Cypr
KIEDY w I wieku apostoł Paweł wraz z towarzyszami podróży głosili na Cyprze, napotkali ostry sprzeciw. Fałszywy prorok, czarnoksiężnik imieniem Bar-Jezus, próbował wpłynąć na prokonsula i utrudnić apostołowi służbę. Nawiązując do metod, którymi się posługiwał ten człowiek, Paweł otwarcie nazwał go ‛pełnym wszelkiego oszustwa i wszelkiej nikczemności, synem Diabła, nieprzyjacielem wszystkiego, co prawe, który wypacza słuszne drogi Jehowy’ (Dzieje 13:6-12). Również w czasach nam współczesnych niektórzy duchowni na Cyprze uciekali się do podobnych metod, usiłując nie dopuścić do tego, by miejscowa ludność dowiedziała się o wspaniałym zamierzeniu Jehowy co do błogosławienia wszystkim rodzinom ziemi.
Ale nie wszyscy Cypryjczycy zgadzają się z tym, co robią i mówią duchowni. Mieszkańcy tej wyspy słyną z gościnności. Zwykle częstują gościa kandyzowanymi owocami, a jeśli dzień jest upalny, podają mu szklankę zimnej lemoniady, którą może ugasić pragnienie, siedząc w cieniu ciężkiej od gron winorośli.
Panuje tu łagodny klimat. Cypr leży we wschodniej części Morza Śródziemnego, jakieś 100 kilometrów na zachód od wybrzeży Syrii i 60 kilometrów na południe od Turcji. Wyspa ta jest naprawdę piękna. Ciepłe wody Morza Śródziemnego obmywają piaszczyste plaże. Południowo-zachodnią część wyspy przecina łańcuch gór Troodos, gdzie szukający ochrony przed letnim skwarem mogą odpocząć w cieniu aromatycznych sosen. Na każdym kroku spotyka się tu winorośle i figowce, a także oliwki oraz chleb świętojański. W okresie kwitnienia migdałowców wioski wydają się pokryte śniegiem, a gdy kwitną drzewa cytrusowe, wokół rozchodzi się przyjemny zapach. Na terenach wiejskich często widać pasterzy wyprowadzających na pastwiska trzody owiec i kóz. Wiele ludzi wiedzie taki sam tryb życia, jaki prowadzono tu na długo przed nastaniem naszej ery.
Zarys dziejów Cypru
Ta wyspa długości zaledwie 206 kilometrów znajdowała się w sferze wpływów każdego z siedmiu mocarstw światowych opisanych w Biblii, a sześć z nich nawet sprawowało nad nią władzę. Ósma potęga światowa, Organizacja Narodów Zjednoczonych, również zaznaczyła tu swoją obecność w celu utrzymania pokoju między greckojęzycznymi mieszkańcami wyspy a tymi, którzy mówią po turecku.
Chrystianizm dotarł na Cypr w połowie I wieku n.e. Na skutek prześladowań wszczętych po zamordowaniu w Jeruzalem Szczepana niektórzy z rozproszonych uczniów udali się na Cypr i głosili dość licznej społeczności żydowskiej mieszkającej wtedy na wyspie (Dzieje 11:19). Nieco później, w latach 47-48 n.e., na Cypr zawitał Paweł podczas swej pierwszej podróży misjonarskiej. Wśród jego towarzyszy podróży był rodowity Cypryjczyk, który po wylaniu ducha świętego w roku 33 n.e. przebywał w Jeruzalem z apostołami Chrystusa. Nadali mu przydomek Barnabas, co znaczy „Syn Pocieszenia” (Dzieje 4:34-37). Swoją służbę na Cyprze Paweł i Barnabas rozpoczęli od świadczenia w Salaminie na wschodnim wybrzeżu, a potem przemierzyli całą wyspę aż do Pafos na zachodzie. Ruiny Pafos i Salaminy poświadczają, że w czasach, kiedy Paweł i jego towarzysze pełnili tu służbę, były to ważne miasta.
To właśnie w Pafos pomimo niecnych zabiegów czarownika Bar-Jezusa nawrócił się na chrystianizm rzymski prokonsul Sergiusz Paweł. Jak mówi Biblia, był „niezmiernie zdumiony nauką Jehowy” (Dzieje 13:12).
Jakieś 2 lata później Barnabas zabrał swego kuzyna Marka i powrócił na Cypr, by kontynuować ewangelizację (Dzieje 15:36-41).
„Badacze Pisma Świętego to uniwersytet”
Również w czasach nowożytnych jest prowadzona na Cyprze rozległa działalność ewangelizacyjna. Szczerzy ludzie są wdzięczni, że mogą poznawać prosto z Biblii nauki tak różne od ludzkich tradycji. Pierwsza wzmianka o tym, iż pouczenia biblijne dotarły na Cypr, pojawiła się w Strażnicy angielskiej z 1 października 1922 roku. Z opublikowanego w niej listu wynikało, iż pewien ormiański duchowny otrzymał traktat wykazujący, że dusza nie jest nieśmiertelna, że umiera. Był ogromnie wdzięczny za możliwość poznania tej prawdy. Głęboko go jednak niepokoił stan duchowy kościołów na Cyprze. Napisał: „Jest tu wiele (...) budynków kościelnych. Brak jednak życia duchowego; od dawna panuje pod tym względem martwota. Kler prowadzi się dużo gorzej niż zwykli ludzie. Nie pozostało mi nic innego, jak wzorem Jeremiasza lamentować, krzyczeć i płakać. W miarę swoich najlepszych możliwości staram się podawać mleko prawdy Grekom, Ormianom, Turkom i Żydom”. Poza granicami Cypru inni Ormianie także robili, co w ich mocy, by dzielić się z mieszkańcami wyspy prawdą biblijną.
Nieco później, we wrześniu 1924 roku, z USA powrócił do ojczyzny rodowity Cypryjczyk, Kiros Charalambus. Był Badaczem Pisma Świętego i przywiózł ze sobą mnóstwo traktatów Gdzie są umarli? i innych. Udał się na główną pocztę w stolicy wyspy, Nikozji, i wysłał po jednym traktacie wójtowi oraz nauczycielom w każdej wsi i miasteczku. W tamtych czasach pocztę przewożono na grzbiecie osła, a docierała do wiosek raz na tydzień.
Jedną z tych publikacji, traktat zatytułowany Kazalnica ludowa, otrzymał nauczyciel we wsi Ksilofaghu, leżącej na południowym wschodzie wyspy w okolicach słynących z uprawy ziemniaków. Pewnego dnia odwiedził go miejscowy rolnik Andonis Spetsiotis, który bardzo lubił czytać, toteż zaraz zaczął się rozglądać za jakąś lekturą. Dostrzegł traktat i po chwili już zgłębiał jego treść. Potem omówił go z Andreasem Christu, mieszkającym w tej samej wiosce. Z czasem zdobyli i przeczytali więcej publikacji Towarzystwa Strażnica. Nabytą wiedzą dzielili się z drugimi i niektórzy przyłączyli się do nich w studiowaniu Pisma Świętego.
Wśród osób, które okazały zainteresowanie, był Kleopas, teolog cypryjskiego Kościoła prawosławnego. Chociaż miał przyjazny stosunek do sług Jehowy, nigdy nie opowiedział się zdecydowanie po stronie prawdy. Mawiał jednak: „Katolicyzm to przedszkole. Protestantyzm to szkoła podstawowa, a Badacze Pisma Świętego to uniwersytet”.
Ale nie każdy wypowiadał się życzliwie o Badaczach Pisma Świętego. Głosząc nieoficjalnie, Andonis Spetsiotis i Andreas Christu ściągnęli na siebie gniew mieszkańców wioski. Doniesiono na nich arcybiskupowi Cypru, który wysłał teologów, by przeciwdziałali pracy tych dwóch braci. W ciągu następnych dwóch lat odbyło się kilka dyskusji między teologiem a bratem Spetsiotisem. Nie wynajmowano w tym celu żadnej sali. Rozmowy toczyły się w kawiarni, gdzie zwykli się spotykać tamtejsi mieszkańcy. W końcu obu braci wydalono z Kościoła prawosławnego i pozbawiono prawa do ślubu i pogrzebu. Kiedy umarło dziecko Andreasa Christu, duchowny faktycznie odmówił pochowania go na wiejskim cmentarzu, jeśli ojciec nie przyjdzie do kościoła w niedzielę na poranne nabożeństwo. Jak się to skończyło? Andreas nie poszedł do kościoła, a dziecko i tak pochowano.
W tym samym czasie poznał prawdę inspektor sanitarny z pewnej wioski w okręgu Nikozji, Trifon Kalojiru. Kiedy z racji wykonywanego zawodu odwiedzał różne wioski, demaskował nauki o piekle i Trójcy, skutecznie posługując się Biblią. Jednakże gdy wskutek choroby amputowano mu nogę, ludzie zaczęli szydzić, iż to Bóg ukarał go za zmianę religii. Bardzo mu to ciążyło, podobnie jak Jobowi, gdy wysłuchiwał pokrętnych argumentów rzekomych przyjaciół (por. Joba 4:7, 8; 12:4). Niemniej brat Trifon dochował wierności aż do śmierci w roku 1960.
Gorliwi pionierzy szerzą dobrą nowinę
W roku 1934 przybyli tu z Grecji dwaj pionierzy, bracia Matheakis i Triandafilopulos, dzięki czemu dzieło na wyspie nabrało rozmachu. Biuro Główne w Brooklynie wysłało im 43 kartony książek, głównie w języku greckim i tureckim. Obaj bracia byli bardzo gorliwi, choć początkowo musieli przełamywać mur obojętności. Kler rozgłaszał wszędzie, że są oni komunistami lub protestantami, i ostrzegał, iż próbują zmieniać drugim religię. Jednakże mieszkańcy większych miast, zwłaszcza przedsiębiorcy, byli ciekawi i chcieli się czegoś dowiedzieć o tej „nowej religii”.
Pionierzy otrzymali z Brooklynu nazwiska kilku prenumeratorów czasopism Towarzystwa. Jednym z nich był wspomniany teolog Kleopas. Zamówił on sporo publikacji Towarzystwa i nawet kilka razy podejmował pionierów obiadem. Ponadto zaprosił brata Matheakisa do Klubu Helleńskiego w Larnace, a przedstawiając go tam, powiedział, że jest to ‛człowiek z Aten reprezentujący organizację, która publikuje pożyteczne książki objaśniające Biblię’. Tego wieczora brat Matheakis rozpowszechnił 84 książki i 120 broszur oraz pozyskał 10 prenumeratorów Złotego Wieku.
Z Larnaki, leżącej na południowo-wschodnim wybrzeżu, obaj pionierzy udali się do odległej o 26 kilometrów wioski Ksilofaghu, gdzie się spotkali z Andonisem Spetsiotisem i Andreasem Christu. Ci ostatni dokładali wszelkich starań, by opowiadać drugim o tym, czego się dowiedzieli, a sami nie posiadali się z radości, że mogli dokładniej zrozumieć Pismo Święte. W ich wiosce założono pierwszy zbór Świadków Jehowy na Cyprze.
Następnie pionierzy wybrali się do Famagusty, leżącej w pobliżu ruin starożytnej Salaminy wśród wiatraków i gajów pomarańczowych. Kiedy głosili w tych okolicach, otrzymali list od Towarzystwa. Poinformowano ich, że z Egiptu przybędzie im na pomoc małżeństwo nazwiskiem Laghakos, mówiące po grecku. Jakaż to miła wiadomość! Po przybyciu Laghakosów wspólnie postanowiono, że para ta skoncentruje się na miastach, a pozostali pionierzy będą świadczyć na terenach wiejskich.
Wkrótce powstał następny zbór, tym razem w Nikozji. W otoczonej murami starej części miasta mieszkało sporo Turków cypryjskich i bracia spotykali się w domu pewnego muzułmanina.
Powoli zaznaczył się dalszy wzrost. Niektórzy bracia narodowości greckiej podejmowali służbę pionierską. Jednym z nich był Christos Kurdelidhis, niewysoki mężczyzna, w którego jasnoniebieskich oczach krył się zawadiacki błysk. Brat ten dał piękny przykład odwagi i lojalności. W ciągu 17 lat służby pionierskiej opracował niemal wszystkie z 650 wiosek na wyspie. Nie miał łatwego życia. Kiedy nie okazano mu gościnności, często sypiał pod gołym niebem. Nawet śmierć tego brata nastręczyła sposobność dania szerokiego świadectwa. Ksiądz w rodzinnej wsi Christosa odmówił zgody na pochowanie go na miejscowym cmentarzu. Złożono więc zażalenie do komisarza okręgowego. W końcu pogrzeb się odbył, a wykładu nad grobem brata wysłuchało 150 osób.
Potem brat Triandafilopulos wrócił do Grecji, a małżeństwo Laghakosów wyjechało do Syrii i tym samym pierwotna grupka pionierów się rozproszyła. Jednakże w roku 1938 dobrą nowinę obwieszczało czterech miejscowych pionierów i siedmiu głosicieli zborowych, a na Pamiątkę śmierci Chrystusa przyszło 40 osób.
W tym samym roku zetknął się z prawdą Panajotis Ghawrilidhis. Zainteresowała się też rodzina z sąsiedztwa, składająca się z matki i trzech córek. Mimo ostrych prześladowań wszyscy razem utworzyli grupkę zajmującą się studiowaniem Biblii oraz służbą w wiosce Polemidhia. Brat Panajotis tak opowiadał o reakcjach jej mieszkańców: „Kiedy spotykaliśmy się w naszym małym gronie, zwykle słyszeliśmy głośne łomotanie w drzwi i okna. Pewien mężczyzna był tak przeciwny, że wtargnął do domu sióstr i je pobił. Mnie także trzeba było opatrzyć w szpitalu. Ciekawe jednak, że kilka dni później ten sam człowiek wracał z pracy do domu na skrzyni ciężarówki i podczas przejazdu przez most spadł do rzeki i się zabił”.
Cenzura wojenna
W czasie drugiej wojny światowej wykorzystano przepisy o cenzurze, żeby konfiskować literaturę Towarzystwa Strażnica. Bracia na Cyprze przestali otrzymywać wysyłane im czasopisma do studiowania Biblii. Składowano je w głównym urzędzie pocztowym w stolicy.
Jak sobie radzili ci Świadkowie, nie mając dosłownie żadnych publikacji? W służbie polowej rozpowszechniali odbite na kartkach fragmenty wcześniejszych wydawnictw Towarzystwa. Kiedy od czasu do czasu docierał do nich egzemplarz Strażnicy, szybko ją tłumaczyli i wspólnie studiowali. W tym okresie organizowali też zgromadzenia. A ponieważ liczba głosicieli rosła, powstał następny zbór.
Wreszcie na kilka miesięcy przed końcem wojny oddano braciom 3000 czasopism i 17 kartonów książek. Oczywiście pracownicy poczty obserwowali, jak rośnie stos tych publikacji, i niektórzy okazali zainteresowanie. Dzięki temu rozpowszechniono wśród nich 45 książek.
Czy wolno zawierać małżeństwa?
O istnieniu Świadków Jehowy przypominano urzędnikom w jeszcze innych okolicznościach. W roku 1939 brat Matheakis chciał się ożenić. Ale w tamtych czasach Świadkom Jehowy na Cyprze nie było łatwo zawrzeć małżeństwo. Dlaczego? Otóż władze nie uznawały ich wyznania, więc nie mogli dostać zezwolenia na ślub cywilny. Wojna utrudniała próby skontaktowania się z Biurem Głównym w Brooklynie w celu zasięgnięcia porady. W końcu londyńskie Biuro Oddziału wydało dokument poświadczający, iż Świadkowie Jehowy na Cyprze są związani z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Badaczy Pisma Świętego w Anglii. Na podstawie tego dokumentu władze brytyjskie na Cyprze zgodziły się, by brat Matheakis otrzymał ślub cywilny.
W ciągu następnych lat to wierne małżeństwo stało się znane z gościnności. Ich dom był zawsze otwarty dla braci, którzy do dziś pamiętają, z jaką życzliwością odnosili się do wszystkich będących w potrzebie.
Przybycie absolwentów Gilead
Pierwszym absolwentem Gilead wysłanym na Cypr był Andonios Karandinos, Grek mieszkający w USA. Przyjechał tu w roku 1947, gdy na wyspie działało zaledwie 33 głosicieli Królestwa. Kiedyś brat ten był marynarzem, więc odznaczał się tężyzną fizyczną. Potrafił też zdecydowanie bronić prawdy, co miało istotne znaczenie w obliczu ostrego sprzeciwu, z którym się spotykał podczas służby na Cyprze.
Szczególnie zaciekły sprzeciw wywołało rozpoczęcie świadczenia z czasopismami na ulicach. W Famaguście nieustannie dokuczał braciom pewien człowiek, którym posługiwał się Kościół. Nieraz podburzał ludzi przeciw Świadkom. Kiedyś brat Karandinos został otoczony przez tłum, co spowodowało zator na ulicy. Zarówno naszego brata, jak i sprawcę zajścia postawiono przed sądem i obu ukarano grzywną. Nie był to bynajmniej odosobniony wypadek. Czasami bracia musieli wzywać policję, by wyrwać głosicieli z rąk wzburzonego tłumu.
W roku 1948 bracia ogromnie się ucieszyli z przybycia dwóch następnych misjonarzy, którzy musieli opuścić Grecję. W maju owego roku przyjechał też na Cypr absolwent ósmej klasy Gilead, Don Rendell, któremu polecono opuścić Egipt. Tego samego roku Towarzystwo otworzyło na Cyprze Biuro Oddziału, a jego nadzorcą został Anthony Sideris. W następnych latach przydzielano tu dalszych absolwentów Gilead, a w niektórych większych miastach otworzono domy misjonarskie. Bracia ci dużo pomagali zborom we wdrażaniu postanowień teokratycznych i przewodzili w zaprawianiu głosicieli do służby polowej.
Zanim jednak zaczęli pomagać, musieli się nauczyć greckiego, a próby posługiwania się tym językiem były czasem bardzo zabawne. Pewien brat na przykład, przytaczając werset z Objawienia 12:7, powiedział, że smoka pokonali „Michał i Anglicy”, zamiast „Michał i jego aniołowie”, ponieważ po grecku słowo „aniołowie” jest bardzo podobne do „Anglicy”. Niemniej większość ludzi z uwagą słuchała obcokrajowców, którzy starali się mówić ich językiem. Nowo ochrzczony brat powiedział do jednego z misjonarzy: „Kiedy do mnie zapukałeś, ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, że chociaż jesteś cudzoziemcem, starałeś się nauczyć mojego języka. Postanowiłem więc zainteresować się tym, z czym przyszedłeś”.
Kościół rozbudza zainteresowanie Świadkami
Chociaż w roku 1948 na wyspie działało przeciętnie zaledwie 50 głosicieli Królestwa Jehowy, Kościół prawosławny poczuł się zobowiązany ‛skończyć z tą herezją’. Jaką obrano metodę? Wydano oskarżycielski list, który ukazał się drukiem w wielu dziennikach i został odczytany we wszystkich kościołach na wyspie. Wysyłano dzieci, żeby go roznosiły po domach, a poza tym przyklejano go na ścianach oraz na słupach telegraficznych. Napiętnowano nas jako pozbawionych patriotyzmu antychrystów oraz agentów syjonizmu.
Jak reagowali na to słudzy Jehowy? Ludzie zainteresowali się teraz Świadkami i chcieli wiedzieć, dlaczego Kościół tak ostro nas zwalcza. Bracia podjęli więc czteromiesięczną kampanię, w trakcie której do rąk ludzi trafiło 72 000 broszur — siedem razy więcej, niż wynosiła łączna liczba publikacji rozpowszechnionych w ciągu całego poprzedniego roku. Dzięki temu Cypryjczycy mogli się dowiedzieć, czego uczą Świadkowie Jehowy. Wiele osób czytało nasze publikacje z czystej ciekawości. Trzeba też dodać, że niektórych braci bito i obrzucano kamieniami. W Limassol brata i siostrę postawiono przed sądem, oskarżono o prozelityzm i sianie zamętu, po czym skazano na miesiąc więzienia.
Dyskusja w siedzibie arcybiskupa
W tym samym okresie Don Rendell spotkał w Nikozji wpływowego mężczyznę, który był blisko związany z Kościołem prawosławnym. Nieco później brat Rendell tak opisywał to zdarzenie: „Po ciekawej rozmowie zostawiłem mu książkę ‚Niech Bóg będzie prawdziwy’, a kiedy znów do niego zaszedłem, chciał się dowiedzieć czegoś więcej. Oświadczył jednak, że chętnie posłuchałby dyskusji między mną a arcybiskupem cypryjskiego Kościoła prawosławnego, który jest jego dobrym znajomym. ‚Czy przystałby pan na to?’ — zapytał.
„Nadzorca oddziału brat Sideris zgodził się towarzyszyć mi podczas wizyty w pałacu arcybiskupa. Kiedy przybyliśmy na miejsce, powiedziano nam, że arcybiskup jest ‚niedysponowany’, ale możemy porozmawiać z teologiem związanym z trybunałem kościelnym. Po dłuższej dyskusji zapytałem owego człowieka, jakie stanowisko zająłby Kościół prawosławny, gdyby zachodziła sprzeczność pomiędzy Biblią a tradycją kościelną. Odrzekł, że Kościół uznałby tradycję. Teolog ten tak zresztą czynił. Kiedy odczytaliśmy List do Kolosan, rozdział 1, werset 15, gdzie napisano, iż Jezus jest ‚pierworodnym wszelkiego stworzenia’, zaraz zawołał: ‚To herezja Ariusza!’ Nie było już najmniejszych wątpliwości, kto naprawdę broni Biblii”.
Bezpłatna reklama
Pomimo nieustannego sprzeciwu przeciętna liczba głosicieli wzrosła ze 141 w roku 1949 do 204 w 1950, a na uroczystość Pamiątki przybyło 241 osób. W tym samym roku w mieście Pafos, gdzie niegdyś głosił apostoł Paweł, zorganizowano zgromadzenie obwodowe. Wynajęto na ten cel kino, ale miejscowy biskup i inni wpływowi obywatele miasta zaczęli wywierać presję na właściciela, aby go nakłonić do zerwania umowy. Rada Miejska próbowała nas zmusić do odwołania zgromadzenia i ograniczyła dozwoloną liczbę publiczności w kinie, a także nałożyła wygórowany podatek za użytkowanie budynku. Próbowaliśmy nawiązać kontakt z brytyjskim komisarzem okręgowym, by rozstrzygnąć tę sprawę, ale utrudniano nam dostęp do niego. Wobec tego nadzorca oddziału, pochodzący z Wielkiej Brytanii, udał się osobiście do domu komisarza i wyjaśnił, że miejscowi urzędnicy nękają Świadków Jehowy. Komisarz udzielił nam pomocy, co przyjęliśmy z ogromną wdzięcznością. Tuż obok kina udostępniono nam spory plac, gdzie było dosyć miejsca dla tych, którzy nie zmieścili się w środku.
Biskup Pafos wpadł we wściekłość. Podobnie jak w starożytności czarnoksiężnik Bar-Jezus usiłował odwieść prokonsula rzymskiego Sergiusza Pawła od orędzia, które głosił Paweł, tak teraz biskup przywołał na pomoc wszystkie swe cudotwórcze „zaklęcia kościelne” (porównaj Dzieje 13:6-12). Rozpowszechnił ulotkę powiadamiającą, że dwóch pionierów mieszkających w okręgu Pafos zostało ekskomunikowanych. Wkrótce potem puścił w obieg następną ulotkę, przedstawiającą Świadków Jehowy jako zwolenników „herezji zwanej chiliazmem”, która jak powiedziano, była „szatańskim wybrykiem chorej wyobraźni ubiegłego stulecia”. Młodzi ludzie, którzy z polecenia Kościoła rozpowszechniali te ulotki, stawali obok każdego głosiciela świadczącego na ulicy. Podsuwali szkalujące nas ulotki każdemu, kto przejawiał zainteresowanie naszą działalnością.
Do ataku na lud Jehowy przyłączyły się też niektóre, choć bynajmniej nie wszystkie gazety. W roku 1950 w czasopiśmie New Political Review, ukazującym się w Pafos, oznajmiono: „W naszym okręgu są już setki czcicieli Jehowy. Jutro będą ich tysiące i zagrożą istnieniu naszego Kościoła. Dlatego nasz Święty Synod i nasi biskupi koniecznie powinni natychmiast coś postanowić w tej przykrej sprawie i bezzwłocznie przystąpić do działania”. A w gazecie Paphos z 4 maja 1950 roku najwyraźniej chciano przypiąć łatkę Kościołowi, gdy napisano: „Odpowiedni klimat dla rozwoju wierzeń chiliastycznych stworzyły z jednej strony nędza i ubóstwo, panujące w niektórych wioskach, a z drugiej rozległe dobra będące własnością klasztorów i Kościoła. Przytoczmy choćby przykład wioski Episkopi, gdzie prawie cała ziemia należy do Kościoła, a mieszkańcy pracują niczym niewolnicy, dzierżawiąc ziemię lub odrabiając pańszczyznę. (...) Nie powinno więc nikogo zdziwić, jeśli połowa mieszkańców tej wioski stanie się Świadkami Jehowy. (...) Biorąc powyższe pod uwagę, Kościół cypryjski powinien pojąć, że nie zwycięży, jeśli będzie prowadzić papierową wojnę. Chiliaści odkryli piętę achillesową kleru (...) Zwalczanie ich ulotkami nie wystarczy”.
Cały ten rozgłos spowodował, że Świadkowie Jehowy znaleźli się na ustach wszystkich mieszkańców. Chcąc zaspokoić rozbudzoną ciekawość, sporo ludzi przybyło do kina na wykład publiczny. Wysłuchało go co najmniej 500 osób.
Pierwsza wizyta prezesa Towarzystwa
W grudniu 1951 roku ogromną radość sprawiła braciom na Cyprze wizyta brata Knorra, któremu towarzyszył Milton Henschel. Trzydniowe zgromadzenie zorganizowane z tej okazji odbyło się w kinie Royal. Był to bardzo nowoczesny budynek, toteż brat Knorr powiedział: „Chcielibyśmy mieć w Nowym Jorku takie miejsce na nasze zgromadzenia obwodowe”. Kongres zaplanowano na trzy dni, ale ponieważ kino Royal znajdowało się w części mieszkalnej starego miasta, na wykład publiczny brata Knorra wynajęto kino Pallas. Podjęto starania, by nadać temu przemówieniu duży rozgłos. Na ścianie kina Royal rozpięto cztery duże transparenty w języku greckim i angielskim. W całej stolicy rozmieszczono 200 plakatów. Na ekranach największych kin wyświetlano informacje o tym wydarzeniu. Do gazet angielskich, greckich i tureckich podano ogłoszenia zapowiadające wykład publiczny „Czy religia sprosta kryzysowi światowemu?” Nic dziwnego, iż w redakcji czołowej gazety komunistycznej powiedziano nam, że nie mogą opublikować ogłoszenia tej treści, ponieważ wykład ‛jest sprzeczny z linią partii’. Z kolei redaktorzy poczytnego dziennika nacjonalistycznego oznajmili, że ‛muszą najpierw uzyskać zgodę arcybiskupa’.
Biorąc pod uwagę cały ten rozgłos, zastanawialiśmy się, jak zareagują nasi przeciwnicy religijni. Wkrótce dali o sobie znać. Pewnej nocy zerwano transparenty na kinie Royal. Powiadomiliśmy policję. Arcybiskup wydał ulotkę, w której nawoływał: „UWAGA! TRZYMAJCIE SIĘ Z DALA OD MILLENNARYSTÓW!” Napisano tam między innymi: „Spójrzcie! Zaprosili cudzoziemca, żeby ich popierał. (...) Są to wilki w owczej skórze, które przybyły pożreć rozumne owieczki Chrystusa. (...) Nie podchodźcie do nich, nie zwracajcie na nich żadnej uwagi. Lekceważcie ich, a może odzyskają zmysły i się poprawią. [Podpisano:] ŚWIĘTY URZĄD ARCYBISKUPI”.
Czy brat Knorr będzie mógł bez zakłóceń wygłosić wykład publiczny w kinie Pallas? Oddajmy głos naocznemu świadkowi. Don Rendell wspomina: „Przyszedłem pod kino tuż po dziesiątej. Na zewnątrz przy wejściu stała policja, a wokół kręciła się grupa młodych ludzi z zamiarem dostania się do środka i wszczęcia zamieszania. Bracia, którzy znali wielu tych rozrabiaków, pomagali policjantom trzymać ich z dala od wejścia. Musiałem się przez nich przecisnąć, żeby dostać się do środka. O wpół do jedenastej brat Knorr rozpoczął swoje przemówienie do 420 osób. Ale podburzeni przez Kościół chuligani stojący na zewnątrz zaczęli tłuc w drzwi. Policja szybko zainterweniowała. Zastanawialiśmy się jednak, jak wyjdziemy z kina po zakończeniu programu. Bracia postanowili, że z pomocą policji zatrzymają awanturników przed kinem. Tuż po przemówieniu poproszono nas, byśmy po cichu opuścili budynek tylnym wyjściem, i w ten sposób całkowicie uniknęliśmy konfrontacji”.
Dzwony kościelne nawołują do kolejnego ataku
W roku 1952 Famagusta była uroczym miasteczkiem nad długą piaszczystą plażą, otoczonym gajami pomarańczowymi i cytrynowymi. Leży na wschodnim wybrzeżu wyspy niedaleko ruin starożytnej Salaminy, w której głosił apostoł Paweł i jego współtowarzysze. Niemniej od inwazji tureckiej w roku 1974 większa część miasta opustoszała i mieszka tam zaledwie garstka ludzi. Jednakże w roku 1952 Świadkowie Jehowy zaplanowali zgromadzenie w tutejszym kinie. Dobrze wiedzieliśmy, że Kościół prawosławny wydał nam bezpardonową wojnę, i pamiętaliśmy, co się zdarzyło na poprzednich zgromadzeniach, toteż poprosiliśmy o obecność policji. Był piękny niedzielny poranek i bracia czekali na wykład publiczny, który miał być wygłoszony przed południem. Jednakże 10 minut przed rozpoczęciem przemówienia, gdy w kinie siedziało już 350 osób, pojawiły się sygnały, że się szykują kłopoty. Jednym z porządkowych przy frontowym wejściu do kina był miejscowy misjonarz, Andonios Karandinos. Oto, jak opisał przebieg wypadków:
„Na 10 minut przed zaplanowanym rozpoczęciem wykładu publicznego rozległ się dzwon w pobliskiej cerkwi. Jak później zrozumieliśmy, był to sygnał dla księży i gromady uczniów szkoły średniej do rozpoczęcia marszu na kino. Cóż to był za widok! Duchowni szli na czele tłumu młodzieży, zdecydowanego wedrzeć się do kina. Nastawiliśmy się na to, że będzie gorąco. Drzwi wejściowe zostały zamknięte, a kiedy próbowali wtargnąć do środka, pewien ksiądz poturbował mnie i podarł mi ubranie. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza, policja wezwała więc posiłki, które szybko przybyły. Napastnikom nie udało się przerwać zebrania, toteż zgromadzili się na zewnątrz kina, wrzeszcząc wyzwiska pod naszym adresem”.
Akcja spaliła na panewce, więc duchowni odprowadzili tłum do kościoła. Jehowa dał nam zwycięstwo.
Osoby łamiące prawo stają przed sądem
W tamtych czasach do miast i wsi na całej wyspie wysyłano biskupów, księży i teologów kościelnych, którzy wbijali ludziom do głowy: „Kiedy w waszej miejscowości pojawią się Świadkowie Jehowy, wyrzućcie ich!” Nie wszyscy jednak byli skłonni słuchać poleceń księży. Bracia w dalszym ciągu odnajdowali ludzi o usposobieniu owiec. Niemniej takie podjudzanie nie mogło obyć się bez skutków. Siostra Ghalatia Matheakis opowiada o wydarzeniu, w którym sama uczestniczyła:
„W niedzielę wczesnym rankiem na zbiórce do służby polowej zebrało się 20 osób. Mieliśmy głosić w trzech wioskach. Dotarcie na teren zabrało nam jakieś dwie godziny. Pięć par zaczęło pracować od domu do domu w największej wsi, reszta podzieliła między siebie dwie pozostałe. Około wpół do jedenastej wypędzono braci z jednej z mniejszych wiosek. Największa wieś była już prawie opracowana, i to z dobrym wynikiem, gdy napadł na nas rozwścieczony tłum. Na głowach dwóch braci świadczących w środku wsi rozbito krzesła, a gdy stamtąd odchodzili, obrzucono ich kamieniami. Potem miejscowy ksiądz zgromadził tłum liczący jakieś 200 ludzi, żeby nas wszystkich wyłapać. Uzbrojeni w grube kije, zaczęli nas szukać, waląc w puste puszki. Najpierw znaleźli pewnego brata z siostrą. Jego zaczęli okładać kijami, a ją obrzucili kamieniami. To samo spotkało większość z nas. Zmusili nas do przemaszerowania przez wieś. Niektórych braci trzeba było opatrzyć w szpitalu, a ślady pobicia posłużyły za świadectwo przeciwko tym wieśniakom”.
Nasi bracia wnieśli sprawę do sądu. Po trzydniowych przesłuchaniach świadków sędzia oznajmił: „W całej rozciągłości wierzę zeznaniom powodów i uznaję pozwanych za winnych wszystkich zarzucanych im czynów. (...) Nie wierzę twierdzeniu, jakoby powodowie nauczali, iż Chrystus był nieślubnym dzieckiem itd. Powodowie udali się do wioski oskarżonych, by nauczać swych wierzeń; zachowywali się spokojnie i pozwani nie mieli prawa na nich napaść”.
Między rokiem 1952 a 1953 dwaj misjonarze: Andonios Karandinos i Emmanuel Paterakis, musieli opuścić Cypr. Podczas swego pobytu na tym terenie bracia ci toczyli twardy bój o wiarę i są bardzo ciepło wspominani.
Projekcja filmu Społeczeństwo Nowego Świata w działaniu
W roku 1955 otrzymaliśmy film Towarzystwa zatytułowany Społeczeństwo Nowego Świata w działaniu. Na projekcję przychodziło sporo osób. Zarówno braciom, jak i ludziom świeckim pozwolił on wyrobić sobie dokładniejszy obraz organizacji Jehowy.
Oto jedno z wielu ciekawych doświadczeń: We wsi Ksilofaghu, zamieszkanej przez 1500 osób, właściciel kina zgodził się bezpłatnie nam je udostępnić. Wieczorem przed projekcją miejscowy ksiądz wysłał jednego mieszkańca wsi, któremu polecił zanotować nazwiska wszystkich obecnych. Jak to się skończyło? Kiedy ksiądz zażądał listy nazwisk, usłyszał w odpowiedzi: „Jak mogłem spisać wszystkich, skoro przyszła prawie cała wieś?”
Okres przemian
Od roku 1878 władzę nad Cyprem sprawowała Wielka Brytania. Jednakże w latach pięćdziesiątych obecnego stulecia Grecy cypryjscy pod przewodnictwem arcybiskupa Makariosa wszczęli kampanię na rzecz ENOSIS, czyli zjednoczenia z Grecją, z którą łączył ich wspólny język i religia. Planom tym sprzeciwiała się jednak ludność mówiąca po turecku.
Niemniej prowadzono agitację za wyzwoleniem się spod brytyjskich rządów kolonialnych. W latach 1955-1960 organizacja pod nazwą EOKA prowadziła partyzancką walkę o niezawisłość, atakując obywateli brytyjskich. Świadkowie Jehowy zachowują całkowitą neutralność w sprawach politycznych, ale rozgrywające się wokół wydarzenia siłą rzeczy na nich oddziaływały.
Jeden z pierwszych incydentów w tej kampanii rozegrał się w Famaguście niedaleko Biura Oddziału Towarzystwa. Zaatakowano leżący w pobliżu brytyjski obóz wojskowy. Rzecz jasna bardzo to zaniepokoiło mieszkającą w Betel piątkę misjonarzy będących poddanymi Korony brytyjskiej.
Kiedy indziej małżeństwo misjonarzy Dennis i Mavis Matthewsowie zdążyło otworzyć tylne drzwi domu, gdy nagle w sąsiednim budynku, gdzie mieszkał żołnierz brytyjski, wybuchła bomba. W gaju pomarańczowym naprzeciwko domu misjonarskiego rozpoczął się pościg za zamachowcem i rozpętała się strzelanina. Po chwili misjonarze usłyszeli pukanie do drzwi, ale bali się otworzyć, więc tylko głośno zapytali: „Kto tam?” Byli to żołnierze brytyjscy, którzy chcieli się dowiedzieć, czy domownikom nic się nie stało.
Kiedy pewnego razu bracia Rendell i Ghawrilidhis odwiedzili Ksilofaghu, by pomóc w przygotowaniach do zgromadzenia obwodowego, w trakcie cotygodniowego studium Strażnicy powstało na zewnątrz ogromne poruszenie. W drzwiach sali pojawili się żołnierze brytyjscy. Poinformowali nas, że na skraju wsi zabito jednego z nich, a innego poważnie raniono. Na całym terenie wprowadzono godzinę policyjną, poproszono więc brata Rendella, żeby kazał obecnym w sali natychmiast rozejść się do domów. Nazajutrz wszystkich mężczyzn z okolicy zabrano na przesłuchanie i przetrzymywano na terenie ogrodzonym drutem kolczastym. Wśród nich znalazł się również brat Rendell, chociaż był on obywatelem brytyjskim. Oczywiście Świadkowie Jehowy nie mieli nic wspólnego z tym morderstwem, toteż w końcu zostali wypuszczeni i kontynuowali przygotowania do zbliżającego się zgromadzenia.
Raz po raz zdarzało się, że krótko przed zaplanowanym terminem trzeba było rezygnować z niektórych przedsięwzięć teokratycznych, gdyż z powodu starć między EOKA a oddziałami brytyjskimi wprowadzano godzinę policyjną i inne ograniczenia. Nie wolno było przebywać na ulicach po zmroku, więc zebrania musiały się odbywać za dnia. Czasem nawet przez cztery dni nie pozwalano wychodzić z domów. Ludzie patrzyli na siebie podejrzliwie i bali się wypowiadać własne zdanie. Niemniej pomimo tych restrykcji Świadkowie Jehowy dalej nieśli pociechę osobom o szczerych sercach.
Koniec rządów kolonialnych
Walka przeciwko panowaniu brytyjskiemu trwała na Cyprze aż do roku 1960. Wtedy to, 16 sierpnia o północy, Cypr stał się republiką, a z czasem członkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Grecy cypryjscy ogromnie się cieszyli z uwolnienia spod obcego panowania i nareszcie poczuli się wolni. Ale czy była to prawdziwa wolność? Jak wiodło się Świadkom Jehowy w nowo utworzonej republice? Niechaj fakty przemówią same za siebie.
Przed upływem owego roku przeciwko Świadkom zorganizowano dwa zamachy bombowe. Kto był za to odpowiedzialny? Do pierwszego z nich doszło w Ksilofaghu. Na werandzie Sali Królestwa umieszczono dwie bomby. Atak najwyraźniej był wymierzony przeciw Świadkom Jehowy jako społeczności religijnej. Bomby eksplodowały po północy, toteż nikt nie odniósł obrażeń, ale Sala uległa zniszczeniu.
Za drugim razem w miejscowości Pendajia podrzucono bombę pod dom, w którym mieszkało czterech pionierów specjalnych. Na szczęście byli w tym czasie w służbie kaznodziejskiej. Właściciel tego domu wiedział, kto za tym stał, i oznajmił: „Pójdę do biskupa i każę mu zapłacić za szkody. Przy okazji powiem mu, że jeśli chce pozyskać uczniów Chrystusa, musi głosić, jak Świadkowie Jehowy, a nie stosować przemoc”.
Ofiarą aktu nietolerancji padł również pewien brat i jego rodzina, którzy przeprowadzili się do wsi Liopedri, by pomagać tamtejszemu niewielkiemu zborowi. Niejednokrotnie rzucano pod jego adresem groźby w rodzaju: „Spalimy go żywcem” lub „Musimy go zabić”. Pewnego razu jacyś zamaskowani fanatycy otoczyli po północy dom brata i zaczęli strzelać z pistoletów, krzycząc, że jeśli następnego dnia nie wyjedzie, to go zabiją. Ponieważ policja nie mogła zapewnić mu ochrony, więc brat postanowił wyprowadzić się z rodziną z tej wioski. Niemniej pomimo licznych prób zastraszenia braci obecnie działa w Liopedri zbór, a niedawno wybudowano tam piękną Salę Królestwa.
Wieczorem 11 września 1962 roku doszło do odrażającego incydentu. Andreas Psaltis i jego żona, Nina, oraz Eunice McRae przebywali w domu misjonarskim w Famaguście, gdy nagle do środka wdarło się przez okno kilku zamaskowanych mężczyzn. Pobili brata Psaltisa, a obie siostry związali i upokorzyli, goląc im głowy (por. 1 Kor. 11:6). Następnie splądrowali dom i uciekli.
W grudniu 1963 roku napięcia między dwoma głównymi grupami etnicznymi mieszkającymi na wyspie osiągnęły punkt zapalny. Doszło do rozruchów. Szczególnie zacięte walki wybuchły na przedmieściach Nikozji i w miasteczku Trachonas, gdzie żyli zarówno Grecy, jak i Turcy. Mieszkało tam też trochę Świadków Jehowy, którzy wybudowali sporą Salę Królestwa. Bracia z terenów nie objętych walkami z narażeniem życia przybywali w te niespokojne okolice, by dostarczyć współwyznawcom żywności. Niestety, jeden z braci, Andhronikos Michailidhis, w drodze do pracy został pchnięty nożem i umarł.
Próba prawości
W roku 1964 młodych mężczyzn będących Świadkami Jehowy poddano szczególnej próbie prawości. Ponieważ konflikt między Grekami i Turkami cypryjskimi nie wygasał, władze wydały ustawę o powszechnej służbie wojskowej. Powoływani do wojska Świadkowie w wieku poborowym musieli powziąć ważną decyzję. Czy pod naciskiem będą trzymać się ściśle nauk Jezusa Chrystusa? Czy w głębi swych serc są naprawdę neutralni, jak przystało na chrześcijan? (Mat. 26:52; Jana 17:15, 16). Czy nadal będą ufać Jehowie całym sercem? (Prz. 3:5, 6; Izaj. 2:2-4).
Wielu dało dowody takiej wiary. Niektórzy jednak poszli na kompromis i przestali należeć do neutralnego zboru chrześcijańskiego. Inni młodzi Świadkowie postanowili opuścić wyspę, wskutek czego przeciętna liczba głosicieli spadła z 516 w 1963 roku do 394 w roku 1966. Dla zborów było to trochę zniechęcające.
Poczyniono starania, by wzmocnić wiarę braci. W tym celu zorganizowano jednodniowe zgromadzenia, na których omówiono stosowne w tych okolicznościach rady biblijne. Bardzo pokrzepiło to obecnych. Próby się jednak nie skończyły.
Knucie ataku pod płaszczykiem prawa
W czerwcu 1966 roku usiłowano zadać organizacji Jehowy jeszcze jeden cios. Rada Ministrów przedstawiła parlamentowi akt prawny, który mógł wywrzeć bardzo niekorzystny wpływ na działalność kaznodziejską Świadków Jehowy. Była to ustawa zakazująca prozelityzmu, czyli nawracania, głosząca, że jeśli ktoś odwiedza ludzi w ich domach w tym właśnie celu lub rozpowszechnia literaturę biblijną, by kogoś nawracać, podlega karze więzienia do lat dwóch, a także musi zapłacić grzywnę.
Do cypryjskiej Izby Reprezentantów napłynęły liczne protesty, a prócz tego złożono wizyty miejscowym przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Towarzystwo Strażnica wystosowało list do Sekretarza Generalnego ONZ. Dzięki tym interwencjom z różnych stron wspomniana ustawa po dziś dzień nie została poddana pod głosowanie.
Rusza program budowy
W miarę jak dzieło głoszenia o Królestwie nabierało rozmachu, wzrastało zapotrzebowanie na odpowiednie miejsca zebrań. W roku 1967, gdy liczba głosicieli wynosiła zaledwie 431, oddział Towarzystwa na Cyprze założył fundusz budowlany, a bracia z ufnością wyczekiwali spodziewanych rezultatów.
W kwietniu 1968 roku przybył na Cypr jako nadzorca strefy brat Henschel i bardzo pokrzepił nas na duchu. W tym samym czasie na wyspę zostało oddelegowane następne małżeństwo misjonarzy: Luis Kopsias z żoną, Stelą. Brat Kopsias wniósł cenny wkład w realizację programu budowlanego, pomagając w organizowaniu pracy i dając piękny przykład ofiarności.
Ważnym krokiem naprzód w urzeczywistnianiu naszych planów budowlanych było założenie w marcu 1960 roku miejscowej korporacji pod nazwą Zbór Świadków Jehowy na Cyprze. Statut przewidywał między innymi nabywanie praw własności.
Pierwsze przedsięwzięcie budowlane zrealizowano w Famaguście, gdzie wzniesiono przestronną Salę Królestwa na 230 osób. Nie tylko zaspokajała ona potrzeby tutejszego zboru, ale wraz z przyległym dziedzińcem, przykrytym ogromną winoroślą, zapewniała też dosyć miejsca na zgromadzenia obwodowe.
Potem przyszła kolej na pomieszczenia oddziału Towarzystwa. Bez mała 20 lat korzystaliśmy z wynajętych obiektów. Teraz jednak Towarzystwo kupiło parcelę w Ajos Dhometios, na przedmieściach stolicy. Bracia wybudowali tu nowy czterokondygnacyjny budynek, w którym na parterze mieściła się Sala Królestwa. W roku 1969 oddał go do użytku Jehowie F. W. Franz, ówczesny wiceprezes Towarzystwa Strażnica.
W tym okresie wybudowano też piękną Salę Królestwa w Ksilofaghu, gdzie na początku lat trzydziestych powstał pierwszy zbór Świadków Jehowy na Cyprze. Kiedy osoby zainteresowane prawdą zaczęły tu świadczyć innym, wzbudziło to duży sprzeciw mieszkańców wsi. Ale gdy ludzie zobaczyli, jak bracia i siostry przez trzy tygodnie pracują po 15 i więcej godzin dziennie, by wybudować swą Salę Królestwa, na niektórych wywarło to bardzo korzystne wrażenie. Obecnie w samym środku wsi stoi Sala Królestwa mogąca pomieścić 450 osób. Zarówno wewnątrz, jak i wokół Sali jest dość miejsca na organizowanie większych zgromadzeń.
Następną Salę Królestwa wzniesiono w drugim co do wielkości mieście na wyspie — Limassol, miejscowości wypoczynkowej na południowym wybrzeżu. Piętro tego budynku przeznaczono na dom misjonarski. Kiedy w roku 1974 trzeba było opróżnić obiekty oddziału w Nikozji, część pomieszczeń na piętrze przerobiono na biura.
Nie zapomniano też o biblijnym mieście Pafos. Początkowo wzrost był tu bardzo powolny, ale w ostatnich latach nabrał niezwykłego tempa. Salę Królestwa, którą pierwotnie wzniesiono, trzeba było powiększyć i obecnie korzystają z niej dwa zbory.
Piękną Salę Królestwa zbudowano też w Larnace, a we wsi Liopedri postawiono Salę z prefabrykatów, zapewniającą wygodne miejsce na zebrania dla mieszkańców tych okolic, które ze względu na kolor tutejszej gleby nazywane są kokina choria, czyli „czerwona kraina”.
Gorliwi głosiciele i pionierzy specjalni pilnie działają też w pięknym, choć nieco dzikim zakątku na północnym zachodzie wyspy, dobrze znanym turystom z tak zwanych łaźni Afrodyty. Ponieważ orędzie Królestwa znajduje tu posłuch, nabyto parcelę w Poli Chrisochus. Wybudowano Salę Królestwa na 70 osób, która obecnie służy mieszkańcom tych okolic jako ośrodek kształcenia biblijnego.
Małżeństwa i pogrzeby
Ponieważ władze cypryjskie przez wiele lat nie uznawały Świadków Jehowy za religię, zawarcie małżeństwa czy urządzenie pogrzebu wiązało się z nie lada trudnościami. W wypadku większości Greków cypryjskich udzielanie ślubów i grzebanie zmarłych leżało w gestii tutejszego Kościoła. Jednakże w roku 1948 radca prawny Towarzystwa przedłożył brytyjskim władzom kolonialnym prośbę o oficjalne upoważnienie jednego ze Świadków Jehowy do dawania ślubów. Bracia ogromnie się ucieszyli, gdy w roku 1949 ukazało się w dzienniku urzędowym ogłoszenie, że został do tego upoważniony Świadek Jehowy Sawas Dhrusiotis. W późniejszym czasie władze udzieliły tych uprawnień jeszcze innym braciom.
Również pogrzeby nastręczały trudności, ponieważ księża prawosławni nie chcieli się zgodzić, by Świadkowie Jehowy lub ich dzieci byli chowani na „poświęconej ziemi”, jak ją nazywał Kościół. Problem ten szczególnie dawał się we znaki w miastach, w których każde wyznanie miało własny cmentarz. Na wsi sytuacja przedstawiała się nieco inaczej: podatki płacone przez stałych mieszkańców dawały im prawo do chowania zmarłych na miejscowym cmentarzu. Niemniej w niektórych wypadkach duchowni kwestionowali to prawo. Braciom nie było łatwo stawiać czoło takim trudnościom, zwłaszcza kiedy głęboko odczuwali stratę kogoś bliskiego. Trzeba było koniecznie rozwiązać tę sprawę.
Wreszcie w roku 1950 władze przyznały Świadkom Jehowy prawo do posiadania własnego cmentarza. Pewien brat podarował na ten cel kawałek ziemi nie opodal stolicy. Po latach, w roku 1989, potrzebny stał się drugi cmentarz i otrzymaliśmy zezwolenie na urządzenie go we wsi Nisu, gdzie obecnie znajduje się Biuro Oddziału Towarzystwa. Posunięcia te okazały się ogromnym błogosławieństwem dla ludu Jehowy, a zarazem pozwoliły zamknąć usta księżom prawosławnym, którzy straszyli ludzi: „Jeśli przejdziesz do Świadków Jehowy, zostaniesz pochowany jak pies”.
Chociaż Świadkom przyznano oficjalnie prawo do dawania ślubów, w roku 1971 próbowano im je odebrać. Władze okręgowe w Nikozji poinformowały nas, iż przyszli małżonkowie muszą najpierw dostarczyć zaświadczenie z urzędu arcybiskupa o wystąpieniu z greckiego Kościoła prawosławnego. Jak należało się spodziewać, Kościół nie był skory do wydawania takich dokumentów. W praktyce oznaczało to, że Świadkowie Jehowy w ogóle nie mogli się pobierać. Jednakże niektórzy urzędnicy będący rzecznikami swobód obywatelskich rozumieli, iż wymóg przedkładania takich zaświadczeń został wymyślony przez kler, i pomogli doprowadzić do uchylenia owego przepisu.
Międzynarodowe zgromadzenie „Boskie zwycięstwo”
W związku z przygotowaniami do kongresów międzynarodowych pod hasłem „Boskie zwycięstwo” w listopadzie 1972 roku Cypr odwiedził brat Knorr. Z okazji tych zgromadzeń przewidziano też zwiedzanie krajów biblijnych. Ku naszej radości planami tymi objęto także Cypr, co oznaczało, że w lipcu 1973 roku w stolicy wyspy, Nikozji, odbędzie się zgromadzenie międzynarodowe.
Od razu przystąpiliśmy do poszukiwania stadionu lub innego odpowiedniego miejsca. Niestety, bez powodzenia. Urzędnicy i przedsiębiorcy po prostu obawiali się reakcji Kościoła. Postanowiliśmy więc wykorzystać teren przylegający do dużej Sali Królestwa w Trachonas. Nieco wcześniej Towarzystwo zakupiło parcelę po drugiej stronie tej Sali, a do tego udało nam się wydzierżawić grunt leżący obok. Przykrycie całego tego terenu dachem z trzciny bambusowej, chroniącym delegatów przed słońcem, stanowiło dla nas nie lada przedsięwzięcie. Nasi bracia i siostry pracowali przy jego realizacji przez wiele dni w 40-stopniowym skwarze.
Największą trudność stwarzało jednak zapewnienie zgromadzonym dostatecznej ilości wody. Poprzedniej zimy spadło bardzo mało deszczu i woda była dostarczana tylko trzy dni w tygodniu. Co począć? Brat mieszkający obok Sali Królestwa miał w ogrodzie studnię. Chętnie udostępniłby ją braciom, ale od jakiegoś czasu nie czerpano z niej wody. Czy zaspokoi nasze potrzeby? Bracia oczyścili tę studnię, zainstalowali pompę i czekali z zapartym tchem na efekty. Woda zaczęła płynąć obfitym strumieniem! Ale czy jest zdatna do picia? Badania wykazały, że w pełni się nadaje. Wyglądało to na nowożytny cud. Jakże byliśmy wdzięczni Jehowie za rozwiązanie tego poważnego problemu!
Wzmożony ruch wokół Sali Królestwa wkrótce uświadomił przeciwnikom, że dzieje się tam coś szczególnego. Pewnego dnia przed świtem brat, którego dom przylegał do Sali Królestwa, raptownie się obudził, ponieważ jego sypialnię rozświetliły płomienie. Palił się stos trzciny bambusowej zgromadzonej na placu budowy. Ktoś podłożył ogień! Nasi wrogowie ponownie wstąpili na ścieżkę wojenną. Od tej pory w trosce o bezpieczeństwo zwiększyliśmy czujność.
Ponieważ miało przybyć wielu gości nie rozumiejących po grecku, Towarzystwo poprosiło o przygotowanie scenek ilustrujących miejscowe zwyczaje i życie codzienne mieszkańców wyspy. Te pouczające scenki były przedstawiane codziennie rano od ósmej do wpół do dziesiątej przed rozpoczęciem programu zgromadzenia i bardzo się wszystkim obecnym podobały. Prócz tego urządzano wycieczki do historycznych miejsc wspomnianych w sprawozdaniu biblijnym.
Zorganizowanie na Cyprze międzynarodowego zgromadzenia było dla miejscowych braci pasjonującym i budującym przeżyciem. Nastręczyło im sposobność do nawiązania osobistych kontaktów ze Świadkami różnych narodowości. Pomogło też wyraźnie uświadomić sobie, że tworzymy międzynarodową społeczność braterską. A rozgłos wokół tego zgromadzenia, wywołany sprzeciwem Kościoła prawosławnego, pomógł wielu mieszkańcom Cypru przyjrzeć się uważniej działalności Świadków Jehowy.
Rok 1974 — okres wielkich zmian
Cypr był Mekką dla turystów. Gospodarka przeżywała rozkwit. Wielu Cypryjczyków sądziło, że wszystko zmierza ku dobremu. Tymczasem 15 lipca 1974 roku doszło do dramatycznych zmian.
Już od dawna mieszkańcy wyspy byli podzieleni pod względem politycznym. Wśród Greków cypryjskich istniały dwa zwalczające się obozy. Jeden popierał urzędującego prezydenta, arcybiskupa Makariosa, drugi zaś tworzyli zwolennicy zmarłego generała Jeorjosa Griwasa, słynnego przywódcy EOKA, który stał na czele rewolty przeciwko brytyjskim rządom kolonialnym. Doszło do zbrojnego przewrotu, w wyniku którego obalono prezydenta Makariosa, a wiele ludzi straciło życie. Było to jednak zaledwie preludium jeszcze tragiczniejszych wydarzeń.
Don Rendell przez 14 lat przebywał w Anglii z powodu kłopotów zdrowotnych, ale w roku 1972 powrócił na Cypr i zaczął usługiwać jako nadzorca obwodu. W tym czasie mieszkał na północnym wybrzeżu wyspy, zaledwie 60 kilometrów od południowego brzegu Turcji. Oto jak relacjonował ówczesne zajścia:
„Wraz z mym współpracownikiem Paulem Andreou mieszkaliśmy we wsi Karakumi, jakieś dwa kilometry na wschód od miasta Kyrenia. Dnia 20 lipca, mniej więcej o piątej rano, usłyszałem głośny wybuch. Przez okno w kuchni ujrzałem słup dymu unoszący się nad portem w Kyrenii. Miejscowa radiostacja turecka ogłosiła, że ze względu na niestabilną sytuację po przewrocie, którego dokonali Grecy cypryjscy, na północnym wybrzeżu wyspy lądują oddziały wojskowe z Turcji mające chronić tutejszą mniejszość turecką. W mig dotarło do nas, że znajdujemy się na polu walki. Nad głowami naliczyliśmy 75 helikopterów. Tuż za górami otaczającymi miasto zrzucano spadochroniarzy. Przez kilka dni trwał ostrzał artyleryjski z morza i naloty bombowe, aż pewnego wieczora oddziały tureckie wkroczyły do wsi i musieliśmy opuścić nasz dom.
„Po kilku dniach spędzonych w górach wróciliśmy do wioski, ale wkrótce otoczyli nas żołnierze tureccy. Nie traktowano nas brutalnie. Zastanawialiśmy się, co się stało z braćmi z naszego małego zboru w Kyrenii. W końcu odnaleźliśmy 7-osobową rodzinę brata Kiriazisa, w której wszyscy byli Świadkami, i nawzajem ogromnie się z tego ucieszyliśmy. Następnego dnia siedzieliśmy właśnie w ich ogrodzie pod drzewem, studiując tekst dzienny, gdy pojawiły się wojska tureckie. Kazano nam wejść do domu. Potem zabrano nas do hotelu Dome, nad którym sprawowały pieczę oddziały ONZ. Ani mnie, ani Paulowi nie pozwolono wrócić do domu, lecz zatrzymano nas w tym hotelu w Kyrenii razem z bratem Kiriazisem, jego rodziną i 650 innymi osobami. Ponieważ jestem obywatelem brytyjskim, po paru dniach zabrano mnie do Nikozji, przeprowadzono przez ziemię niczyją i uwolniono. Ale nasi bracia narodowości greckiej nie mogli opuścić tego hotelu przez kilka miesięcy. Przez cały ten czas udało im się zachować siły duchowe dzięki temu, że regularnie studiowali Biblię na zebraniach i dzielili się z drugimi zawartym w niej orędziem, niosąc pociechę innym osobom przetrzymywanym w hotelu”.
Do czego doprowadziła ta akcja wojskowa? Jedną trzecią wyspy zajęły oddziały tureckie. Około 200 000 ludzi musiało opuścić swe domy. Nie ominęło to także sług Jehowy. Przeszło 300 braci utraciło cały dobytek. Cztery zbory uległy rozproszeniu. Dom Betel ocalał z ognia walk, ale na jego ścianach pozostały ślady od kul. Ponieważ życie było dla nas droższe od rzeczy materialnych, postanowiliśmy opuścić obiekty oddziału. Niemniej po ustaniu walk spróbowaliśmy odzyskać niektóre akta z biura Towarzystwa. Okazało się, że byli tam przed nami żołnierze. Frontowe drzwi wyłamano, a ktoś z nich napisał na ścianie: „Bóg nas nie kocha, bo nie ma tu niczego wartościowego”.
Niezwłocznie powołano komitet mający zająć się potrzebami naszych braci, którzy znaleźli się wśród uchodźców. Osoby, które nie ucierpiały bezpośrednio podczas starć, szeroko otworzyły dla współchrześcijan drzwi swoich domów. Wkrótce od Świadków Jehowy w Grecji napłynęły artykuły pierwszej potrzeby, a z oddziału w Wielkiej Brytanii — środki finansowe. Tutejsi bracia naprawdę cenili sobie troskę okazaną przez Ciało Kierownicze, które przyszło im z pomocą w tych trudnych chwilach. Jakże cudowna więź jedności zespala wszystkich sług Jehowy!
Sala Zgromadzeń
Turcy cypryjscy zaczęli się przenosić z południa wyspy na północ. Jeden z nich odstąpił nam kino w Limassol i zanim się przeprowadził, podpisał z nami umowę. Budynek został w czasie zamieszek mocno uszkodzony, ale bracia sporym wysiłkiem naprawili dach, dzięki czemu obiekt nadawał się do użytku. Miejscowy zbór wykorzystywał część tego budynku na zebrania. Samo kino mogło pomieścić 800 osób, a oprócz tego było tam spore zaplecze, które mogły użytkować różne działy zajmujące się organizacją zgromadzeń. Do tej pory zawsze mieliśmy kłopot ze znalezieniem odpowiedniej sali na nasze zgromadzenia. Wreszcie mieliśmy coś, co odpowiadało naszym potrzebom.
Jednakże wkrótce potem dawny właściciel zmarł i niektórzy urzędnicy chcieli nam odebrać salę. W końcu jednak doszliśmy z władzami do porozumienia, na mocy którego możemy użytkować kino i część otaczającego je terenu. W ciągu minionych lat wprowadzono w tym budynku liczne udoskonalenia, dopóki nie osiągnął standardu pozwalającego na godne oddawanie w nim czci naszemu Bogu, Jehowie.
Gdy nabyliśmy to kino, starczało w nim miejsca dla wszystkich Świadków na Cyprze. Jednakże w roku 1994 trzeba było zaplanować tu aż trzy zgromadzenia okręgowe, by pomieścić braci i zainteresowanych, pragnących skorzystać z kongresu.
Głos chrześcijańskiego sumienia
W roku 1978 i 1979 w różnych gazetach opisywano neutralne stanowisko Świadków Jehowy w sprawie służby wojskowej. Ponieważ prawo nie czyniło żadnych wyjątków dla osób odmawiających wstąpienia do niej ze względu na sumienie, wielu Świadków pozbawiono z tego powodu wolności.
Od roku 1980 do więzienia trafiło za swą neutralność co najmniej 130 Świadków Jehowy, a niektórych spotykało to dwa, trzy i cztery razy. Warto się tu powołać na przykład 28-letniego Jeorjosa Anastasiego Petru. Dnia 1 lipca 1993 roku po raz czwarty stanął przed sądem za uchylanie się od służby wojskowej ze względu na sumienie i otrzymał wyrok sześciu miesięcy więzienia. Łącznie został skazany na dwa lata i dwa miesiące. W gazecie Cyprus Weekly z 9 września 1993 roku napisano, że organizacja Amnesty International wniosła protest w związku z tym Świadkiem. Czytamy: „Niestety nic nie może powstrzymać władz od uwięzienia go po raz piąty, szósty i siódmy. Czy nie pora, by dano mu wreszcie spokój?”
Każdego tygodnia starsi odwiedzają naszych współwyznawców uwięzionych za neutralność i omawiają z nimi Strażnicę oraz inne budujące tematy biblijne. Bardzo sobie cenimy współpracę władz więziennych, dzięki którym stało się to możliwe. Bracia, którzy muszą zająć stanowisko w kwestii neutralności, uważają pobyt w więzieniu za próbę wiary, ale także za sposobność poświęcania większej ilości czasu na osobiste studium Biblii. Oto niektóre charakterystyczne wypowiedzi: „Jesteśmy gotowi pozostawać w więzieniu tak długo, jak długo Jehowa do tego dopuszcza”, „Nigdy przedtem tyle nie studiowaliśmy”.
Członkowie rządu otrzymują liczne listy protestacyjne od organizacji broniących praw człowieka, zawierające prośbę o rozwiązanie kwestii osób, którym sumienie nie pozwala służyć w wojsku. Dzięki temu niedawno w kilku gazetach nawoływano, by dostosować ustawodawstwo do przepisów powszechnie obowiązujących w Europie. Na przykład w dzienniku Alithia z 24 stycznia 1994 roku powiedziano na ten temat: „Sprawę tę trzeba rozstrzygnąć jak najszybciej zgodnie z kierunkiem nakreślonym przez Europę i ONZ”.
Również Parlament Europejski nawołuje państwa członkowskie Wspólnoty Europejskiej, by oficjalnie uznały prawo do odmowy służby wojskowej ze względu na sumienie. W roku 1993 periodyk Cyprus Law Tribune opublikował obszerny artykuł, w którym wezwano władze cypryjskie do uważnego przeanalizowania, w jaki sposób uporały się z tą sprawą takie kraje, jak Szwecja czy Holandia.
Nowe obiekty oddziału
W roku 1981 w oddziale Towarzystwa dokonano pewnych zmian administracyjnych. W związku z zaistniałymi potrzebami poproszono Dona Rendella, który usługiwał w Betel w Grecji, by wrócił na Cypr i objął obowiązki koordynatora Komitetu Oddziału. Rok później rodzina Betel powiększyła się o małżeństwo Greków cypryjskich usługujące przedtem w charakterze pionierów specjalnych w Anglii. Byli to Andreas i Maro Kondojorji. Ponieważ dom w Limassol okazał się już za ciasny, rodzina Betel z ogromną radością przyjęła w roku 1985 wiadomość, że Ciało Kierownicze zezwoliło na budowę nowych obiektów.
Chociaż bracia nie mogli się doczekać, kiedy przystąpią do pracy przy nowym Betel, najpierw trzeba było rozwiązać kilka problemów. Gdzie budować? Postanowiono wykorzystać do tego działkę w Limassol należącą do cypryjskiej korporacji Świadków Jehowy. W roku 1987 przedstawiono władzom miejskim projekty architektoniczne i wystąpiono z prośbą o zezwolenie na budowę. Ale kiedy tylko stało się wiadome, że Świadkowie Jehowy zamierzają coś wybudować, przedstawiciele Kościoła prawosławnego obeszli wszystkich sąsiadów, aby uzyskać podpisy pod dokumentem protestującym przeciw temu przedsięwzięciu. W rezultacie władze odmówiły wydania zezwolenia na budowę. Jako powód podano „ochronę porządku i bezpieczeństwa publicznego, które byłoby zagrożone, gdyby wydano zgodę”, oraz „przeznaczenie zaprojektowanego budynku”.
Ponieważ decyzja ta została podjęta najwyraźniej pod wpływem uprzedzeń religijnych, bracia wnieśli sprawę do sądu, który rozstrzygnął ją na naszą korzyść. W uzasadnieniu wyroku napisano, że „władze miejskie nie są upoważnione do odmowy wydania zezwolenia na budowę ze względu na bezpieczeństwo publiczne lub porządek publiczny”. Dalej oznajmiono: „W zasadzie drugi z podanych powodów, mianowicie przeznaczenie zaprojektowanego budynku, odkrywa prawdziwą przyczynę, dla której odrzucono prośbę wnioskodawcy”. Rozstrzygnięcie tej sprawy przed sądem przyniosło spore korzyści.
Niemniej jeszcze zanim wydano owo orzeczenie, coraz wyraźniej stawało się widoczne, że wzniesienie obiektów oddziału w okolicy, w której jest tylu zaciekłych przeciwników, nie byłoby rozsądne. Dzięki kierownictwu Bożemu pewien brat w tym samym czasie zaproponował Towarzystwu odsprzedanie swojej posiadłości w wiosce Nisu, leżącej zaledwie kilka kilometrów od Nikozji. Była to półhektarowa działka, na której stał budynek składający się z czterech mieszkań. Za domem rozciągał się gaj cytrusowy, a z przodu był dziedziniec otoczony palmami i kwitnącymi krzewami. Tuż obok znajdowała się miejscowa Sala Królestwa. Dom ten wprost idealnie nadawał się na Biuro Oddziału. Było tu więcej miejsca, niż udałoby się wygospodarować w Limassol. Należało dokonać zaledwie kilku przeróbek, działka była położona centralnie, a sąsiedzi nastawieni przyjaźnie. W roku 1988 Komitet Wydawniczy Ciała Kierowniczego zezwolił na zakup tej posiadłości, a w czerwcu tego samego roku wprowadziła się tam rodzina Betel.
Rozstrzygnięcia prawne wspierają dzieło
Rozprawa dotycząca planowanej budowy obiektów oddziału nie była jedynym wypadkiem, w którym okazało się konieczne podjęcie działań w celu „prawnego ugruntowywania dobrej nowiny” na Cyprze. Czasami trzeba się było odwoływać nawet do Sądu Najwyższego (Filip. 1:7).
Do podstawowych spraw wymagających wyjaśnienia należała kwestia, czy Świadkowie Jehowy są objęci terminem prawniczym „znana religia”. Jeżeli tak, to powinni być traktowani na równi z innymi wyznaniami. Artykuł 18 konstytucji cypryjskiej głosi:
„1. Każdemu człowiekowi przysługuje prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania.
„2. Wszystkie religie, których doktryny i praktyki nie są okryte tajemnicą, mają swobodę działania.
„3. Wszystkie religie są równe wobec prawa”.
Autorytety prawnicze zdefiniowały „znaną religię” jako „religię, którą może ‚poznać’ każdy, religię, której dogmaty i zasady nie są tajemnicą, a kult praktykowany jest publicznie”. Świadkowie Jehowy spełniają wszystkie te warunki.
Niemniej resort oświaty dyskryminował Świadków Jehowy. Na świadectwach szkolnych podaje się tu zwyczajowo religię ucznia, lecz szkoły nie chciały wpisywać w tej rubryce „Świadkowie Jehowy”. Sprawę przedłożono władzom oświatowym. Ministerstwo Edukacji zajęło następujące stanowisko: „Nie jest nam znana religia pod nazwą Świadkowie Jehowy. W naszym rozumieniu Świadkowie Jehowy są ruchem lub organizacją”.
Dnia 16 kwietnia 1991 roku prokurator generalny skierował do Ministerstwa Edukacji memorandum, w którym wyjaśnił sprawę w świetle konstytucji cypryjskiej. W dokumencie tym wydał opinię, iż Świadkowie Jehowy są „znaną religią”, toteż na świadectwach szkolnych wyznanie to powinno być wpisywane.
Opinia prokuratora generalnego miała pozytywny wpływ na inne rozstrzygnięcia prawne dotyczące sług Jehowy na Cyprze. W dziewięciostronicowym memorandum wydanym przez prokuraturę stwierdzono, iż kaznodziejów Świadków Jehowy należy traktować tak samo jak duchownych innych większych wyznań na Cyprze. Ponieważ w tym okresie przeciwnicy na nowo przypuścili atak, oświadczenie to poparło decyzję w sprawie Świadków Jehowy, podjętą przez władze w lipcu 1990 roku. Na jej podstawie starszych i sług pomocniczych w zborach Świadków Jehowy uznano za kaznodziejów religijnych i jako takich zwolniono od obowiązku służby wojskowej.
Wspomniana opinia prokuratora generalnego miała też wpływ na kwestię podatków. Dnia 17 czerwca 1992 roku Ministerstwo Handlu podało do wiadomości, że organizacja Świadków Jehowy będzie zwolniona od podatku gruntowego, a podatki zapłacone od roku 1981 zostaną zrefundowane.
Nie trzeba dodawać, że Świadkowie Jehowy na Cyprze są wdzięczni osobom sprawującym władzę, które wyzbyły się uprzedzeń i bezstronnie traktują wszystkie religie.
Nieustanny wzrost
W czasach nowożytnych dobra nowina o Królestwie Jehowy dotarła na Cypr jakieś 70 lat temu. Co w tym czasie osiągnięto?
Od jednego końca wyspy aż po drugi — w miastach, miasteczkach i w wioskach — ludzie co rusz mają sposobność usłyszeć orędzie biblijne. Odnaleziono tu kilku przyszłych współuczestników niebiańskiego Królestwa. Obecnie zgromadzana jest spora rzesza osób spodziewających się już wiecznie oddawać cześć Jehowie na rajskiej ziemi. Na początku roku 1985 liczba tych, którzy na Cyprze publicznie wysławiają Jehowę, przekroczyła 1000.
Ale dzieło zgromadzania na tym się nie skończyło. W marcu 1994 roku było tu 1544 aktywnych Świadków, a 3141 osób przybyło na Pamiątkę. A zatem w dalszym ciągu wiele ludzi pragnie skorzystać z programu pozyskiwania uczniów i zgłębić to wszystko, co w myśl polecenia Jezusa mieli przekazywać jego naśladowcy. Na całej wyspie jest 16 zborów, pałających gorliwością w służbie dla Jehowy. W minionym roku służbowym głosiciele, zwłaszcza młodzi, przejawiali wspaniałego ducha pionierskiego. W marcu we wszystkich gałęziach służby pionierskiej uczestniczyło łącznie 295 Świadków, to jest 19 procent ogólnej liczby głosicieli.
Poczyniono też postępy w zaprawianiu braci do przyjmowania na siebie poważniejszych obowiązków. Dotyczy to głównie starszych usługujących w zborach i współpracujących przy organizacji zgromadzeń obwodowych czy okręgowych.
Regularne opracowywanie terenu wymaga od głosicieli wytrwałości. Na Cyprze sąsiedzi blisko ze sobą żyją, zwłaszcza na wsi, wobec czego wciąż często spotykanym problemem jest strach przed człowiekiem.
Kiedy jakaś młoda osoba całym sercem umiłuje prawdę, czasami pomaga reszcie domowników pokonać barierę tego lęku. Sprawdziło się to na sześcioosobowej rodzinie (ojciec, matka i czworo dzieci) mieszkającej w małej wiosce. Matka zaczęła studiować Biblię z pionierką. Po trzecim spotkaniu przyszła z nią na zebranie. Ale gdy wzmógł się sprzeciw, przestała studiować. Jednakże jej dziesięcioletnia córeczka tak długo płakała, aż matka w końcu zgodziła się wznowić studium. Wkrótce cała rodzina zaczęła przychodzić na zebrania. W roku 1994 kobieta ta dała się ochrzcić. Jej mąż obecnie studiuje, podobnie jak tamta córeczka.
Dzięki wytrwałości w służbie polowej głosiciele dalej odszukują takie pokorne osoby. Uczą się też pielęgnować owoce ducha Bożego. Ponadto składają dowody, że lojalnie popierają zwierzchnictwo Jehowy.
Prawdziwe wyzwolenie dla szczerych Cypryjczyków
W ciągu dziejów mieszkańcy Cypru podlegali panowaniu wielu obcych państw. Sporo Cypryjczyków oddało swe życie za sprawę, która w ich pojęciu była walką o wolność. Jednakże jej rezultaty nie zawsze pokrywały się z marzeniami. W obecnym stuleciu wiele osób straciło swą ojcowiznę i na razie nie ma widoków na jej odzyskanie. Spotkało to także niektórych Świadków Jehowy. Nie jest im więc łatwo.
Jednakże prawdziwa wolność nie zależy od miejsca zamieszkania czy wielkości majątku. Wolność ta wynika z dokładnego poznania prawdy. Taka rzetelna wiedza, której można nabyć z Pisma Świętego, uwalnia ludzi od przesądów i bezpodstawnego strachu. Ponadto wykorzenia nietolerancję religijną, a zastępuje ją miłością do Boga i bliźnich. Pokazuje drogę do wyzwolenia z niewoli grzechu i śmierci wszystkim, którzy wierzą w podyktowane miłością postanowienie Jehowy Boga co do zbawienia przez Jezusa Chrystusa. Właśnie na tę dobrą nowinę Świadkowie Jehowy kierują uwagę ludzi wszelkiego pokroju.
Niemniej przywódcy religijni sprzeciwiają się głoszeniu tej dobrej nowiny, podobnie jak wtedy, gdy na Cyprze głosił apostoł Paweł z Barnabasem. W swych nowożytnych dziejach słudzy Jehowy na tej wyspie byli zwalczani zwłaszcza przez tutejszy Kościół prawosławny. Ale Świadkowie stale mają w pamięci słowa z Księgi Jeremiasza 1:19: „I na pewno będą walczyć przeciw tobie, ale cię nie pokonają, gdyż ‚ja jestem z tobą’, brzmi wypowiedź Jehowy, ‚aby cię wyzwalać’” (NW).
Słudzy Jehowy są przekonani, że ich Bóg nadal będzie im zapewniał wybawienie z ręki wrogów, a wkrótce ich ocali w nadchodzącym wielkim ucisku i wprowadzi do swego nowego świata. Wtedy nie tylko w sensie duchowym, ale też literalnie sprawdzą się słowa z Micheasza 4:4: „I będzie siedział każdy pod swoim szczepem winnym i pod swoim drzewem figowym, i nikt nie będzie szerzył popłochu”. To prawda, że już dzisiaj niektórzy Cypryjczycy mogą zasiąść pod swoją winoroślą i swym figowcem, ale nie są zupełnie wolni od strachu. Jednakże na „przyszłej zamieszkanej ziemi”, o której mówi Biblia, nie trzeba będzie się bać przestępczości, wojen, a nawet chorób i śmierci. Nastąpi prawdziwe wyzwolenie! Jehowa przyrzeka bowiem: „Oto czynię wszystko nowe”. Oznajmia też: „Słowa te są wierne i prawdziwe” (Hebr. 2:5-9; Obj. 21:4, 5; Ps. 37:9-11).
[Mapa na stronie 66]
[Patrz publikacja]
CYPR
Pafos
Nikozja
Limassol
Larnaka
Ksilofaghu
Famagusta
Salamina
[Ilustracje na stronie 71]
Andonis Spetsiotis (po prawej) i Andreas Christu, pierwsi Świadkowie w Ksilofaghu
[Ilustracje na stronach 72, 73]
Mimo sprzeciwu pewnego czarnoksiężnika apostoł Paweł głosił w Pafos Sergiuszowi Pawłowi (po lewej: ruiny pałacu prokonsula)
[Ilustracja na stronie 76]
Panajotis Ghawrilidhis
[Ilustracja na stronie 79]
Nikos i Ghalatia Matheakisowie — małżeństwo gorliwych Świadków, znane ze szczodrości i gościnności
[Ilustracje na stronie 80]
Kilku pierwszych misjonarzy wyszkolonych w Gilead:
1. Don Rendell
2. Anthony Sideris
3. Emmanuel Paterakis
4. Andonios Karandinos
[Ilustracja na stronie 81]
Niektóre misjonarki usługujące na Cyprze (od lewej): Jean Baker, Yvonne Warmoes (Spetsiotis), Nina Constanti (Psaltis)
[Ilustracja na stronie 86]
N. H. Knorr (w drugim rzędzie, po prawej) wraz z misjonarzami i braćmi cypryjskimi
[Ilustracje na stronie 87]
W roku 1951 w kinach Royal i Pallas odbyło się emocjonujące zgromadzenie
[Ilustracja na stronie 91]
Świadkowie gotowi do wyruszenia na teren, rok 1955
[Ilustracje na stronie 100]
Międzynarodowe zgromadzenie pod bambusowym dachem (Nikozja, rok 1973)
[Ilustracje na stronie 107]
Sala Zgromadzeń w Limassol
[Ilustracje na stronach 108, 109]
Obecna siedziba oddziału oraz rodzina Betel na Cyprze
[Ilustracja na stronie 115]
Obecny Komitet Oddziału na Cyprze (od lewej): Andreas Kosta Efthymiu, Andreas Kondojorji, James Petridis