-
Dobrodziejstwa płynące z zaznawania duchowego bezpieczeństwaStrażnica — 1975 | nr 7
-
-
poniesionej w wierności, a to w ramach obiecanego zmartwychwstania. Kto porzuca Boskie miejsce duchowego bezpieczeństwa, ten nie będzie miał uznania Bożego, nie przeżyje „wielkiego ucisku” i nie ujrzy zbawienia, jakie sprawi Bóg.
39. Jakiej przyjemności powinien każdy z nas pragnąć dostarczyć Jehowie? W jaki sposób możemy dopiąć tego celu?
39 Jehowa z prawdziwą przyjemnością umożliwi nam ujrzenie zbawienia, które sprawi przez swego Syna, Jezusa Chrystusa. Powodowani miłością, pozwólmy Mu doznać tej Boskiej przyjemności w odniesieniu do każdego z nas. Dopniemy tego celu, jeśli zawsze będziemy godnie trwać w „ukryciu” miejsca duchowego bezpieczeństwa, które On zgotował dla swych wiernych wielbicieli. — Prz. 21:31; Apok. 7:9-17.
-
-
„Nie radziłem się ciała i krwi”Strażnica — 1975 | nr 7
-
-
„Nie radziłem się ciała i krwi”
Opowiada Emile Schrantz
KIEDY spoglądam wstecz na liczne lata, które spędziłem w służbie Jehowy, jeden fakt szczególnie rzuca mi się w oczy: „Ani przez chwilę, nie radziłem się ciała i krwi.” Wydaje mi się, że te słowa chrześcijańskiego apostoła Pawła z Listu do Galatów 1:16 (NP) trafnie odnoszą się również do mnie. Na jakiej podstawie mogę tak twierdzić? Otóż na tej, że od początku swego chrześcijańskiego biegu i wiele razy w ciągu późniejszego życia istotnie „nie radziłem się ciała i krwi”, lecz Boga i Jego Słowa.
W młodych latach, co prawda, bardzo mało wiedziałem o Bogu. Wychowywałem się w północnej części Wielkiego Księstwa Luksemburgu, w okolicy zwanej Ösling. Wszyscy tkwiliśmy tam głęboko w przesądach. Na przykład modliliśmy się do „świętego” Albina, by strzegł krowy od chorób, a do „świętego” Celsjusza, by chronił nas od nieszczęśliwych wypadków i zapobiegał niedomaganiom koni. Modliliśmy się do jakiegoś „świętego” nawet o opiekę nad prosiętami.
Ojciec był człowiekiem bardzo religijnym, toteż wszczepiał we mnie pragnienie zostania księdzem. Służyłem już zresztą do mszy w charakterze ministranta. Jednakże wydarzenia związane z pierwszą wojną światową zachwiały zaufanie ojca do księży. Co do mnie, to mówiono mi, że gdy w dwunastym roku życia przystąpię do pierwszej komunii, sam Bóg przybliży się do mnie i będzie to najcudowniejszy dzień w moim życiu. Tymczasem pomimo starannego przygotowania dzień ten przyniósł mi tylko uczucie pustki. Podobny zawód spotkał mnie podczas bierzmowania; nie odczułem najmniejszego przejawu działania ducha świętego, jak mi solennie przyrzekano. Rozwiało się więc moje pragnienie, by zostać księdzem.
Po paru latach za sprawą kolegów mocno się rozpiłem. Niemniej około roku 1930 zacząłem regularnie w każdą niedzielę przesiadywać u jednego z moich braci. Często wspominaliśmy dni naszej młodości; dyskutowaliśmy też o rozczarowaniu, w jakim byliśmy pogrążeni, nie znając Boga ani Jego zamierzeń. Rozmawialiśmy o Biblii, której nigdy nie widzieliśmy na oczy i którą naszym zdaniem mógł mieć co najwyżej ksiądz proboszcz. Brat
-