-
Czy korzystanie z podręczników biblijnych jest zgodne z Pismem Świętym?Strażnica — 1984 | nr 17
-
-
Koryntian, którego dziś nie posiadamy. Czy może chrześcijanie korynccy doszli do wniosku, że nie jest im potrzebny list, który nie wszedł w skład Biblii? Skądże! Cenili go sobie jako ujętą na piśmie pomoc w zrozumieniu i praktycznym stosowaniu prawd i zasad zawartych w Piśmie Świętym.
O innym liście, którego też dziś już nie ma, a który był wysłany do chrześcijan w Laodycei, apostoł wspomniał, kiedy pisał do zboru w Kolosach. Oto jego słowa: „A gdy ten list będzie u was, odczytany, postarajcie się o to, aby został odczytany także w zborze Laodycejczyków, a ten, który jest z Laodycei, i wy też przeczytajcie” (Kol. 4:16, NP). A więc nie tylko pisano listy do różnych zborów, ale te listy były w obiegu między zborami. Gdyby już wtedy była znana dzisiejsza technika drukarska, można sobie wyobrazić, jak skwapliwie skorzystaliby z niej apostołowie, aby dostarczyć ówczesnemu światu jak najwięcej informacji o Jezusie.
Obecnie są do dyspozycji nowoczesne urządzenia poligraficzne i Świadkowie Jehowy korzystają z nich, aby dostarczyć światu jak najwięcej Biblii oraz drukowanych podręczników do studiowania Pisma Świętego. Z biblijnego punktu widzenia nie można temu nic zarzucić. Podobnie jak chrześcijanie, którym usługiwał Tymoteusz, my też musimy czytać Biblię. Potrzeba nam jednak pouczeń, żeby ją zrozumieć, oraz „nawoływania”, abyśmy umieli zastosować w praktyce to wszystko, czego się dowiadujemy.
Podręczniki do studiowania Biblii tylko wtedy są pożyteczne, gdy nie przekręcają Słowa Bożego oraz gdy wysławiają Boga, kierując czytelnika ku prawdziwemu wielbieniu Go, pomagając mu trzymać się z dala od świata, a przybliżać się do Boga, gdy będzie chodził śladami stóp Jezusa Chrystusa. Jesteśmy przekonani, że literatura biblijna rozpowszechniana przez Świadków Jehowy spełnia wszystkie te wymagania.
-
-
Uratowane małżeństwoStrażnica — 1984 | nr 17
-
-
Uratowane małżeństwo
„Rok temu myśleliśmy, że musimy się rozwieść”, donosi pewien mężczyzna z Nowej Kaledonii. Dlaczego tak było? Przyczyna tkwiła w braku porozumienia, różnicy charakterów, kłopotach ze zdrowiem oraz chorobie nerwowej jego żony. Po dziesięciu latach wspólnego pożycia oboje byli przeświadczeni, że ich małżeństwo jest nieudane.
Pewnego ranka żona zwierzyła się ze swych kłopotów sąsiadce, która była Świadkiem Jehowy i opowiedziała jej, jak skorzystanie z praktycznych rad podanych w Biblii często pomaga w rozwiązaniu problemów rodzinnych. Na mężu, który później dowiedział się o tej rozmowie, nie zrobiło to większego wrażenia. Uważał, że nic nie zdoła zmienić temperamentu i osobowości żony. Mimo to żona zaczęła studiować Biblię ze Świadkami Jehowy. Przyswajała sobie zasady biblijne, które jej wyjaśniano, i starała się według nich postępować.
Mąż pisze: „Po kilku tygodniach zacząłem dostrzegać zmiany w jej usposobieniu”. Zaintrygowany tym zgodził się pojechać na zgromadzenie okręgowe, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Przemówienia, które usłyszał, poruszyły go do głębi. Przyłączył się do studium biblijnego prowadzonego z żoną i teraz przyznaje: „Znaleźliśmy fundament, na którym możemy budować naprawdę szczęśliwe życie rodzinne. Ogromną radość sprawia nam obojgu fakt, że możemy rozmawiać z drugimi o sposobie przezwyciężania trudności rodzinnych a właściwie wszelkich trudności, z jakimi trzeba się dziś zmagać”.
-