Obserwujemy świat
Uwaga, trzęsienie ziemi!
„Katastrofalne trzęsienia ziemi”, podobne do śmiercionośnego wstrząsu, jaki nawiedził Armenię w grudniu ubiegłego roku, „staną się w przyszłości częstsze i bardziej niszczycielskie”, ostrzegli sejsmologowie. Na jakiej podstawie? Jak czytamy w piśmie New Scientist, „ponad jedna trzecia największych i najszybciej rosnących miast świata leży w rejonach wzmożonej aktywności sejsmicznej”. Eksperci oceniają, że do roku 2035 będzie w nich mieszkać około 600 milionów ludzi. Podczas trzęsienia ziemi większość ofiar ginie pod gruzami domów, a „nowe miasta najczęściej ofiarują swym mieszkańcom jedynie dach nad głową, a nie budynki odporne na wstrząsy”. „Wskutek przyszłych trzęsień ziemi ucierpią głównie kraje ubogie, ale i bogate nie są nietykalne. Nawet najlepiej zaprojektowane budowle wstrząsoodporne mogą się zawalić”.
To nie jest brakujące ogniwo
Niedawno minęło 50 lat, odkąd pewien rybak złowił po raz pierwszy żywą rybę trzonopłetwą. Ewolucjoniści sądzili, że gatunek ten wymarł jakieś 80 milionów lat temu, toteż nazwali ją „żywą skamieniałością”. Ogłoszona też została „brakującym ogniwem” między rybami a pierwszymi zwierzętami lądowymi, ponieważ pewne szczegóły jej budowy przypominały płuca i szczątkowe formy nóg. „Obecnie jednak ewolucjoniści, którzy badali żywych przedstawicieli tego gatunku, zgodnie dochodzą do wniosku, że trzonopłetwe nie są brakującym ogniwem”, donosi gazeta The Washington Post, powołując się na brytyjskie pismo Nature, gdzie napisano, iż „cechy trzonopłetwych rzekomo łączące je ze zwierzętami lądowymi, są chyba tylko przypadkowym podobieństwem. (...) Okazało się, że żywe trzonopłetwe nie mają płuc”.
Wypadki w domu
W wypadkach domowych ginie we Francji 12 000 osób rocznie. Większość wypadków zdarza się w kuchni (70 procent), a najwięcej ofiar jest wśród dzieci do lat 5, podaje dziennik Le Figaro. Do najczęstszych przyczyn należą upadki, oparzenia, porażenie prądem, uduszenie torebką foliową i zatrucie środkami czystości. Dla zmniejszenia ryzyka należy już maleńkim dzieciom „prosto, ale stanowczo” powiedzieć, czego im nie wolno ruszać. W artykule czytamy też: „Dzieci nie zawsze potrafią rozróżnić pozwolenie od zakazu. To, że coś jest zabronione, pojmują głównie z tonu głosu”.
„Perła” traci blask
Hiszpania, dawna „perła katolicyzmu”, przestała być „twierdzą wiary i surowej obyczajowości”, zauważono w niemieckim tygodniku Der Spiegel. „Dla młodzieży katolicyzm to tylko etykietka”. Stał się on według obserwatorów rytuałem towarzyskim, „ozdobną oprawą” uroczystości rodzinnych, takich jak wesela czy pogrzeby. „Nawet tradycyjne procesje wielkotygodniowe (...) są nie tyle wyrazem mistycznej pobożności, ile przejawem folkloru świątecznego”. Odwrót od kościoła potwierdzają liczby. Topnieją szeregi duchownych; mniej niż połowa zmarłych księży może być zastąpiona nowymi. Zaledwie trzecia część ludności regularnie chodzi na mszę, a niewiele więcej wierzy, że papież jest nieomylny. Większość kobiet wbrew nauce kościoła katolickiego używa środków antykoncepcyjnych. Każdego roku dokonuje się w Hiszpanii 100 000 sztucznych poronień i przeprowadza 29 000 rozwodów.
Coraz więcej samobójstw we Włoszech
Codziennie odbiera sobie życie 12 Włochów, czytamy w gazecie La Stampa. W ciągu ostatnich 10 lat liczba samobójstw wzrosła o 60 procent i należy do największych w Europie. Dlaczego? Socjolog Ferrarotti uważa, że liczba samobójstw jest wprost proporcjonalna do rozluźnienia więzi między ludźmi. W dzisiejszym społeczeństwie panuje duch zaciekłej rywalizacji, która coraz bardziej odbija się na stosunkach między poszczególnymi osobami a nawet rodzinami, prowadząc często do zupełnego osamotnienia. „Większa część samobójstw to właściwie próby samobójcze, które przez pomyłkę się powiodły”, twierdzi profesor Ferrarotti. „Są one w rzeczywistości wołaniem o pomoc, o wymianę myśli”. Czy można temu jakoś zaradzić? Zdaniem Ferrarottiego „trzeba mieć nadzieję (...) na powstanie społeczeństwa, w którym ludzie znowu będą się interesować drugimi”.
Bank krwi podany do sądu
Po raz pierwszy w USA bank krwi przegrał sprawę o dostarczenie krwi zarażonej śmiercionośnym wirusem AIDS. Pięcioletni dziś chłopiec w miesiąc po urodzeniu dostał transfuzję podczas operacji na otwartym sercu. Adwokat jego rodziny nie tylko dowiódł przed sądem, że bank wykazał niedbałość podczas badania krwi, lecz także, iż z żądzy zysku nie pozwolił, by dawcą był ktoś z najbliższych krewnych. Jak donosi The New York Times, sąd orzekł, że bank krwi dopuścił się zaniedbania, i przyznał chłopcu oraz jego rodzicom odszkodowanie w wysokości 750 000 dolarów.
Tajemnice dawnych rolników
Archeolodzy odkryli, że stara, zarzucona od stuleci peruwiańska metoda uprawy ziemi, może być bardziej wydajna od nowoczesnych. Chodzi o prosty sposób, używany kilkaset lat temu na równinach wokół jeziora Titicaca: Kawałki gruntu o szerokości 4 do 10 metrów i długości 10 do 100 metrów były podwyższone na wysokość 1 metra i oddzielone od siebie kanałami o podobnych wymiarach. W suchej porze roku na polach rozrzucano z kanałów glony jako pokarm dla roślin. Kanały chroniły też rośliny w czasie mrozu, ponieważ woda magazynuje ciepło. Wszystko wskazuje na to, że takie działki lepiej niż zwyczajne znosiły zarówno powódź, jak i suszę. Podczas eksperymentów uprawa roli tą starą metodą dawała nawet dziesięciokrotnie lepsze plony od tradycyjnej, i to bez użycia drogich maszyn i nawozów.
Śmietnik w kosmosie
Zanieczyszczanie środowiska nieustannie rozszerza swój zasięg i objęło nawet przestrzeń kosmiczną. Przez całe lata wysyłano na orbitę różne aparaty, nie troszcząc się o pozostałe po nich szczątki, a teraz zaczyna się to mścić. Konstruktorzy nowych rakiet muszą obmyślać sposoby chronienia ich przed kosmicznym złomem, pędzącym z prędkością prawie 12 kilometrów na sekundę. Przy tej szybkości malutki odłamek „może mieć siłę rażenia granatu”, wyjaśnia The New York Times. Pewien inżynier zaprojektował nawet automatyczną śmieciarkę, która krążąc wokół ziemi demontowałaby i sprzątała kosmiczny złom. Niemniej uporanie się z tym problemem wcale nie jest łatwe. Istnieje wieleset tysięcy kawałków zbyt małych, by je odkryć z ziemi, ale na tyle dużych, że stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeden z uczonych powiedział: „Odrazę i przygnębienie budzi fakt, że nasze środowisko, które powinno być czyste, staje się coraz bardziej zaśmiecone”.
Prostytucja dziecięca na Filipinach
Jak donosi The New York Times, w pewnym miasteczku na Filipinach zatrważające rozmiary przybiera prostytucja dziecięca. Za jej propagowanie zaaresztowano tam w 1988 roku 22 przybyszy. Jeden z nich miał przy sobie setki pornograficznych zdjęć miejscowych chłopców wraz z ich danymi. Dla ukrócenia tych odrażających praktyk powołano Radę Obywatelską na Rzecz Ochrony Dzieci. Tymczasem napotkała ona zdecydowany opór — nawet ze strony rodziców. Bogaci klienci widocznie obsypywali chłopców i ich rodziny kosztownymi podarunkami. Jak ocenia wspomniana Rada, w proceder ten jest uwikłana jedna trzecia dzieci w miasteczku. Co ciekawe, The New York Times dodaje, iż „potężny kościół katolicki niewiele ma do powiedzenia w sprawie prostytucji (...) co jaskrawo kontrastuje z jego energicznym sprzeciwem wobec sztucznych metod kontroli urodzin”.
Martwi duchowo?
Na tablicach ogłoszeń we włoskim miasteczku Manerba, leżącym nad jeziorem Garda, pojawił się niedawno dziwny nekrolog. Ponury plakat z czarną obwódką głosił między innymi: „Parafia ze smutkiem zawiadamia, że po długiej i ciężkiej chorobie spowodowanej turystyką, nudą i nieobecnością umarło duchowo miasto Manerba. Pogrzeb się nie odbędzie, ponieważ zmarli jeszcze trzymają się na nogach. Pragniemy podziękować garstce tych, którzy przychodzą na niedzielną mszę, i każdemu, kto ma zamiar czynić to w przyszłości”. Autorem ogłoszenia był miejscowy wikary, Mario Filippi, który powiedział w wywiadzie dla gazety Il Giornale di Brescia: „Pod koniec lata liczba wiernych zawsze maleje, a frekwencja w kościele z roku na rok niepokojąco spada”. Dodał też: „Wiem, że tak samo jest w innych miejscowościach nad jeziorem Garda. A być może jest to zjawisko powszechne”.