-
Aktualne wydarzenia w świetle BibliiStrażnica — 1977 | nr 14
-
-
żąda łamania praw Bożych, może prowadzić do wszelkiego rodzaju nikczemności. Właśnie dlatego prawdziwym chrześcijanom powiedziano: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dzieje 5:29). W dodatku ci, którzy naruszają prawa Boże, wystawiają siebie na wpływ „złych mocy duchowych w miejscach niebiańskich” — to jest demonów (Efez. 6:12, NW). Tym sposobem zarówno przywódcy, jak i ci, którzy ślepo za nimi idą, łatwo mogą się stać narzędziami w ręku Szatana Diabła, nazwanego w Biblii „bogiem tego systemu rzeczy”. — 2 Kor. 4:4, NW.
„EPOKA LODOWA W SFERZE UCZUĆ”
◆ W książce Free to Be Good or Bad (Swoboda wyboru dobrego lub złego) dr Herbert Holt pisze, że hedonizm, czyli oddawanie się samolubnym uciechom, „szerzy się wśród ludzi jak pożar lasu”. Powiada, że dorastające „nowe plemię” samolubów „napędza porządnego strachu każdemu, kto ceni humanitaryzm ludzki”. Osobnicy ci nie mają wiary w Boga ani w bliźnich. Ponieważ nie troszczą się o dobro drugich, zaznacza Holt, więc rozpoczęli „epokę lodową w sferze uczuć”.
Takich ludzi spotyka się wszędzie i w różnym wieku. Niektórzy z nich są związani małżeństwem, niektórzy są rodzicami. Ale nikt z nich nie traktuje poważnie „ani małżeństwa, ani rodzicielstwa, ani nawet przyjaźni. Wszystko to odsuwają jako złudzenie z przeszłości i krążą po spaczonej orbicie nowo odkrytej swobody”. Następnie Holt dodaje: „Są oni ostatecznym rezultatem zmian społecznych, które na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nabrały zawrotnej szybkości. (...) [Są to] ludzie, którzy nie podejmują się żadnego zadania w społeczeństwie oraz nie poczuwają się do odpowiedzialności za nikogo i przed nikim poza samym sobą”.
Zgodnie z proroctwem biblijnym w obecnych „dniach ostatnich” miało być dużo ludzi ‛pozbawionych naturalnych uczuć, nieprzystępnych dla żadnego porozumienia, bez panowania nad sobą, nie miłujących dobra, lubujących się raczej w rozrywkach niż w Bogu’. — 2 Tym. 3:1-4, NW.
-
-
Pytania czytelnikówStrażnica — 1977 | nr 14
-
-
Pytania czytelników
● Czy odseparowanie się niewierzącego partnera małżeńskiego od swego wierzącego współmałżonka stanowi biblijną podstawę do rozwiązania małżeństwa, skoro Paweł napisał w Liście 1 do Koryntian 7:15 (NT): „Nie jest niewolniczo związany brat albo siostra w takich razach; ale do pokoju nas Bóg powołał”?
Apostoł nie poruszył tu sprawy rozwodu, ale tylko upewnił chrześcijan i chrześcijanki, że nie potrzebują robić sobie wyrzutów, gdy niewierzący partner samowolnie odejdzie, chociaż strona wierząca sumiennie starała się żyć spokojnie ze swym niewierzącym współmałżonkiem.
Paweł słusznie zachęcił wierzącego partnera, aby nie odchodził, jeśli niewierzący ‛zgadza się nadal mieszkać’ z chrześcijaninem. Dlaczego? „Mąż niewierzący zostaje bowiem uświęcony przez żonę, a żona niewierząca przez brata. Gdyby było inaczej, wasze dzieci byłyby nieczyste, a tymczasem są święte”. — 1 Kor. 7:12-14, Poz.
Siłą rzeczy nasuwa się w związku z tym pytanie, w jakiej sytuacji znajdzie się strona wierząca, gdy pomimo jej szczerych starań niewierzący partner odejdzie. Czy z powodu wymuszonej separacji, na którą nie ma żadnego wpływu, powinna czuć się potępiona przez Boga lub uważać, że dzieci nie są święte?
Nie, gdyż apostoł odpowiada: „A jeśli niewierzący chce się rozłączyć, niechże się rozłączy; nie jest niewolniczo związany brat albo siostra w takich razach; ale do pokoju nas Bóg powołał” (NT). Uczyniwszy wszystko, co zgodnie z rozsądkiem mógł zrobić dla uniknięcia separacji, wierzący nie musi więcej narzucać się niewierzącemu, jak gdyby był z nim „niewolniczo związany”. Gdyby strona niewierząca nie odchodziła i była gotowa nadal mieszkać ze swym wierzącym partnerem w warunkach pokojowych, tenże wierzący pozostawałby „niewolniczo związany”, to znaczy w obowiązku dopełnienia powinności małżeńskich. Ale apostoł przyznaje, że wymuszona separacja uniemożliwia wierzącemu zachowanie takiego stanu.
Chrześcijanin zaznaje teraz w pewnej mierze pokoju i może służyć Jehowie, chociaż wskutek separacji musi poniekąd przestawić się pod względem uczuciowym i fizycznym. Ponadto dążenie do wymuszenia pojednania najprawdopodobniej pogorszyłoby napięte stosunki. Może z czasem niewierzący zechce wrócić. Byłoby to mile widziane, gdyby niewierzący miał na celu żyć w pokoju ze swym partnerem i można by było mieć nadzieję, że przyjmie wiarę. Myśl ta znajduje też potwierdzenie w ogólnych wskazówkach udzielonych wcześniej w wersetach 10 i 11, że w razie separacji dana para „niech pozostanie samotna albo niech się pojedna”.
Tymczasem wolno żonie, nawet jeśli jest stroną wierzącą, wszcząć postępowanie prawne w celu zapewnienia środków do życia sobie i dzieciom, skoro uważa to za wskazane i konieczne. Pismo Święte, a w wielu krajach też prawo Państwowe, nakłada na męża i ojca obowiązek utrzymania rodziny.
Jezus nie sugerował, że byłoby w porządku, gdyby po odejściu niewierzącego partnera i uzyskaniu prawnego rozwodu strona wierząca poślubiła kogoś innego. Apostoł Paweł nie wykracza poza ramy wypowiedzi Jezusa, gdy tutaj przedstawia to, co autorytety katolickie nazywają „przywilejem Pawłowym”. Argumentacja jego wyraźnie popiera zachowanie węzła małżeńskiego, a nie zerwanie go. Śmierć oczywiście rozwiązuje małżeństwo. Kiedy jednak obie strony żyją, wtedy tylko „rozpusta” (po grecku: „pornei’a”) daje niewinnemu partnerowi właściwą podstawę do rozwodu oraz uprawnia go do ponownego zawarcia małżeństwa. — Mat. 5:32; 19:9, Poz; 1 Kor. 7:39.
Tak więc wbrew temu, jak niektórzy tłumacze oddają dalszą wypowiedź Pawła (z wersetu 16), słowa te nie zachęcają strony wierzącej do uznania odejścia partnera niewierzącego za sposobność do całkowitego uwolnienia się od niego. Czytamy tam: „A skąd wiesz, żono, czy nie zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, czy nie zbawisz żony?” (NW). Są to pytania retoryczne, nie mające jednak na celu zasugerować — jak twierdzą niektórzy — że partner wierzący podejmuje zbyt wielkie ryzyko, gdy próbuje uratować małżeństwo w nadziei, iż pomoże niewierzącemu osiągnąć zbawienie, i że mądrzej byłoby rozwieść się z niewierzącym, dopóki umożliwiają to okoliczności wynikłe z jego odejścia. Przeciwnie, Paweł kładzie nacisk na dobre strony pozostawania z niewierzącym.
W wersecie 16 w gruncie rzeczy streszcza swoje rady dla wprzęgniętych w nierówne jarzmo, ukazując, że niewierzący partner małżeński, który gotów jest pozostać razem z wierzącym, może jeszcze uwierzyć i dostąpić zbawienia. Jakiż to więc istotny i oparty na miłości powód do nierozchodzenia się! Harmonizuje to także z literą i duchem reszty Chrześcijańskich Pism Greckich, a zwłaszcza z napomnieniem, jakiego Piotr udziela chrześcijańskim żonom, żeby ich niewierzący mężowie „przez samo postępowanie żon zostali dla wiary pozyskani [nawet] bez nauki”. — 1 Piotra 3:1-6.
Najlepszym dowodem na to, że tak należy rozumieć radę apostoła, jest dużo małżeństw, wśród chrześcijańskich Świadków Jehowy, które cieszą się błogosławieństwem Bożym, ponieważ wierzący partnerzy pozostali ze swymi niewierzącymi współmałżonkami. Istotnie, sporo mamy przykładów, gdzie wierzący musieli przejściowo nawet pogodzić się z separacją, ale się doczekali, że poprzednio niewierzący partner podjął wielbienie Jehowy, i odtąd oboje kroczą tą samą drogą ku życiu wiecznemu.
-