-
Dlaczego chrześcijanie muszą być inni?Strażnica — 1963 | nr 21
-
-
Swoim postępowaniem wyodrębnili się oni spośród ówczesnego świata. Naśladowali przykład, który im dał Jezus Chrystus.
Założyciel chrystianizmu nigdy nie stracił panowania nad sobą; zmysłowych pożądliwości, którym się oddają ludzie światowi on nie znał. Nie brał udziału w wykroczeniach, wywołanych przez nienawiść i uprzedzenia, ani się nie wtrącał do polityki, przez co byłby się stał współwinnym ohydnego postępowania rządu rzymskiego. W sposób wpadający w oczy różnił się on od skażonego świata i tego żądał też od swych naśladowców. Przy pewnej sposobności rzekł on: „Oni nie są częścią świata, jak i ja nie jestem częścią świata.” — Jana 17:16, NW.
CHRZEŚCIJANIE A ŚWIAT DZISIEJSZY
W ciągu dziewiętnastu stuleci, które upłynęły od tego czasu świat się nie zmienił; wciąż jeszcze jego charakterystycznymi cechami są złe myślenie, niesprawiedliwe postępowanie i przemoc. Apostoł Paweł przepowiedział to słowami: „Wiedz, że w dni ostatnie nastaną czasy krytyczne, trudne do zniesienia. Bo ludzie będą samolubni, miłujący pieniądze, zuchwali, wyniośli, bluźniercy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bez miłującej dobroci, pozbawieni naturalnych uczuć, nieprzystępni dla żadnego porozumienia, oszczercy, nie panujący nad sobą, gwałtowni, nie miłujący dobra, zdrajcy, uparci, nadęci poczuciem własnej godności, miłujący raczej rozrywki niż Boga.” (2 Tym. 3:1-4, NW) Czy chrześcijanie mogliby być takimi ludźmi i oczekiwać, że zostaną uznani przez Boga? Bóg nie zmienił swych praw; one dzisiaj obowiązują tak samo jeszcze jak w pierwszym stuleciu. Wciąż jeszcze żąda On od chrześcijan, aby się upodobniali do Chrystusa, a nie do świata.
Dzisiaj wiele narodów przyznaje się do chrystianizmu, a jednak ich obywatele mało różnią się w swym sposobie myślenia i postępowania od obywateli imperium rzymskiego. Według doniesień prasowych panuje dzisiaj podobne zepsucie moralne jak wówczas. Liczba zbrodniarzy ciągle wzrasta. Na przykład w Stanach Zjednoczonych popełniono trzy lata temu w ciągu roku ogółem 1 861 300 morderstw, zgwałceń, napadów bandyckich, włamań, kradzieży samochodów itp. czyli co trzydzieści dziewięć sekund włamanie. Zbrodnie, nieuczciwość i korupcja polityczna są na całym świecie na porządku dziennym. Prawdziwi chrześcijanie mogą dzisiaj ludziom światowym powiedzieć to samo, co Tertulian wówczas powiedział obywatelom imperium rzymskiego: „Z waszych szeregów pochodzą wszyscy ci, którymi przepełnione są więzienia.”
Kto dzisiaj chce być chrześcijaninem, ten musi być inny niż świat. Czy mógłby bowiem żyć tak jak ludzie światowi, a jednak twierdzić, że chodzi śladami Chrystusa? Czy mógłby brać udział w niesprawiedliwych uczynkach świata i jednocześnie żyć według dobrych zasad chrześcijańskich?
Co apostoł Paweł powiedział o ówczesnym świecie, to odnosi się też do dzisiejszego. Napisał on: „To więc mówię i o tym świadczę w Panu, żebyście nie chodzili dłużej — jak też chodzą narody — w niekorzystnym stanie swych umysłów (...) Utraciwszy wszelkie odczucie moralne oddały się rozwiązłemu prowadzeniu, aby z chciwości uprawiać wszelkiego rodzaju nieczystość. Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa.” (Efez. 4:17, 19, 20, NW) A zatem chrześcijanie muszą być inni, muszą się odróżniać od świata nie swym ubiorem, lecz swym sposobem życia.
Złe owoce, które świat wydaje, pozwalają rozpoznać wpływ jego niewidzialnego władcy. Tym władcą nie jest sprawiedliwy Książę Pokoju, który przez odłączenie się od świata dał chrześcijanom dobry przykład, ani Ojciec niebiański, którego sprawiedliwe prawa określają sposób postępowania chrześcijanina. Paweł powiedział, że ten władca oślepia ludzi względem prawd chrześcijańskich. „Bóg tego systemu rzeczy zaślepił umysły niewierzących, aby nie mogła przeświecać jasność chwalebnej dobrej nowiny o Chrystusie, który jest obrazem Boga.” (2 Kor. 4:4, NW) Apostoł Jan znamionował go słowami: „Cały świat jest pod władzą owego złego.” (1 Jana 5:19) Złe owoce świata odzwierciedlają cechy złego, niewidzialnego władcy świata, Szatana Diabła, głównego wroga Jehowy Boga. Czy chrześcijanin, który chciałby się podobać światu i jego władcy, może jeszcze oczekiwać, że się spodoba Bogu?
ODDZIELNE DROGI
Chrystianizm i świat chodzą oddzielnymi drogami, które prowadzą w różnych kierunkach. Chrześcijanin nie może jednocześnie chodzić obiema drogami. Nie może jednocześnie miłować Boga i systemu rzeczy, który przekracza prawo Boże, nie zważa na Jego radę, sprzeciwia się Jego zamysłowi i prześladuje Jego sług. Jeśli miłuje świat, wtedy jest rzeczą niemożliwą, aby miłował Boga. Tę myśl podkreślił Jan w następujących słowach: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca.” (1 Jana 2:15, NW) Przez miłość do Ojca chrześcijanin automatycznie staje się innym niż świat, gdyż stara się wtedy przestrzegać prawa Bożego. Przez pozostanie na tej drodze może on ujść losu świata.
Jan pokazuje, co czeka świat, gdy mówi: „Świat przemija i tak jest z jego pragnieniem, ale kto czyni wolę Boga, pozostaje na zawsze.” (1 Jana 2:17, NW) Skoro świat i jego pożądliwości przeminą, należy przypuszczać, że przeminą również ci, którzy z nim chodzą tą samą drogą. Jezus wskazał na to, gdy powiedział: „Szeroka i przestronna jest droga, prowadząca do zniszczenia, a wielu jest tych, którzy po niej idą.” (Mat. 7:13, NW) Bóg postanowił zniszczyć system rzeczy tego świata i jego złego niewidzialnego władcę.
Kto by chciał chodzić drogą życia, ten musi być posłuszny Jehowie i lojalnie musi Mu być poddany. Musi miłować Boga i swego bliźniego, trzymać się zasad biblijnych i prowadzić nienaganne życie chrześcijańskie. Miłujący sprawiedliwość, uczciwy człowiek chodzi tą drogą, nawet gdy się przez to różni od świata. On wie, że rzeczą ważniejszą i cenniejszą jest uzyskanie łaski sprawiedliwego Pana wszechświata aniżeli łaski niesprawiedliwego, pełnego nienawiści świata. Nie stosuje się on przeto do świata, lecz do prawdziwego chrystianizmu.
-
-
Chrystianizm a wygodna religiaStrażnica — 1963 | nr 21
-
-
Chrystianizm a wygodna religia
◆ W artykule, który się ukazał w Victoria Colonist 28 stycznia dwa lata temu, ksiądz Frank S. Morley pisał, że w porównaniu z bohaterskimi chrześcijanami pierwszego stulecia dzisiejsi duchowni są zniewieściali. „Przy czytaniu pewnej gazety kościelnej”, pisał on, „natrafiłem niedawno na kilka ogłoszeń, w których uczyniono ponętne propozycje dla obsadzenia osieroconych probostw. ‚Umeblowana plebania z centralnym ogrzewaniem ... dobrze rozbudowane ulice, nowoczesne budynki szkolne’, brzmiało jedno ogłoszenie. Drugie: ‚Wspaniały kościół, bardzo piękna plebania, 10 minut jazdy samochodem do uniwersytetu.’ Dalej mogłem czytać: ‚Całkowicie umeblowana plebania’, ‚komfortowa plebania zbudowana z cegieł, z ogrzewaniem benzynowym, nowy garaż, budynki szkolne w pobliżu.’”
„Gdy Paweł otrzymał zlecenie udania się do Macedonii”, pisał dalej Morley, „nie stawiał on tyle wymagań, jak jego dzisiejsi następcy, lecz starał się jak najprędzej wyruszyć z Barnabaszem do Macedonii”. (Dzieje 16:10) Oni wzięli na siebie wszystko: ataki motłochu, razy, więzienie, niedostatek i inne dolegliwości. A jednak pełnili swą służbę z radością. Jakże różnią się dzisiejsi duchowni od chrześcijan pierwszego stulecia!
-