-
Model sąduStrażnica — 1967 | nr 24
-
-
dotąd gorliwymi stronnikami judaizmu. — Dzieje 2:41.
22. (a) Jaka była ostatnia prośba „bogacza” i czym powodował się w tym wypadku? (b) Jak Jezus odpowiadał na domaganie się znaku?
22 Niemniej bogacz jeszcze na tym nie poprzestał. Ukazując teraz swoje prawdziwe oblicze i otwarcie zaprzeczając Abrahamowi, powiedział: „Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się.” (Łuk. 16:30) Innymi słowy domagał się największego znaku: kogoś, kto by powstał z umarłych; to uważał za jedyne rozwiązanie. Przez to uniknęłoby się zarówno konieczności głoszenia Słowa Bożego, jak i obnażenia tradycji judaizmu. Nie jeden raz faryzeusze i inni prosili Jezusa „o pokazanie im znaku z nieba”. Jezus odpowiada wtedy: „Plemię złe i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza.” Jonasz był wystarczającym znakiem dla mieszkańców Niniwy, o których Jezus powiedział, że „na kazanie Jonasza się nawrócili, a tu jest coś więcej niż Jonasz”. (Mat. 16:1-4; 12:38-41, BT) Kazania Jezusa były daleko więcej przekonujące i wsparte liczniejszymi dowodami niż u Jonasza. Wynik jednak był taki, jak powiedział Jezus: „Jeżeli nie widzicie znaków i cudów, nie wierzycie.” — Jana 4:48, Kow.
23. Dlaczego ostatnie słowa Abrahama były słuszne i zgodne z faktami?
23 Stosownie do tego również Abraham odpowiedział bogaczowi: „Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie usłuchają.” (Łuk. 16:31) Było to już ostatnie słowo osądzające klasę ludzi przedstawionych przez bogatego człowieka i jego braci. Jeżeli nie słuchają pochodzącego od Boga poselstwa z Pisma świętego, to będą udawać, że nie widzą posłańca Bożego, bez względu na to, czy nim byłby Jezus, czy klasa „Łazarza”. Jezus słusznie oświadczył im: „Badacie Pisma, (...) a one składają świadectwo o mnie”, i dodał: „Gdybyście (...) wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał. A jeśli jego pismom nie wierzycie, jakże uwierzycie moim słowom?” — Jana 5:39, 46, 47.
24. Jakie ostrzeżenie i jaka zachęta wypływa z końcowych słów tej przypowieści?
24 Przypowieść Jezusa kończy się więc stanowczym zasądzeniem, tak wyraźnie się zaznaczającym, jak „wielka przepaść”. Ukazał w niej sprawiedliwe „wyroki” Boże, zarówno przychylne, jak i niepomyślne. Jest ona wymierzona przeciw całemu domowi tych, których „uszy (...) dotknęła głuchota” i którzy „oczy swe przymrużyli, żeby oczyma nie widzieli i uszyma nie słyszeli, i sercem nie rozumieli i nie nawrócili się”. (Mat. 13:15) Wszakże dzięki niech będą Bogu, iż to ostatnie słowo było całkowicie na korzyść klasy „Łazarza”. Nie będzie wcale potrzeby usprawiedliwienia ich odejścia czy porzucenia miejsca łaski u Boga, z którym to miejscem łączą się liczne radujące okoliczności i możność ucztowania przy stole Jehowy.
25. Jakie w związku z tym wyłaniają się pytania co do naszych dni?
25 Czy potrafimy nakreślić rzut tego modelu sądu i zastosować go w całej jego rozciągłości do naszych dni? Czy przypowieść Jezusa mieści w sobie jakąś informację aktualną i dla nas? Czy zdołamy znaleźć dwie przeciwstawne sobie klasy i dostrzec, jak wielka zmiana i odwrócenie sytuacji następuje wprost na naszych oczach? I czy to nam jako jednostkom pomoże zrozumieć, co trzeba czynić, aby po łaskawym osądzeniu przez Boga znaleźć prawdziwe bogactwo?
-
-
Bezpłatne studium biblijneStrażnica — 1967 | nr 24
-
-
Bezpłatne studium biblijne
Pewna niewiasta ze stanu Georgia, będąca świadkiem Jehowy, pisze:
„Kilka miesięcy temu w miejscowej gazecie przeczytałam w rubryce ‚Potrzebna pomoc’ takie ogłoszenie: ‚Chrześcijanka dotknięta wadą wzroku poszukuje osoby, która by codziennie godzinę lub dwie czytała jej Biblię i inną budującą literaturę; oferty kierować telefonicznie pod nr (...)’
„Ponieważ świadkowie Jehowy poświęcają wiele czasu na poszukiwanie osób zainteresowanych Biblią, więc bardzo mnie zaciekawił fakt, że ktoś chce płacić za czytanie mu Biblii. Natychmiast podeszłam do telefonu i zadzwoniłam. Kiedy powiedziałam tej pani, że dzwonię w sprawie ogłoszenia, wyraziła zdziwienie, że ono się jeszcze ukazuje w gazecie. Wyjaśniła, że kilka dni temu zadzwoniła do redakcji, aby je odwołać, gdyż zgłosiły się do niej zaledwie dwie osoby. Jedna z nich od razu zrezygnowała, kiedy się dokładniej dowiedziała, o co chodzi. Drugą była pewna pani z tego samego kościoła co moja rozmówczyni; gotowa była jej czytać za cztery dolary na godzinę. Zainteresowana powiedziała mi jednak: ‚Niestety, mogę płacić chyba najwyżej dwa dolary za godzinę i w takim razie pani z pewnością również nie zechce przychodzić.’
„Zapewniłam ją, że z przyjemnością przyjdę poczytać jej Biblię, i to nie za dwa dolary, lecz całkowicie bezpłatnie. Rozmówczyni wyraziła zdziwienie, że ktoś gotów jest świadczyć drugiemu usługi bezpłatnie, w dodatku osobie zupełnie obcej. Powiedziałam jej, że jestem świadkiem Jehowy, a ludzie ci wiele godzin swego wolnego czasu spędzają na zachęcaniu innych do prywatnego czytania Biblii w domu, jak również pomagają im w tym, osobiście studiując Biblię z osobami zainteresowanymi tą sprawą, ale zupełnie bez żadnych opłat. Umówiłam wizytę w najbliższy piątek.
„W tym czasie najnowszy numer czasopisma „Przebudźcie się!” omawiał temat: ‚Dlaczego na świecie panują takie warunki? — odpowiedź masz we własnej Biblii.’ Miałam więc do dyspozycji wspaniały materiał. Podyskutowałyśmy o warunkach panujących na świecie, odczytując przy tym sporo tekstów biblijnych. Następnie przeczytałam jej z „Przebudźcie się!” jeden z artykułów na ten temat. Zanim się spostrzegłyśmy, już upłynęła godzina. Gdy się zabierałam do wyjścia, owa pani chciała mi wręczyć dwa dolary, przepraszając, że nie może dać więcej. Kiedy odmówiłam, powiedziała: ‚Jeżeli pani nie chce ich dla siebie, to proszę przeznaczyć je na dzieło, w którym pani uczestniczy.’ Wyjaśniłam jej, że gdyby sobie życzyła otrzymywać prosto do domu „Przebudźcie się!” oraz podobne czasopismo „Strażnica”, to owe dwa dolary wystarczą na ich roczną prenumeratę. Mielibyśmy wtedy zawsze coś do czytania, gdy przyjdę. Chętnie się zgodziła, lecz mimo to chciała mi dać jeszcze dwa dolary dodatkowo, od czego oczywiście się uchyliłam.
„Od tego czasu rozpatrzyłyśmy wiele tematów biblijnych i przestudiowałyśmy dwie broszury. Owa pani często mówi, że podczas ostatnich kilku miesięcy dowiedziała się więcej o Biblii, niż podczas wielu dawniejszych lat, kiedy była jeszcze w stanie sama ją czytać. Wciąż zapytuje mnie, gdy zabieram się do odejścia: ‚Czy nie mogłabym panią wynagrodzić w jakiś sposób za poświęcony mi czas?’ Doprawdy rzadko się zdarza takie studium biblijne!”
-
-
Mają piękne nabożeństwa, ale potrzebują Słowa BożegoStrażnica — 1967 | nr 24
-
-
Mają piękne nabożeństwa, ale potrzebują Słowa Bożego
Do redakcji tygodnika „Church and Home” (Kościół i dom), wydawanego przez Ewangeliczny Kościół Zjednoczonych Braci, wpłynął ciekawy list, opublikowany następnie na łamach tego pisma; oto wyjątki: „Liczni nasi przywódcy i niejedni z szeregowych członków uważają, że przyczyna zmniejszania się naszego stanu liczebnego tkwi po prostu we współpracy z Kościołem Metodystów. Ale połączenie dwóch martwych Kościołów żadnemu z nich nie pomoże, najwyżej do pogrzebu potrzebny będzie większy grób. Nie potrzeba nam więcej programów, komitetów, wieczorków (...). Wszystkim nam potrzeba więcej studiować Słowo Boże. (...) Mamy dużo pięknych nabożeństw, ale takie też bywają pogrzeby.”
-