktoś może uważać je za grzeszne i chyba będzie miał rację. Ale stąd jeszcze nie wynika, że ci, którzy pochwalają takie postępowanie, tracą tym samym prawo do członkostwa w kościele, ani też nie oznacza to, że wyrzuca się z niego ludzi faktycznie uprawiających te rzeczy”. Następnie Greeley oświadcza: „Genialny duch katolicyzmu zawsze nakazywał zakreślanie jak najszerszych granic i przyjmowanie do owczarni możliwie największej liczby ludzi”.
Ale czy z punktu widzenia Pisma Świętego trzeba w tej postawie dopatrywać się genialności ducha katolicyzmu, czy może raczej głupoty? Jezus odpowiada: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”! (Mat. 7:13, 14, w brzmieniu katolickiego przekładu „Biblia Tysiąclecia”).
Jak zapatruje się Bóg na człowieka niezmiennie podążającego szeroką drogą, wynika z następującego nakazu: „Pisałem wam (...), byście nie przestawali z takim, który nazywając się bratem, w rzeczywistości jest rozpustnikiem, chciwcem, bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku. (...) Usuńcie złego spośród was” (1 Kor. 5:11, 13, BT).
-