Uwolnienie się od masturbacji — dlaczego? W jaki sposób?
O MASTURBACJI, czyli samogwałcie, rozmawiano kiedyś tylko cichaczem w prywatnych kołach, nazywając ją „grzechem sekretnym” albo „tajemnym występkiem”. Dzisiaj słowo to weszło niemal w powszechne użycie. Słowniki na ogół objaśniają ją mniej więcej w ten sposób: „Polega ona na drażnieniu własnych narządów płciowych, aż podniecenie osiągnie punkt orgazmu, ale bez obcowania z drugą osobą.” Upowszechnienie tej praktyki trzeba w dużej mierze przypisać współczesnej „rewolucji seksualnej”, która wprowadziła tak zwaną „nową moralność”. Wskazują na to poniższe przykłady obiegowych opinii na ten temat.
W dzienniku Daily News, wydawanym w Chicago, ukazał się nagłówek: „Masturbacja nieszkodliwa dla ciała”. Artykuł zamieszczony pod tymi tłustymi literami wysokości prawie półtora centymetra donosił, że pewien profesor wykładający na uniwersytecie higienę wzywa nauczycieli i doradców młodzieży, by wzięli się za „rozpraszanie lęków i niepokojów” co do tego nawyku. Gdzie indziej można było przeczytać, iż „znany ekspert do spraw seksualnych” podczas lekcji wychowawczej powiedział do uczniów, aby „odtąd śmiało uprawiali masturbację”. Pewna broszurka szeroko rozpowszechniana w szkołach na terenie Francji zaleca masturbację, twierdząc, że „można tym wypełnić wolną lekcję albo nudny wieczór”.
Liczni działacze religijni także zachęcają do tej praktyki. Na przykład pewne sprawozdanie przyjęte przez przytłaczającą większość Walnego Zgromadzenia przedstawicieli 3,1 miliona członków Zjednoczonego Kościoła Prezbiteriańskiego głosi między innymi: „Nie znajdujemy żadnego dowodu na to, by móc z punktu widzenia teologicznego, psychologicznego lub medycznego wypowiedzieć się przeciw masturbacji jako takiej. (...) Niejeden argument przemawia nawet za istnieniem pozytywnych stron masturbacji.” A w pewnym filmie nakręconym staraniem metodystów twierdzi się, jakoby masturbacja była „cenną alternatywą stosunku cielesnego”. W filmie tym pokazano szczegółowo, jak masturbacji mogą się oddawać i osoby płci męskiej, i żeńskiej.
Autorytety z dziedziny medycyny zajmują na ogół takie samo stanowisko. Jeden z lekarzy powiedział: „Podkreślam, że masturbacja jest rzeczą normalną, powszechną, a także nieszkodliwą”.
NAWYK SZEROKO ROZPOWSZECHNIONY
W obecnej erze rozluźnienia obyczajów trzeba się zgodzić z opinią lekarzy, że jest to wręcz sprawa „powszechna”. Spójrzmy na statystyki; pewne poważne dzieło podaje na ten temat: „Wszystkie gruntownie przeprowadzone badania statystyczne, których wynikami dysponujemy, wskazały wyraźnie, że (...) co najmniej dziewięćdziesiąt pięć procent chłopców i młodzieńców między trzynastym a dwudziestym piątym rokiem życia przechodzi okresy nałogowej masturbacji o zmiennej długości.” Co się tyczy dziewcząt, według tego źródła „czterdzieści do pięćdziesięciu procent oddaje się faktycznej masturbacji”.
Niektórzy ludzie utrzymują, iż wobec takich liczb ta praktyka jest „normalna”, natomiast „brak masturbacji u zdrowej młodzieży jest sprawą niepokojącą”.
Co sam sądzisz o tym, czytelniku? Czy zgadzasz się z twierdzeniem, że skoro masturbacja jest ogólnie przyjętą, niemal „powszechną” praktyką, należy ją uważać za normalną i naturalną czynność organizmu? Kłamstwo i kradzież także są obecnie bardzo pospolite, podobnie zresztą jak nałóg palenia tytoniu. Nie będziesz jednak twierdził, że z tego powodu stały się one sprawą naturalną i normalną, prawda? Przeziębienia są doprawdy „powszechne”, ale czy przez to są zjawiskiem normalnym i naturalnym? Jak uważasz?
A co powiemy o twierdzeniu, że masturbacja jest nieszkodliwa? Czy jej równoległe określenie: „samogwałt”, a więc gwałt zadany sobie samemu, straciło już wszelką aktualność? Co ukazują fakty?
SKUTKI TEGO NAWYKU
W wieku XIX, a nawet jeszcze do niedawna, utrzymywało się przekonanie, że masturbacja podważa zdrowie fizyczne, powodując anemię, wyczerpanie, bezsenność, gruźlicę, bezpłodność, niedorozwój umysłowy, zniekształcenia narządów płciowych i jeszcze inne bezpośrednie dolegliwości. Obecnie uchodzi za fakt stwierdzony, że masturbacja nie pociąga za sobą takich skutków. Tylko w skrajnych przypadkach, w których mężczyźni uprawiają masturbację nader intensywnie, badania wykazują bardzo ubogą spermę lub bezpłodność. Pewne dzieło tak podsumowuje opinie lekarzy: „Nie ma dowodów naukowych na to, że masturbacja jest szkodliwa w sensie biologicznym.”
Ale jeśli nawet nie jest biologicznie szkodliwa, to jak przedstawia się sprawa ze zdrowiem psychicznym, życiem emocjonalnym i świadomością moralną człowieka pogrążonego w praktykowaniu masturbacji?
Nie bez znaczenia jest przecież okoliczność, że nawet lekarze, którzy zapewniają nas, iż ten nawyk nie przynosi żadnej szkody fizycznej, czują się zmuszeni nadmienić o jego ujemnym oddziaływaniu na psychikę i uczucia. W wielotomowym dziele Encyclopedia Americana powiedziano: „Ostatnio przyjmuje się pogląd, iż tak często obserwowane negatywne skutki masturbacji (...) nie wynikają ze szkody wyrządzonej ciału, lecz z poczucia winy występującego u osobników osiągających w ten sposób zadowolenie oraz z następczej skłonności do odsuwania się od drugich.”
Oczywiście twierdzi się, jakoby owa świadomość własnej winy pojawiała się tylko dlatego, że od najmłodszych lat wychowuje się dzieci w poczuciu, iż masturbację należy uważać za coś nieprzyzwoitego. Wielu dodaje, że to uczucie winy jest nieuzasadnione. Ale czy tak jest naprawdę?
Większość ludzi przyzna, że właściwie niewielu rodziców poświęca czas na to lub chociaż pomyśli o tym, by omówić z dziećmi sprawę masturbacji. Dlaczego więc chłopiec (albo dziewczyna), po raz pierwszy dopuszczając się masturbacji, mimo wszystko poczuwa się do winy, jakby sam siebie oskarżał? Dlaczego tak się dzieje, że ofiary tego nawyku oddają się swoim praktykom przeważnie potajemnie, ukradkiem?
Dlatego, że masturbacja jest przeciwna naturze. Przyznać trzeba, że małe dzieci niewiele albo w ogóle nic nie wiedzą o stosunkach cielesnych między mężczyzną a kobietą. Ale gdy chłopiec zaczyna dorastać, budzi się w nim wewnętrzna świadomość, która mu podpowiada, że rozładowanie wzrastającego napięcia seksualnego znajdzie u osoby płci żeńskiej, i na odwrót. Masturbacja zaś (tak jak homoseksualizm) lekceważy i pomija ten naturalny porządek rzeczy. Jest to jedna z form ‚zamiany pożycia zgodnego z naturą’ na „przeciwne naturze”. Dają wtedy o sobie znać resztki wszczepionego przez Boga sumienia, które bywa wrodzone wszystkim ludziom, i potępiają taką praktykę, wywołując wewnętrzne poczucie winy. — Zobacz dla porównania List do Rzymian 1:26, 27; 2:14, 15.
Zatem choć liczni psychiatrzy i inni lekarze starają się stworzyć wrażenie, iż świadomość winy z powodu masturbacji należy wyłącznie przypisać „wpływom społecznym i wychowaniu”, to sprawa z powodzeniem może się przedstawiać wprost przeciwnie: istnieje większe prawdopodobieństwo, że tam, gdzie brak takiego poczucia własnej winy, należy to tłumaczyć tym, iż dana jednostka została uprzednio przez kogoś doprowadzona do przeświadczenia, jakoby uprawianie masturbacji było właściwie „normalne”, „naturalne”, a nawet „pożyteczne”. W gruncie rzeczy nowoczesna propaganda jedynie stara się tym sposobem zagłuszyć i wyłączyć sumienie będące darem od Boga.
Ponieważ masturbacja jest „przeciwna naturze”, cierpi na tym psychika człowieka, który ją uprawia. Nawykowe praktykowanie masturbacji paraliżuje jego wyrobienie towarzyskie i rozwój uczuciowy, jak też utrudnia mu zdobycie zdrowego poglądu na płeć odmienną i przybrania rozsądnej postawy wobec ludzi w ogólności. Często potem „zamyka się w sobie” i koncentruje uwagę tylko na własnej osobie. Może też — co bywa nierzadko — przerzucić się w końcu na homoseksualizm; dotychczasowe samodzielne praktyki przestają go zadowalać, wobec czego szuka partnera do wspólnej gry seksualnej. Lekarze i psychiatrzy wprawdzie określają masturbację jako czynność „normalną”, nie mogą jednak zaprzeczyć temu, iż nawykowa masturbacja często okazuje się znaczną przeszkodą w zorganizowaniu sobie później szczęśliwego czy choćby zadowalającego życia małżeńskiego. Fakty dowodzą, że niejednokrotnie nałóg ten utrzymuje się także po zawarciu małżeństwa, aż w końcu jego ofiara czuje się zmuszona szukać pomocy u psychiatry. Dlaczego dochodzi do tego, skoro ta praktyka ma być rzeczą „normalną”, „naturalną” i „pożyteczną”?
Aby całą sprawę móc osądzić z jeszcze większą wnikliwością, dobrze będzie poznać pewne szczegóły z zakresu tego, jaka nas — ludzi — cechuje struktura fizyczna, psychiczna i emocjonalna.
JAKA JEST NASZA BUDOWA
W okresie dojrzewania, gdy chłopiec albo dziewczyna pod względem płciowym przekształcają się w ludzi dorosłych, zachodzi w ich organizmie sporo zmian. Powodują je określone hormony, wydzielane do krwi przez przysadkę mózgową, gruczoły płciowe i inne. U chłopca owe hormony pobudzają jądra do wytwarzania komórek nasiennych. Te z kolei przechodzą do odpowiedniego przewodu, a stamtąd do naczyń magazynujących je w podbrzuszu, które noszą nazwę pęcherzyków nasiennych i znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie pęcherza moczowego. W sytuacji, gdy te naczyńka są pełne, łatwiej dochodzi do pobudzenia zainteresowań seksualnych mężczyzny.
Stąd jest rzeczą naturalną, gdy zdrowy, normalny mężczyzna odczuwa pewną miarę „popędu” płciowego. Małżeństwo daje możliwość zaspokojenia tego popędu. Ale co z tymi, którzy są w stanie wolnym? Czy jeśli nie liczyć nierządu, masturbacja pozostaje jedyną drogą do uwolnienia się spod owego nacisku? A gdy ktoś nie uprawia masturbacji, czy gromadzące się nasienie działa szkodliwie na organizm?
Odpowiedź brzmi: Nie. Istnieją inne sposoby zmniejszenia nacisku seksualnego lub uwolnienia się od niego. Jednym z nich jest tak zwana „sublimacja”, która polega na skierowaniu popędu ku rozmaitym dziedzinom aktywności fizycznej i duchowej. Dorastający chłopiec albo młody mężczyzna bywa dzięki temu stale zajęty i czuje się szczęśliwy, pracując intensywnie nad urzeczywistnieniem różnych projektów lub uprawiając swoje hobby.
A co się dzieje w organizmie z wytworzonym nasieniem? Nie grozi niebezpieczeństwo nagromadzenia się go w takich ilościach, by to wyrządziło ciału jakąś szkodę. W gruncie rzeczy zainteresowania seksualne w głównej mierze podlegają temu, czym ktoś zajmuje umysł. Ponadto organizm mężczyzny normalnie zmniejsza zapasy nasienia przez okresowe zmazy nocne, czyli mimowolny wytrysk nasienia podczas snu. Mniej niż 5 procent dziewiętnastoletnich chłopców podobno nie przeżywa tego zjawiska (ale i u tych, którzy tego nie doznają, niekoniecznie musi to być oznaką jakiejś wady narządów płciowych). U przeciętnego mężczyzny, gdy w nocy pęcherz napełnia się moczem, wzmaga się nacisk na przyległe pęcherzyki nasienne. Może to w trakcie snu od czasu do czasu prowadzić do mimowolnego wydzielenia porcji nasienia.
Na temat owej zmazy nocnej, zwanej także polucją, której często towarzyszy dziwny, bezsensowny albo wręcz niedorzeczny sen, profesor socjologii Herbert J. Miles podaje następujące wyjaśnienie:
„Rosnąca potrzeba opróżnienia pęcherza moczowego powoduje, że ze stanu snu, w którym świadomość umysłu spoczywa, osoba stopniowo przechodzi do czynnej świadomości, charakteryzującej stan przebudzenia. Podczas tego stopniowego przesuwania się ze snu ku przebudzeniu umysł przebywa pewnego rodzaju ‚strefę półmroku’, w której zaznacza się praca podświadomości. Pojęcia i myśli są przemieszane, pogmatwane, i potrafią szybko przerzucać się z jednego wyobrażenia, przeżycia lub działania na inne. Całokształt tych chaotycznych, poplątanych, bezładnych wyobrażeń może także obejmować myśli bądź czynności o zabarwieniu seksualnym, które nie byłyby tolerowane, gdyby tokiem myślenia kierowała świadomość.” — „Sexual Understanding Before Marriage” (Poznanie spraw seksualnych przed małżeństwem), strony 160, 161.
Nikt nie potrzebuje się czuć winnym z powodu takiego wytrysku nasienia albo snów towarzyszących temu zjawisku, chyba że wie, iż uprzednio pozwolił swym myślom krążyć w sposób przesadny i niemoralny wokół spraw seksualnych.
Ale czy przez masturbację nie można bardziej skutecznie i zadowalająco uwolnić się od napięcia seksualnego niż poprzez te nocne polucje?
Nie, gdyż zamiast uwolnić się zwyczajnie i natychmiastowo od tego napięcia, uciekający się do masturbacji stwierdza, że w miarę postępującego podniecania siebie cały jego system nerwowy ulega ogromnemu rozdrażnieniu. Potem ustępuje ono, pozostawiając jednak uczucie niedosytu i niezadowolenia. Już wkrótce ogarnia go znowu nieodparte pragnienie powtórzenia całego procesu. Jest to błędne koło, z którego trudno się wyrwać i które absolutnie nie zapewnia prawdziwej satysfakcji.
Ludzie umysłowo niedorozwinięci i obłąkani notorycznie uprawiają masturbację, co wyraźnie wskazuje, że jest ona anormalna i nienaturalna. Podobny wniosek można wysnuć także z artykułu waszyngtońskiej gazety The Bremerton Sun, gdzie powiedziano, że mnóstwo księży i zakonnic cierpiących na rozstrój psychiczny z upodobaniem oddaje się masturbacji.
CHRZEŚCIJAŃSKI POGLĄD NA MASTURBACJĘ
Wiadomo powszechnie, że w dobie obecnej ludzie tego świata, łącznie z dużym procentem chodzących do kościoła, „utraciwszy wszelkie odczucie moralne” popierają i zalecają przeciwną naturze praktykę, jaką jest masturbacja (Efez. 4:19, NW). W jaskrawym przeciwieństwie do nich prawdziwi chrześcijanie starają się poznać to, co o sprawach seksualnych i moralnych mówi Słowo Boże, Biblia, aby następnie stosować się do tego. Prawdą jest, że takie słowa, jak „masturbacja” i „samogwałt”, w Biblii nie występują. Prawo Mojżeszowe nadmienia o upływie nasienia, ale jak wyjaśniają komentatorzy Pisma świętego, odnosi się to do mimowolnego nocnego wydzielania, a nie do rozmyślnie wywołanego wytrysku nasienia (Kapł. 15:16). Istnieją jednak biblijne zasady, w których zupełnie dobrze mieści się również kwestia masturbacji.
Na przykład w Liście do Kolosan 3:5, 6 powiedziano: „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z powodu nich nadchodzi gniew Boży.” Jak przekonaliśmy się wyżej, masturbacja jest rzeczywiście „złą żądzą”. Zaliczyć ją trzeba też do „nieczystości”, gdyż jest niemoralną praktyką, co ponadto wyjaśnia, dlaczego uprawiający masturbację na ogół wstydzi się samego siebie i ukrywa swój wstrętny proceder przed cudzym wzrokiem.
Chrześcijański apostoł Paweł udzielił trafnej rady na ten temat, pisząc: „Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości.” A w innym miejscu: „Mając przeto takie obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej”. — 1 Tes. 4:7; 2 Kor. 7:1.
A jak u oddanego masturbacji przedstawia się sprawa z „lubieżnością”? Czy jej ‚zadaje śmierć’? Czy przeciwnie, stale ją podsyca i na nowo ożywia, do tego stopnia, że wbrew radzie biblijnej ‚planuje naprzód na korzyść pragnień ciała’? — Rzym. 13:14, NW.
Poprzednio przytoczony werset wspomina też, że ‚zadawać śmierć’ należy między innymi „chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem”. Znajduje to i w tym wypadku zastosowanie, gdyż uczucia uprawiającego masturbację są oderwane od Stwórcy i skierowane na obiekt pożądania, to jest na chciwe narządy rozrodcze, którym przypisano zbyt wielkie znaczenie. Praktyka ta może wręcz graniczyć z bałwochwalstwem, jak w starożytności kult falliczny, tak znienawidzony przez Boga. Zamiast być oddany, ‚całą duszą Jehowie’ (Kol. 3:23, NW), ktoś może się stać niewolnikiem swych popędów cielesnych, zmysłowych pragnień i żądz, i im się całkowicie oddać. „Tacy ludzie” — powiada apostoł — „nie służą naszemu Panu Chrystusowi, ale własnym niskim namiętnościom”, „ich żądze są ich bogiem”. — Rzym. 16:18; Filip. 3:19, An American Translation.
„Autoerotyzm” (co dosłownie oznacza samouwielbienie, zakochanie się w samym sobie, czyli erotyczną miłość do siebie) to dalsze określenie, które trafnie pasuje do masturbacji, gdyż stałe praktykowanie tego nawyku sprawia, że myśli skupiają się wyłącznie na własnej osobie; dany człowiek popada w egocentryzm i samolubstwo, coraz trudniej mu przychodzi nawiązywanie kontaktów z innymi. Dlatego osiąganie zadowolenia przez masturbację niektórzy psycholodzy określają mianem narcyzmu, według imienia mitologicznego boga greckiego Narcyza, który zapałał miłością do własnego odbicia w wodzie i tym zgotował sobie zgubę. Czyż Biblia nie ostrzegła, że „w dni ostatnie” ludzie „będą się lubować w sobie samych”? — 2 Tym. 3:1, 2, NW.
Trzymanie się stanu wolnego, jako „bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni”, ma w obecnym czasie końca wiele zalet (Mat. 19:12; 1 Kor. 7:32-35). Ale niech nikt nie mniema, iż właściwą drogą prowadzącą do tego celu jest uciekanie się do masturbacji. Kluczem do sukcesu w pielęgnowaniu stanu samotnego jest raczej panowanie nad sobą. „Jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie” — to nadal najlepsza rada. — 1 Kor. 7:9.
Ktoś może jeszcze zapyta: — Ale czy tłumienie doznań seksualnych nie zaszkodzi mej osobowości i nie zrujnuje mi systemu nerwowego? — Książka pt. Why Wait Till Marriage? (Po co czekać do ślubu?) odpowiada na to pytanie: „Nie ma żadnego dowodu przemawiającego za tym, iżby panowanie nad sobą szkodziło późniejszemu pożyciu. (...) Właśnie młodzieniec lub dziewczyna, którzy obnoszą się otwarcie ze swymi uczuciami, są w największym niebezpieczeństwie. Osoba opanowana potrafi znieść czekanie.” Nie stanowi to specjalnej trudności, jeśli ktoś ma ducha Bożego, ponieważ owoce tego ducha obejmują także „panowanie nad sobą”. Przyswoiwszy sobie tę cechę, chrześcijanin zdoła ustrzec się wszelkich form samogwałtu, a w zamian za to zebrać wiele korzyści — psychicznych, emocjonalnych i duchowych dobrodziejstw, które dają znacznie większe zadowolenie niż śmiercionośne „uczynki ciała”. — Gal. 5:19-23, NW.
Ale co w ogóle przyczynia się do powstania omawianego nawyku, który niepokoi sumienie tylu ludzi?
ZAPOBIEGANIE I LECZENIE
Jeżeli się zna przyczynę jakiejś przywary, łatwiej jest zapobiegać jej, a także jej się pozbyć. Czy wiedziałeś na przykład, że matki i ojcowie, którzy swe niegrzeczne małe dzieci biją po narządach płciowych, aby je uspokoić, nieświadomie dodają im bodźca do uprawiania w późniejszym okresie masturbacji? Wchodząc w wiek dojrzewania płciowego, chłopcy i dziewczęta nieraz zaczynają się bawić swymi narządami, a gdy nie otrzymają żadnego wyjaśnienia na ten temat, może to niepostrzeżenie przejść w uporczywy nawyk. Jeżeli nawet niektórzy nie wiedzą nic o masturbacji aż do wyższych klas szkolnych, to zapewne tam dowiedzą się o niej albo od kolegów, albo od samych nauczycieli.
Badania wykazują, że dość wysoki procent wypadków masturbacji zależy nie tyle od wystąpienia podniecenia erotycznego, ile od tego rodzaju napięcia i niepokoju, który powoduje też bezsenność. Młodzież i niejeden ze starszych, którzy wskutek problemów natury emocjonalnej żyją w stałym podenerwowaniu, zwracają się do masturbacji szukając w niej ucieczki przed swymi przykrościami fizycznymi i uczuciowymi, a więc traktując ją jako swoisty środek uspokajający, który ma im ze świadomości usunąć zmartwienia. Podobnie osoby cierpiące na nudę, bezrobotni i więźniowie, zwłaszcza jeśli przedtem zażywali narkotyki, często uciekają się do masturbacji.
Kto unika rzeczy, które prowadzą i pobudzają do masturbacji, w znacznym stopniu zapobiega zakorzenieniu się u niego tego natrętnego nawyku. Co jednak może uczynić tysiące osób wciągniętych już w ów nałóg, aby z nim zerwać?
Jest wiele propozycji. Unikaj czytania literatury pornograficznej, jak też przebywania w towarzystwie osób o rozluźnionych obyczajach. Bądź stale pilnie zajęty, intensywnie pracuj fizycznie i umysłowo. Nie pozwól, aby problemy wywoływały u ciebie napięcia, które tylko przyczyniają trosk i przygnębiają myśli. Nie będzie to zbyt trudne, jeśli się zastosujesz do biblijnej rady z Ewangelii według Mateusza 6:25, 33 i z Listu do Filipian 4:8. Nigdy nie bądź odludkiem, najchętniej szukającym odosobnienia. Staraj się spać nocą w pokoju z innymi członkami rodziny. Śpij na boku, nie na wznak ani na brzuchu. Są to niektóre sugestie, mogące ci się przydać w codziennym życiu.
Jeżeli jednak nie pragniesz szczerze zerwania z tym nawykiem, nie możesz się spodziewać, że go zwalczysz. Dopóki „pożądliwość ciała” i „pożądliwość oczu” są silniejsze niż pragnienie podobania się Jehowie, trudno ci będzie osiągnąć oczekiwany rezultat (1 Jana 2:16; zobacz także List Jakuba 1:14, 15). Mając już szczere życzenie, by uwolnić się od tego niepożądanego nawyku, uzbrój się ponadto w nader ważny oręż: siłę woli, zdecydowanie i panowanie nad sobą; inaczej nie wygrasz walki. Nie można także pominąć roli modlitwy, gdyż Jehowa obiecał wesprzeć tych, którzy proszą o pomoc w rozwiązaniu różnych swoich problemów. — Filip. 4:13; Kol. 4:2; 1 Piotra 4:7.
Niektórym bardzo trudno przychodzi nagłe zerwanie z omawianym nawykiem. Skoro więc od czasu do czasu powracają do niego — zwykle w stanie sennej półświadomości — odzywa się w nich głębokie poczucie winy i uważają się za niegodnych dalszego miłosierdzia Jehowy. W takim wypadku nie tylko pomocne, ale często wręcz wskazane jest szukanie pomocy i zachęty u starszego w zborze chrześcijańskim. Jeżeli taki problem dręczy dziewczynę, może się zwrócić o pomoc albo do starszego, albo do dojrzałej, szanowanej siostry chrześcijańskiej. — Tyt. 2:2-4.
Jeszcze jednym bodźcem pobudzającym do zerwania z tym nałogiem może być pragnienie usługiwania w większej mierze zborowi chrześcijańskiemu. Mężczyzna, który „ubiega się” o taki przywilej, powinien wziąć pod uwagę, że jednym z wymagań stawianych chrześcijańskiemu starszemu jest ‚panowanie nad sobą’ (1 Tym. 3:1; Tyt. 1:8, NW). Jeżeli ktoś regularnie i nawykowo uprawia masturbację, to czy odpowiada potrzebnym miernikom? Co prawda ktoś, kto już zajmuje takie stanowisko i miewa nawroty tego problemu, ale walczy z nim i pokonuje go, nie musi się czuć zdyskwalifikowanym. Jednakże kto nałogowo uprawia masturbację i nie panuje nad sobą, temu grozi popadnięcie w jeszcze poważniejsze błędy. Taki raczej nie może służyć za ‚przykład dla trzody’ (1 Piotra 5:2, 3, NW). Zatem pragnienie służenia z miłości Bogu i swoim braciom również potrafi pomóc w uwolnieniu się od praktykowania masturbacji.