-
Oswobodzenie z totalistycznej inkwizycji wskutek wiary w BogaStrażnica — 1966 | nr 15
-
-
Pewnej czerwcowej nocy 1944 roku staliśmy w porcie pod wygwieżdżonym niebem i obserwowaliśmy inwazję Aliantów. Potem wywieziono nas stamtąd starymi stateczkami do St. Malo, następnie pociągiem — po sześćdziesiąt osób w każdym wagonie towarowym — poprzez Francję, Belgię i Holandię z powrotem do Niemiec. Odtransportowanie nas do Austrii uległo zwłoce i wtedy postanowiono zatopić w Zatoce Kilońskiej kilka statków, na których znowu byliśmy zaokrętowani, ale i ten plan spełzł na niczym. W końcu 5 maja 1945 r. uwolniły nas amerykańskie wojska pancerne.
Mniej więcej w tym samym czasie nacisk posuwających się naprzód armii sprzymierzonych spowodował, że bramy różnych obozów koncentracyjnych otworzyły się na oścież i w zbombardowany kraj wyruszyły tysiące wymizerowanych więźniów; szli oni pod strażą, przy czym SS-mani strzelali do każdego, komu zabrakło sił do dalszego marszu albo kto chciał po drodze zdobyć coś z żywności. Wielu wtedy straciło życie. Świadkowie Jehowy pomagali sobie nawzajem w marszu. Często też głosili wieśniakom, u których transport się zatrzymał, a ci wyrażali docenianie przez dzielenie się swoim pożywieniem, co było jeszcze jednym przejawem opieki Jehowy. Wkrótce charakterystyczne stały się radosne słowa pewnego świadka: „Jestem znowu wolny. Dziękuję Ojcu i naszemu Wodzowi Jezusowi Chrystusowi, że mogę wychwalć Jego imię.”
Inkwizycja się załamała.
ODBUDOWA
Duch Jehowy pobudzał nas do działania. Wielu z nas nie miało zamiaru powracać do domu, choćby taki istniał. Zainteresowaliśmy się przede wszystkim posiadłością Towarzystwa w Magdeburgu. Urządzano tam akurat hotel dla Rosjan. Wytłumaczenie radzieckim oficerom, kim są świadkowie Jehowy, okazało się przedsięwzięciem bardzo wyczerpującym nerwy. Prawdopodobnie nigdy nie dałoby się na nowo podjąć naszej pracy we wschodniej strefie, gdybyśmy dzień w dzień nie podkreślali, że główne biuro naszej organizacji w Niemczech zawsze znajdowało się w Magdeburgu i że właśnie stąd mamy zamiar kierować dziełem we wszystkich czterech strefach okupacyjnych. W końcu wyrazili zgodę i w tej części kraju praca ruszyła tak samo, jak gdzie indziej.
Wkrótce udało się w Niemczech na nowo zorganizować zbory. Początkowo głosiliśmy prawie wyłącznie z Biblią i jednym traktatem, ale nareszcie mogliśmy swobodnie spotykać się z sobą i służyć jeden drugiemu pomocą. Podczas owych zgromadzeń krótko po wojnie nasi bracia i siostry nieraz z głodu i wycieńczenia po prostu spadali z krzeseł. Od świadków Jehowy z Ameryki nadeszła wtedy pomoc w postaci paczek żywnościowych, a prócz tego spore przesyłki odzieży od naszych braci z Ameryki i Szwajcarii. Było to ogromną pomocą i spotkało się z wielkim docenianiem.
Z zapałem 9000 z nas zjechało się w roku 1946 na kongres do Norymbergi. W Magdeburgu również odbyło się zgromadzenie przy 6000 obecnych. Trudno sobie wyobrazić wyraz twarzy i gesty Rosjan, gdy usłyszeli nasz śpiew i zobaczyli setki ludzi wyruszających do miejsca chrztu. Wszelkie zbieranie się na ulicach było oczywiście surowo zakazane, ale po wyjaśnieniu, czym jest chrzest, nie stawiali dalszych przeszkód. Owa wolność we wschodniej części Niemiec nie trwała jednak długo.
W 1947 roku przybył do Niemiec prezes Towarzystwa, brat Knorr. Doszło do zatwierdzenia budowy i wydzierżawienia parceli w Wiesbaden, na której teraz stoi nasz powiększony Dom Betel. Tu w Niemczech Zachodnich przeżywaliśmy wiele radości widząc, jak liczba paru tysięcy świadków z końca wojny wzrosła do grubo ponad 70 000 gorliwych głosicieli wesołej nowiny o nowym porządku Jehowy. Moje serce przepełnione jest szczęściem i wdzięcznością wobec Jehowy, który tego wszystkiego dokonał. Bardzo sobie też cenię szczęśliwe tygodnie spędzone w latach 1950, 1953 i 1958 na wielkich międzynarodowych kongresach w Nowym Jorku. Jehowa zgotował dodatkowe zgromadzenia również dla nas tu w Niemczech, jak na przykład w roku 1955, kiedy to w Norymberdze i Berlinie zebrało się 125 000 osób. Jakże wiele mogą zdziałać i ujrzeć słudzy Boży w ciągu niewielu lat!
OSWOBODZENIE PEWNE
Kiedy ateiści byli naszymi współwięźniami w nazistowskich obozach koncentracyjnych, często grozili: „Jeżeli kiedyś zdobędziemy władzę, powywieszamy was, sforę komediantów.” W roku 1950 tam, gdzie mogli dosięgnąć, po obłożeniu świadków Jehowy zakazem rzeczywiście odżyła totalistyczna inkwizycja. Biuro w Magdeburgu zostało ponownie skonfiskowane. I jeszcze raz nasi bracia podjęli rzucone im wyzwanie, pełni wiary w wyzwalającą moc Jehowy.
Czy możesz zrozumieć, dlaczego myśli moje biegną czysto poza linię rozgraniczającą mój kraj i krążą wokół tych świadków, którzy długie lata przecierpieli w obozach nazistowskich, a teraz dalej cierpią po więzieniach? W chwili, kiedy to piszę, jest tam pozbawionych wolności 407 wiernych świadków. Myślę o siedemdziesięcioletnich starcach, takich jak brat X czy brat Y, i o innych niewiele tylko młodszych, jak brat Z, brat A i brat B, z których każdy ze względu na swą wierność wobec Jehowy spędził w sumie już po dwadzieścia lat w rękach okrutnych wrogów Boga.
Doniesienia przenikające do nas świadczą o ufności i odwadze. Nasi bracia pozostają niezłomni, mając zawsze przed oczyma nadzieję Królestwa i stawiając ją przed oczy bliźnim, w ten sposób dzień w dzień okazują, że Jehowa za pośrednictwem Króla Chrystusa panuje pośród swych nieprzyjaciół. Totalistyczna inkwizycja może więzić i nękać lud Jehowy, jeśli On na to zezwala dla świadectwa; ale nic nie może uwięzić ducha Jehowy!
Niechże chrześcijanie żyjący w warunkach totalistycznej inkwizycji oraz ich gnębiciele zapamiętają sobie na zawsze: Jehowa stale był ze swymi świadkami przez cały czas trwania inkwizycji nazistowskiej. Karmił ich i pocieszał, gdy do Niego wołali w wyczerpaniu. Ożywiał i krzepił ich, gdy omdlewali. Tym, którzy pozostali wierni aż do śmierci, zapewnił oswobodzenie przez zmartwychwstanie. A w słusznym, przez siebie wybranym czasie szeroko otworzył bramy i uwolnił swój lud!
Oswobodzenie wskutek wiary w Boga jest rzeczą pewną. Żyjemy u progu Jego nowego porządku sprawiedliwości! Świadkowie Jehowy już śpiewają: „Dzięki niech będą Bogu, który daje nam zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa!” — 1 Kor. 15:57, Kow.
-
-
Cztery słowa, które oznaczały zmianę w panowaniu nad światemStrażnica — 1966 | nr 15
-
-
Cztery słowa, które oznaczały zmianę w panowaniu nad światem
MENE, MENE, TEKEL i UFARSIN — te cztery małe słowa sprawiły, że król pewnego mocarstwa światowego ze strachu niemalże postradał zmysły; dalszym ich następstwem był upadek imperium, zdetronizowanie króla i jego współwładcy oraz objęcie tronu przez kogoś innego, co zarazem oznaczało koniec semickiej dominacji nad światem i przejście jej w ręce Aryjczyków; ponadto jeszcze zdemaskowały całe kapłaństwo pewnego narodu jako przedstawicieli religii fałszywej i ujawniły bezsilność ich bogów, stanowiąc jednocześnie dowód wyższości Jehowy, wielkiego Suwerena. Jakże pustoszące były ich skutki! Te słowa również wymagały okazania niezwykłej odwagi ze strony jednego spośród Żydów przebywających na wygnaniu w Babilonie, lecz w końcowym wyniku dowiodły, iż jego forma wielbienia była właściwym wielbieniem żywego i prawdziwego Boga.
2 Chcąc dobrze zrozumieć, dlaczego te słowa miały tak wielkie znaczenie, trzeba poznać ich tło. W poprzednich wydaniach Strażnicy omawialiśmy podbój Jeruzalem przez Babilon, uciechę Babilonu i wyszydzanie Żydów oraz ich Boga, a także fakt, iż Babilon nie dawał swoim jeńcom żadnej nadziei na wyzwolenie. Ale co więcej, właśnie tej nocy, kiedy się pojawiły owe słowa, rzucona została jeszcze większa obelga na Jehowę, Boga Izraelitów, i jeszcze więcej Jemu urągano; tak więc
-