Rozdział 25
Głoszenie publicznie i od domu do domu
KIEDY Jezus Chrystus rozsyłał swych uczniów, polecił im: „Idąc głoście, mówiąc: ‚Przybliżyło się królestwo niebios’” (Mat. 10:7). A prawdziwym chrześcijanom, którzy mieli żyć w czasie zakończenia tego systemu rzeczy, dał proroczy nakaz: „Ta dobra nowina o królestwie będzie głoszona po całej zamieszkanej ziemi na świadectwo wszystkim narodom; a potem nadejdzie koniec” (Mat. 24:14). Jak to rozumieć?
Chrześcijanie nie mieli budować kościołów, bić w dzwony i czekać, aż raz w tygodniu wierni przyjdą wysłuchać kazania. Grecki czasownik przetłumaczony tu na ‛głosić’ (kerýsso) znaczy przede wszystkim: „ogłaszać przez herolda”. A zatem chodzi nie tyle o wygłaszanie kazań do zamkniętego grona uczniów, ile o publiczne świadczenie.
Sam Jezus pokazał, jak należy to robić. Udawał się do miejsc, gdzie mógł znaleźć ludzi. W I wieku regularnie zgromadzano się w synagogach, żeby posłuchać Pism czytanych na głos. Jezus korzystał z tych okazji, by głosić — nie tylko w jednym mieście, ale w licznych miejscowościach rozsianych po całej Galilei i Judei (Mat. 4:23; Łuk. 4:43, 44; Jana 18:20). A ze sprawozdań ewangelicznych wynika, iż jeszcze częściej nauczał nad brzegiem jeziora, na zboczu góry, przy drodze, w wioskach oraz w domach, do których go zaproszono. Gdziekolwiek kogoś spotkał, rozmawiał o zamierzeniu Bożym wobec ludzkości (Łuk. 5:3; 6:17-49; 7:36-50; 9:11, 57-62; 10:38-42; Jana 4:4-26, 39-42). A kiedy rozsyłał uczniów, polecił im zachodzić do domów, wyszukiwać osoby tego godne i dawać świadectwo o Królestwie Bożym (Mat. 10:7, 11-13).
Nowożytni Świadkowie Jehowy starają się brać wzór z Jezusa i jego uczniów z I stulecia.
Zwiastowanie obecności Chrystusa
Kiedy Charles Taze Russell i jego współtowarzysze zaczęli pojmować jednolity wzorzec prawdy zawartej w Słowie Bożym, byli głęboko poruszeni tym, czego się dowiadywali o celu i sposobie powrotu Chrystusa. Brat Russell uważał, że informacje te należy przekazywać innym i że nie wolno z tym zwlekać. Tak ułożył swoje sprawy, by docierać do miejsc, gdzie mógł obwieszczać ludziom owe prawdy biblijne. Naśladując Jezusa, który głosił w synagogach, korzystał ze sposobności przemawiania na zjazdach religijnych. Ale wkrótce uświadomił sobie, że innymi metodami można zdziałać więcej. Dzięki badaniu Pisma Świętego przekonał się, iż Jezus i jego apostołowie głosili przede wszystkim podczas osobistych rozmów oraz chodząc od domu do domu. Zdał sobie też sprawę z wartości drukowanych publikacji, które pozwalają podtrzymywać zainteresowanie wywołane rozmową.
Już w roku 1877 opublikował broszurę Cel i sposób powrotu naszego Pana. Dwa lata później zaczął regularnie wydawać czasopismo Strażnica Syjońska i Zwiastun Obecności Chrystusa. Publikacja ta miała rzeczywiście zwiastować, czyli ogłaszać doniosłą nowinę o obecności Chrystusa.
Począwszy od roku 1881 Badacze Pisma Świętego bezpłatnie rozpowszechniali swą literaturę niedaleko kościołów — nie tuż przy wejściu, ale w pobliżu. Chodziło o to, by trafiła do rąk osób religijnych. Wielu Badaczy udostępniało te publikacje swym znajomym osobiście lub pocztą. Jeszcze przed rokiem 1903 Strażnica zachęcała, żeby nie koncentrować się wyłącznie na ludziach uczęszczających do kościoła, ale chodzić od domu do domu, starając się wręczyć traktat każdemu napotkanemu człowiekowi. Nie wszyscy Badacze podjęli się tego zadania, niemniej wielu zabrało się do niego z prawdziwym zapałem. Doniesiono na przykład, że w kilku dużych miastach amerykańskich i na ich przedmieściach udało się odwiedzić właściwie każdy dom w promieniu co najmniej 15 kilometrów. Dzięki temu rozprowadzono dosłownie miliony traktatów w postaci broszur. W tamtym okresie większość Badaczy Pisma Świętego biorących udział w głoszeniu dobrej nowiny udostępniała te traktaty i inne publikacje bezpłatnie.
Część Badaczy Pisma Świętego usługiwała w charakterze kolporterów, czyli ewangelizatorów poświęcających sporo czasu wyłącznie na wspomnianą działalność.
Gorliwi kolporterzy na czele
W kwietniu 1881 roku po raz pierwszy skierowano do oddanych Bogu kobiet i mężczyzn zachętę, by w miarę możliwości poświęcali znaczną ilość czasu na służbę kolporterską. Mieli oferować osobom prywatnym i przedsiębiorcom niewielką książkę objaśniającą prawdy biblijne oraz proponować prenumeratę Strażnicy. Celem było odszukiwanie osób spragnionych prawdy i zapewnianie im duchowego oświecenia. Początkowo próbowali jedynie w kilku słowach rozbudzić zainteresowanie, po czym pozostawiali w każdym mieszkaniu paczkę literatury, zachęcając domowników do zapoznania się z jej treścią, a po kilku dniach przychodzili ponownie. Jedni oddawali te publikacje, drudzy chcieli je nabyć. Często nadarzały się przy tym okazje do rozmowy. W Strażnicy tak opisano cel działalności kolporterów: „Nie chodzi o sprzedaż paczek ani o uzyskanie prenumeraty, lecz o to, by zachęcając ludzi do czytania, szerzyć prawdę”.
Przez pierwszych 30 lat takich kolporterów było stosunkowo niewielu, a ich liczba wahała się od kilku do mniej więcej 600 osób. Byli pionierami w pełnym tego słowa znaczeniu — przecierali szlaki na nowych terenach. Niektórzy trwali w tej służbie dziesiątki lat. Należała do nich na przykład Anna Andersen. Podróżując przeważnie na rowerze, dotarła z dobrą nowiną niemal do wszystkich miast Norwegii. Inni wyjeżdżali za granicę, żeby po raz pierwszy zanieść orędzie do takich państw, jak Finlandia, Barbados, Salwador, Gwatemala, Honduras czy Birma (obecnie Mianma). Nie wszyscy kolporterzy mieli możliwość usługiwania na odległych terenach, więc pracowali na miejscu.
Kolporterzy wykonywali zdumiewającą pracę. Jeden z nich napisał w roku 1898, że podczas ostatnich 33 miesięcy przejechał bryczką blisko 13 000 kilometrów, głosił w 72 miastach na zachodnim wybrzeżu USA, odwiedził 18 000 domów, udostępnił 4500 książek, uzyskał 125 prenumerat, rozpowszechnił 40 000 traktatów i obserwował, jak 40 osób nie tylko przyjmuje orędzie biblijne, ale zaczyna też dzielić się nim z drugimi. Z kolei małżeństwo usługujące w Australii w ciągu zaledwie dwóch i pół roku doręczyło osobom zainteresowanym aż 20 000 książek.
Czy tak wielkie liczby rozpowszechnionych publikacji należały do wyjątków? Otóż ze sprawozdania z roku 1909 wynika, iż 625 kolporterom (ogólna liczba w tym okresie) Towarzystwo dostarczyło 626 981 książek oprawnych (na każdego kolportera przypadało więc średnio ponad tysiąc), a ponadto mnóstwo literatury do bezpłatnego rozpowszechniania. Często trudno im było udźwignąć od domu do domu wszystkie książki, które mogliby rozprowadzić, toteż zbierali zamówienia, a później wracali i dostarczali publikacje.
Jednakże niektórzy oponowali: „To nie jest głoszenie!” Ale jak wyjaśniał brat Russell, w rzeczywistości była to nad wyraz skuteczna forma głoszenia. Ludzie nie wysłuchiwali tylko jednego kazania, lecz otrzymywali cały ich wydrukowany zbiór i w ten sposób mogli je wielokrotnie czytać oraz sprawdzać, czy są zgodne z ich Biblią. Ten rodzaj ewangelizacji uwzględniał umiejętność czytania, którą zawdzięczano upowszechnieniu oświaty. W książce Nowe stworzenie wykazano: „Fakt, że ewangeliści dzisiejsi pracują teraz w ten sposób, a nie tak jak w przeszłości, nie może stanowić powodu do zarzutu, tak samo jak i fakt, że ewangeliści podróżują teraz kolejami parowemi i elektrycznemi, zamiast jak dawniej chodzić pieszo. Ewangelizacyę dokonuje się przez przedstawienie Prawdy (...) — Słowa Bożego”.
Szczere zainteresowanie pomaganiem ludziom uwidaczniało się w skrupulatności, która z czasem stała się cechą charakterystyczną działalności kaznodziejskiej Badaczy Pisma Świętego. Plan działania nakreślono w Strażnicy z 1 marca 1917 roku: Najpierw kolporterzy proponowali w domach na danym terenie tomy Wykładów Pisma Świętego. Osoby, których nazwiska zostały zanotowane przez kolporterów albo podane po wykładach publicznych, były odwiedzane potem przez „robotników” wykonujących „pracę pasterską”.a Starali się oni rozniecić pragnienie czytania publikacji Towarzystwa, zachęcali do przychodzenia na specjalne wykłady i organizowali klasy berejskiego studium Biblii. Jeśli to było możliwe, kolporterzy opracowywali dany teren ponownie, a następnie „robotnicy” w ramach „pracy pasterskiej” nawiązywali kontakt z osobami okazującymi zainteresowanie. Później inni członkowie klasy odwiedzali te same domy, udostępniając bezpłatnie traktaty i różne większe publikacje. Dzięki temu każdy miał szansę otrzymania czegoś, co mogło w nim rozbudzić pragnienie zdobywania wiedzy o zamierzeniu Bożym.
Jeżeli na jakimś terenie nie było zboru i działało tam nie więcej niż dwóch kolporterów, często sami dokonywali oni kolejnych odwiedzin. Dlatego gdy Hermann Herkendell i jego współpracownik pojechali w 1908 roku jako kolporterzy do Bielefeld w Niemczech, zwrócono im szczególną uwagę na to, by zapoznawali ze sobą zainteresowanych i utworzyli zbór. Kilka lat później Strażnica wspomniała o innych kolporterach, którzy osobiście zajmowali się zainteresowanymi, dopóki nie założyli klasy Badaczy Pisma Świętego w każdym mieście i miasteczku, gdzie usługiwali.
Cenną pomocą w tej pracy okazała się książka Harfa Boża, wydana w roku 1921. Była przeznaczona głównie dla początkujących i ostatecznie osiągnęła nakład 5 819 037 egzemplarzy w 22 językach. Towarzystwo umożliwiło jej posiadaczom tematyczne poznawanie Biblii w ramach kursu korespondencyjnego. Co tydzień przesyłano im jedną z 12 kart z pytaniami. Na podstawie tej książki prowadzono też grupowe rozważania biblijne w domach zainteresowanych. Zazwyczaj przychodziło na nie sporo Badaczy Pisma Świętego.
Jednakże tamci Świadkowie doskonale zdawali sobie sprawę, że jest ich niewielu, a pole do dawania świadectwa — ogromne (Łuk. 10:2).
Małe grono dociera do wielkich rzesz
W Strażnicy wykazano, że na prawdziwych, namaszczonych duchem naśladowców Chrystusa Bóg nałożył obowiązek odszukiwania szczerych chrześcijan i udzielania im pomocy, bez względu na to, czy osoby te chodzą do kościoła, czy nie (Izaj. 61:1, 2). Jak się wywiązać z tego zadania?
Dwóch Badaczy Pisma Świętego (J. C. Sunderlin i J. J. Bender), wysłanych w roku 1881 do Anglii, nie zdziałałoby zbyt wiele o własnych siłach, ale z pomocą setek wynajętych młodych mężczyzn udało im się w bardzo krótkim czasie rozpowszechnić 300 000 egzemplarzy publikacji Pokarm dla myślących chrześcijan. Adolf Weber, który w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia powrócił z dobrą nowiną do Szwajcarii, miał głosić na olbrzymim terenie, obejmującym kilka krajów. W jaki sposób mógł tego dokonać? Odbywał dalekie podróże w charakterze kolportera, a ponadto dawał ogłoszenia do gazet i zawierał umowy z księgarzami, by włączyli do swych ofert publikacje Towarzystwa Strażnica. W roku 1907 dzięki inicjatywie grupki Badaczy Pisma Świętego w Niemczech rozesłano z gazetami 4 850 000 czterostronicowych traktatów. Wkrótce po pierwszej wojnie światowej pewien brat pochodzenia łotewskiego, należący do personelu Biura Głównego Towarzystwa w Nowym Jorku, opłacił ogłoszenia w swym rodzinnym kraju. Na jedno z nich odpowiedział człowiek, który został pierwszym Badaczem Pisma Świętego na Łotwie. Ale używanie takich środków przekazu nie zastąpiło osobistego świadczenia od domu do domu w celu poszukiwania szczerych ludzi. Chodziło raczej o nadanie rozgłosu głoszonemu orędziu.
Jednakże w gazetach zamieszczano nie tylko ogłoszenia. W latach poprzedzających pierwszą wojnę światową regularnie publikowano kazania brata Russella, który sprawował wówczas nadzór nad dziełem. W krótkim czasie osiągnięto nadzwyczajne rezultaty. Kazania pojawiały się jednocześnie na łamach ponad 2000 gazet, dostępnych w sumie rzeszy 15 000 000 czytelników w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii i Afryce Południowej. Czy można było zrobić coś więcej? Brat Russell uważał, że tak.
W styczniu 1914 roku po dwuletnich przygotowaniach wyświetlono po raz pierwszy „Fotodramę stworzenia”. Pokazywano ją w czterech częściach. Była to ośmiogodzinna projekcja przezroczy oraz filmów, zsynchronizowanych z dźwiękiem. Tego naprawdę wyjątkowego dzieła dokonano specjalnie po to, by rozbudzić docenianie dla Biblii i przedstawionego w niej zamierzenia Bożego. Projekcje organizowano w taki sposób, aby codziennie można je było obejrzeć w 80 miastach. Wcześniej przeprowadzano akcję reklamową za pośrednictwem gazet, licznych plakatów umieszczanych w oknach domów i na wystawach sklepowych oraz za pomocą mnóstwa ulotek — wszystko po to, by wzbudzić zainteresowanie „Fotodramą”. Wszędzie przyciągała ona tłumy ludzi. W ciągu roku obejrzało ją blisko 8 000 000 mieszkańców USA i Kanady, a poza tym nadchodziły doniesienia o olbrzymich rzeszach widzów w Wielkiej Brytanii i innych krajach europejskich oraz w Australii i Nowej Zelandii. Później przygotowano nieco krótszą wersję (bez filmów), którą przedstawiano w mniejszych miastach i na terenach wiejskich. „Fotodramę” wyświetlano w różnych językach przynajmniej przez 20 lat. Wzbudziła zainteresowanie wielu ludzi — ich nazwiska notowano, a potem dokonywano odwiedzin.
W latach dwudziestych naszego stulecia stało się dostępne inne narzędzie, które umożliwiło nadanie szerokiego rozgłosu orędziu Królestwa. Brat Rutherford był mocno przeświadczony, że do powstania tego wynalazku przyczyniła się ręka Pańska. Co to było? Radio. W niespełna dwa lata po rozpoczęciu regularnego nadawania audycji przez pierwszą komercyjną stację radiową (w 1920 roku) prezes Towarzystwa Strażnica J. F. Rutherford zaczął przedstawiać na falach eteru prawdy biblijne. W ten sposób można było dotrzeć jednocześnie do milionów ludzi. Dwa lata później, w roku 1924, Towarzystwo uruchomiło w Nowym Jorku własną rozgłośnię o nazwie WBBR. W roku 1933, stanowiącym szczytowy okres tej formy działalności, korzystano z 408 radiostacji, by przekazywać orędzie mieszkańcom sześciu kontynentów. Oprócz programów nadawanych na żywo przygotowywano wiele nagrań poświęconych przeróżnym tematom. Dzięki energicznej akcji rozpowszechniania drukowanych zapowiedzi ludzie mogli dowiedzieć się o tych audycjach i odnieść z nich pożytek. Rozwiały one mnóstwo uprzedzeń i otworzyły oczy szczerym osobom. Niektórzy ze strachu przed sąsiadami i duchownymi krępowali się przychodzić na zebrania organizowane przez Badaczy Pisma Świętego, ale za to mogli słuchać audycji w zaciszu domowym. Tego rodzaju świadczenie nie zastępowało głoszenia od domu do domu, niemniej rzeczywiście zanosiło prawdy biblijne do miejsc trudno dostępnych i świetnie pomagało nawiązywać rozmowy, gdy Świadkowie osobiście odwiedzali ludzi w ich domach.
Każdy ma obowiązek świadczyć
Przez dziesiątki lat Strażnica wykazywała, że każdy ma obowiązek osobiście brać udział w głoszeniu. Począwszy od roku 1919 temat ten nieustannie przewijał się w publikacjach oraz w programach kongresowych. Jednakże wielu osobom niełatwo było nawiązywać przy drzwiach rozmowy z obcymi ludźmi, toteż na początku jedynie część Badaczy Pisma Świętego regularnie brała udział w głoszeniu od domu do domu.
Udzielano im życzliwych zachęt zaczerpniętych z Biblii. W Strażnicy z 1 i 15 sierpnia 1919 roku omówiono temat „Błogosławieni nie znający bojaźni”. Artykuły te radziły uwolnić się od strachu przed człowiekiem i kierowały uwagę na 300 odważnych wojowników Gedeona — czujnych i zawsze gotowych służyć w sposób zlecony przez Pana, nawet w sytuacji na pozór beznadziejnej. Postawiono też za wzór Elizeusza i jego nieustraszone poleganie na Jehowie (Sędz. 7:1-25; 2 Król. 6:11-19; Prz. 29:25). W roku 1921 artykuł „Mężnie sobie poczynaj” podkreślił, że usługiwanie po stronie Pana przeciwko szatańskim siłom ciemności przez branie udziału w dziele przepowiedzianym w Ewangelii według Mateusza 24:14 jest nie tylko obowiązkiem, ale też przywilejem. Osoby mające ograniczone możliwości zachęcano, by nie traciły ducha i starały się robić wszystko, na co je stać.
Przytaczając jednoznaczne argumenty biblijne, Strażnica uświadamiała wszystkim zaliczającym się do namaszczonych sług Bożych, iż mają być głosicielami Królestwa Bożego. Numer z 15 sierpnia 1922 roku zawierał zwięzły, lecz istotny artykuł, zatytułowany „Służba jest rzeczą ważną”. Chodziło o służbę wzorowaną na działalności Chrystusa, a więc polegającą na zachodzeniu do ludzi w ich domach, żeby im opowiedzieć o Królestwie Bożym. Jeszcze w tym samym roku wykazano, że taka służba ma wartość w oczach Bożych jedynie wtedy, gdy wypływa z miłości (1 Jana 5:3). W artykule z 15 czerwca 1926 roku stwierdzono, iż na Bogu nie robi wrażenia formalistyczne oddawanie Mu czci — On oczekuje od nas posłuszeństwa, a zatem między innymi doceniania dla wszelkich środków, którymi się posługuje do realizacji swego zamierzenia (1 Sam. 15:22). W następnym roku artykuł „Służba chrześcijanina na ziemi” skierował uwagę na rolę Jezusa jako „świadka wiernego i prawdziwego” oraz na okoliczność, że apostoł Paweł głosił „publicznie i od domu do domu” (Obj. 3:14; Dzieje 20:20).
W miesięczniku Biuletyn, zawierającym instrukcje do służby, zamieszczano kazania, których głosiciele mieli się uczyć na pamięć. Zachęcano też do regularnego, cotygodniowego udziału w służbie. Niemniej na początku tylko nieliczne grono faktycznie dawało świadectwo od domu do domu, a niektórzy wprawdzie rozpoczęli tę działalność, lecz później jej zaniechali. Na przykład w USA w roku 1922 co tydzień składało sprawozdanie ze służby polowej średnio 2712 osób, ale w roku 1924 już tylko 2034. Dwa lata później średnia wzrosła do 2261, a w tygodniu wzmożonej aktywności najwyższa liczba głosicieli wynosiła 5937.
Pod koniec roku 1926 Towarzystwo zaczęło zachęcać zbory, by wykorzystywały część niedzieli na świadczenie grupowe, podczas którego proponowano ludziom nie tylko traktaty, ale również podręczniki do studiowania Biblii. W roku 1927 Strażnica usilnie nalegała, żeby lojalni członkowie zborów usunęli z urzędu starszych, którzy słowem lub czynem dowodzili, że nie poczuwają się do obowiązku świadczenia publicznie i od domu do domu. W ten sposób gałęzie nie wydające owocu zostały jakby odłamane, a pozostałe przycięto, by mogły przynosić obfitszy owoc ku chwale Bożej (porównaj przypowieść Jezusa zanotowaną w Jana 15:1-10). Czy rzeczywiście pomogło to w większej mierze wysławiać publicznie Jehowę? W roku 1928 w USA nastąpił 53-procentowy wzrost przeciętnej liczby osób uczestniczących co tydzień w głoszeniu!
Świadkowie przestali ograniczać swe wizyty do bezpłatnego udostępniania traktatów. Coraz więcej głosicieli przeprowadzało krótkie rozmowy, starając się rozbudzić zainteresowanie domowników orędziem biblijnym, a następnie zaproponować im do przeczytania książkę.
Ci pierwsi Świadkowie z pewnością odznaczali się odwagą, choć nie wszyscy przejawiali takt. Niemniej wyróżniali się spośród innych ugrupowań religijnych. Nie poprzestawali na mówieniu, że każdy powinien dawać świadectwo o swej wierze. Rzeczywiście to czynili i wciąż rozrastali się liczebnie.
Karty świadectwa i gramofony
Pod koniec roku 1933 wprowadzono nową metodę głoszenia. Na wstępie wręczano domownikowi do przeczytania kartę świadectwa z krótkim orędziem. Stanowiła ona dużą pomoc szczególnie dla nowych głosicieli, którzy w tamtych czasach nie byli zbytnio zaprawiani do służby. Kiedy domownik przeczytał kartę, Świadkowie na ogół jedynie krótko ją komentowali; niektórzy rozwijali temat, korzystając przy tym z Biblii. Kart świadectwa używano jeszcze długo w latach czterdziestych. Dzięki nim można było szybko opracować teren, dotrzeć do większej liczby ludzi, wręczyć im sporo cennej literatury biblijnej, dawać jednakowe świadectwo, a nawet przekazywać orędzie w języku obcym. Niestety, dochodziło też do niezręcznych sytuacji, na przykład gdy domownik brał kartę i zamykał drzwi. Chcąc ją odzyskać, głosiciel musiał zapukać jeszcze raz!
W latach trzydziestych i na początku lat czterdziestych doniosłą rolę odegrały też płyty z wykładami biblijnymi. W roku 1934 niektórzy Świadkowie zaczęli zabierać ze sobą do służby przenośny gramofon. Urządzenie to było dość ciężkie, więc zostawiali je w samochodzie albo w innym dogodnym miejscu, dopóki nie znaleźli ludzi chętnych do wysłuchania nagranego przemówienia. Począwszy od roku 1937 głoszono z gramofonem przy drzwiach. Nie było to skomplikowane: Świadek informował najpierw, że ma do przekazania ważne orędzie biblijne, po czym opuszczał igłę na płytę i pozwalał, by za niego mówiła. Kasper Keim, pionier pochodzenia niemieckiego usługujący w Holandii, był niezwykle wdzięczny za tego „Aarona”, jak nazywał gramofon, ponieważ miał trudności z głoszeniem po holendersku (por. 2 Mojż. 4:14-16). Ciekawość pobudzała niekiedy całe rodziny do wysłuchiwania płyt.
W roku 1940 używano ponad 40 000 gramofonów. Tego samego roku Świadkowie zaprojektowali i zbudowali nowy model, pracujący w pozycji pionowej, a wykorzystywany zwłaszcza w Ameryce. Wzbudzał jeszcze większe zainteresowanie, gdyż domownicy nie widzieli odtwarzanych płyt. Każda z nich wykonywała 78 obrotów na minutę, a nagranie trwało cztery i pół minuty. Tytuły przemówień były krótkie i rzeczowe: „Królestwo”, „Modlitwa”, „Droga do życia”, „Trójca”, „Czyściec”, „Dlaczego kler sprzeciwia się prawdzie”. Nagrano ponad 90 różnych wykładów i wytłoczono przeszło milion płyt. Argumenty przedstawiano w sposób jasny i zrozumiały. Wielu domowników przysłuchiwało się im z docenianiem, choć zdarzały się dość gwałtowne reakcje. Niemniej była to skuteczna forma dawania jednolitego świadectwa.
Śmiałe zwiastowanie dobrej nowiny w miejscach publicznych
Chociaż karty świadectwa oraz nagrania gramofonowe same dużo „mówiły”, to jednak bycie Świadkiem wymagało w tamtych latach niemałej odwagi. Już sam charakter prowadzonej działalności sprawiał, że poszczególni Świadkowie musieli występować publicznie.
W roku 1931 po zgromadzeniu w Columbus w stanie Ohio Świadkowie Jehowy rozprowadzali broszurę Królestwo — nadzieja świata, która zawierała rezolucję „Przestroga od Jehowy”, skierowaną „do władców i do ludu”. Uświadomili sobie, że ponieważ są Świadkami na rzecz Jehowy, spoczywa na nich ważki obowiązek przekazywania innym ostrzeżenia zawartego w Jego Słowie (Ezech. 3:17-21). Nie rozpowszechniali tych broszur pocztą ani przez wkładanie pod drzwi. Udostępniali je ludziom osobiście. Docierali do duchownych i — jeśli to było możliwe — do polityków, wojskowych i dyrektorów wielkich przedsiębiorstw. Oprócz tego głoszono publicznie w blisko 100 krajach, w których Świadkowie Jehowy prowadzili wówczas zorganizowaną działalność kaznodziejską.
Jeszcze przed rokiem 1933 zaczęto wykorzystywać gramofony ze wzmacniaczami do przedstawiania w miejscach publicznych nagrań dobitnych przemówień biblijnych. Bracia Smets i Poelmans zwykle umieszczali swój aparat na trzykołowym rowerze i stojąc przy nim słuchali, jak na rynkach i w pobliżu kościołów w Liège w Belgii gromko rozbrzmiewało orędzie biblijne. Często poświęcali na tę działalność dziesięć godzin dziennie. Na Jamajce ludzi przyciągały odgłosy muzyki, więc bracia najpierw odtwarzali nagrania utworów muzycznych. Kiedy liczne tłumy wychodziły na główne drogi, by zobaczyć, co się dzieje, spotykały tam Świadków Jehowy głoszących o Królestwie.
Niektóre gramofony instalowano w samochodach i na łodziach, a głośniki umieszczano na dachu, aby głos mógł się daleko rozchodzić. W Australii Bert i Vi Hortonowie jeździli ciężarówką z dużym głośnikiem tubowym zamontowanym na dachu i opatrzonym napisem „Poselstwo Królestwa”. Jednego roku niemal na każdej ulicy w Melbourne rozbrzmiewały entuzjastyczne przemówienia, w których demaskowano religię fałszywą i w porywający sposób przedstawiano błogosławieństwa Królestwa Bożego. W Indiach pracował w tym okresie jako pionier Claude Goodman. Miał samochód z megafonem oraz płyty z nagraniami w miejscowych językach i docierał do tłumów ludzi na bazarach, w parkach, przy drogach — wszędzie, gdzie można było ich znaleźć.
W Libanie bracia odtwarzali wykłady z samochodu zaparkowanego na wzgórzu, a dźwięk z megafonu roznosił się po okolicznych dolinach. Nie wiedząc, skąd pochodzi ten głos, mieszkańcy wiosek wpadali niekiedy w przerażenie, gdyż sądzili, że to sam Bóg przemawia do nich z niebios!
Jednakże bracia przeżywali też chwile pełne napięcia. Kiedyś w pewnej wiosce w Syrii ksiądz zostawił na stole nie dokończony obiad, chwycił wielką laskę i wpadł pomiędzy gromadkę, która skupiła się wokół samochodu z megafonem i słuchała wykładu biblijnego. Gniewnie wymachując laską, zażądał kategorycznie: „Przestańcie! Rozkazuję wam przestać!” Ale bracia zorientowali się, że sporo osób jest po ich stronie i chce wysłuchać przemówienia. Kilku ludzi szybko chwyciło księdza, zaprowadziło go do domu i z powrotem posadziło przy stole! Pomimo sprzeciwu duchowieństwa Świadkowie odważnie starali się o to, by ludzie mieli sposobność usłyszeć dobrą nowinę.
W tym okresie Świadkowie używali też na szeroką skalę plakatów reklamowych, które nosili na sobie, rozprowadzając w dzielnicach handlowych zaproszenia na specjalne wykłady. Metodę tę po raz pierwszy wypróbowano w szkockim mieście Glasgow w roku 1936. Jeszcze tego samego roku zastosowano ją w Londynie, a potem w USA. Dwa lata później zaczęto też nosić tablice na drzewcach, głoszące: „Religia to sidło i oszustwo”b oraz „Służ Bogu i Chrystusowi Królowi”. Gdy zbliżały się zgromadzenia, organizowano kilometrowe pochody z tablicami. Maszerujący spokojnie przemierzali gęsiego ruchliwe ulice, czym przywodzili na pamięć starożytną armię izraelską okrążającą mury Jerycha przed jego upadkiem (Joz. 6:10, 15-21). W taki odważny sposób świadczono od Londynu w Anglii po Manilę na Filipinach.
Jednakże w roku 1940 wprowadzono w życie jeszcze inną metodę publicznego świadczenia. Zgodnie z wersetem o ‛mądrości wołającej głośno na ulicy’ w lutym tegoż roku Świadkowie Jehowy zaczęli rozpowszechniać czasopisma Strażnica i Pociecha (poprzedniczka dzisiejszego Przebudźcie się!) na rogach ulic (Prz. 1:20).c Wykrzykiwali pewne hasła, by zwrócić uwagę na publikacje i przedstawione w nich orędzie. Widok Świadków Jehowy proponujących swe czasopisma w miastach i miasteczkach stał się znany na całym świecie. Tego rodzaju działalność niewątpliwie wymagała odwagi. W tamtym początkowym okresie była ona szczególnie potrzebna, gdyż musiano stawić czoło licznym prześladowaniom i fali wojennego nacjonalizmu.
Wezwani do publicznego głoszenia, Świadkowie dowiedli swej wiary. Stale przybywało chętnych do brania udziału w tej działalności. Uważali oni, że możliwość wykazania w ten sposób swej lojalności wobec Jehowy jest przywilejem. Ale musieli się jeszcze sporo nauczyć.
Każdy przygotowany do obrony swej wiary
W roku 1942 rozpoczął się jedyny w swoim rodzaju program szkoleniowy. Wdrożono go w Biurze Głównym Towarzystwa, a już w następnym roku objęto nim zbory na całym świecie. Ufając, że duch Boży jest z nimi i że Bóg włożył w ich usta swoje orędzie, Świadkowie byli zdecydowani je głosić, nawet gdyby prześladowcy pozbawili ich publikacji Towarzystwa czy też samej Biblii (Izaj. 59:21). Już wówczas w niektórych krajach, na przykład w Nigerii, można było używać podczas głoszenia wyłącznie Biblii, gdyż władze obłożyły zakazem wszystkie publikacje Towarzystwa Strażnica, a nawet skonfiskowały sporo literatury z prywatnych bibliotek braci.
Dnia 16 lutego 1942 roku brat Knorr zainaugurował w bruklińskim Betel Zaawansowany Kurs Służby Teokratycznej. Udzielano na nim wskazówek w takich dziedzinach, jak wyszukiwanie odpowiedniego materiału, jasne i zrozumiałe wyrażanie myśli, opracowywanie szkicu, skuteczne przemawianie, przekonująca argumentacja i okazywanie taktu. Do uczęszczania na zajęcia zapraszano zarówno braci, jak i siostry, ale tylko mężczyźni mogli wygłaszać przemówienia ćwiczebne, po których udzielano im porad. Rezultaty szybko stały się widoczne — nie tylko w jakości przemawiania z podium, ale również w skuteczności głoszenia od domu do domu.
W następnym roku szkoleniem tym zaczęto obejmować zbory Świadków Jehowy na całym świecie. Najpierw odbywało się ono po angielsku, potem również w innych językach. Miało na celu udzielenie każdemu Świadkowi Jehowy pomocy, dzięki której mógłby umiejętnie nauczać, głosząc od domu do domu, dokonując odwiedzin ponownych i prowadząc studia biblijne. Wszyscy Świadkowie mieli zostać wykwalifikowanymi głosicielami (2 Tym. 2:2). W roku 1959 również siostrom umożliwiono zapisanie się do tej szkoły i przedstawianie przemówień, którym nadawały formę rozmowy prowadzonej w służbie polowej — nie zwracały się do całego audytorium, lecz do jednej, wyznaczonej osoby, przejmującej rolę domownika. Ale to jeszcze nie koniec.
Od roku 1926 podróżujący przedstawiciele Towarzystwa współpracowali z poszczególnymi Świadkami w służbie polowej, aby im pomóc w jej doskonaleniu. Jednakże w roku 1953 na międzynarodowym zgromadzeniu w Nowym Jorku, gdzie nadzorcy obwodów i okręgów zajęli miejsca naprzeciw podium, brat Knorr oznajmił, iż pomaganie każdemu Świadkowi w regularnym głoszeniu od domu do domu jest podstawowym zadaniem wszystkich sług, czyli nadzorców. Jak powiedział, „każdy powinien umieć głosić dobrą nowinę od domu do domu”. Aby osiągnąć ten cel, podjęto ogólnoświatową kampanię.
Dlaczego położono taki nacisk na tę sprawę? Rozważmy to na przykładzie Stanów Zjednoczonych. W tamtym okresie 28 procent Świadków w tym kraju ograniczało swą działalność do rozpowszechniania ulotek i stania z czasopismami na ulicy. A ponad 40 procent uczestniczyło w służbie polowej nieregularnie i czasem nie świadczyło całymi miesiącami. Zachodziła więc potrzeba udzielenia takim osobom życzliwej pomocy w formie indywidualnego szkolenia. Poczyniono przygotowania, dzięki którym wszyscy Świadkowie Jehowy nie głoszący jeszcze od domu do domu mogli otrzymać wskazówki, jak zwracać się do ludzi przy drzwiach, jak rozmawiać z nimi na podstawie Biblii i jak odpowiadać na ich pytania. Uczyli się opracowywać kazania biblijne trwające około ośmiu minut oraz kazania trzyminutowe dla osób, które były w danej chwili zajęte. Chodziło o to, by pomóc każdemu Świadkowi stać się umiejętnym chrześcijańskim ewangelizatorem.
Szkolenia takiego udzielali nie tylko nadzorcy podróżujący. Czynili to również słudzy, czyli nadzorcy poszczególnych zborów, a w następnych latach wyznaczano do tego zadania jeszcze innych zdolnych Świadków. Już od wielu lat na cotygodniowych zborowych zebraniach służby przedstawiano w pokazach, jak należy głosić. Jednakże teraz oprócz tego kładziono większy nacisk na indywidualne szkolenie w trakcie służby polowej.
Rezultaty były zdumiewające. Zwiększyła się liczba Świadków głoszących od domu do domu, jak też osób regularnie biorących udział w służbie polowej. W ciągu 10 lat liczba Świadków na świecie wzrosła o 100 procent. Dokonywali oni o 126 procent więcej odwiedzin ponownych, by udzielić biblijnych odpowiedzi na pytania zainteresowanych, i prowadzili o 150 procent więcej systematycznych studiów Pisma Świętego z osobami złaknionymi zawartej w nim prawdy. Rzeczywiście dawali dowody, że są wykwalifikowanymi głosicielami.
Zważywszy na to, że Świadkowie pochodzili z rozmaitych środowisk i mieli różne wykształcenie oraz że tworzyli małe grupy rozproszone po całej ziemi, jest rzeczą zrozumiałą, dlaczego za wyposażenie i wyszkolenie ich do głoszenia dobrej nowiny nie przypisują zasługi żadnemu człowiekowi, lecz Jehowie Bogu (Jana 14:15-17).
Głoszenie od domu do domu — znak rozpoznawczy
Zdarza się niekiedy, że inne organizacje religijne także zachęcają swych członków, by odwiedzali okolicznych mieszkańców w ich domach i rozmawiali z nimi o religii. Część próbowała to robić. Niektórym nawet udało się działać przez parę lat w charakterze misjonarzy, ale na tym się kończyło. Natomiast tylko wśród Świadków Jehowy właściwie każdy — młody czy stary, kobieta czy mężczyzna — rok w rok uczestniczy w służbie od domu do domu. Jedynie Świadkowie stosują się do proroczego nakazu z Ewangelii według Mateusza 24:14 i rzeczywiście starają się dotrzeć z orędziem Królestwa do wszystkich mieszkańców ziemi.
To nie znaczy, że każdemu Świadkowi Jehowy łatwo jest wywiązywać się z tego zadania.d Wręcz przeciwnie, gdy zaczynali studiować Biblię, sporo z nich mówiło: „Jednej rzeczy nigdy nie zrobię — za nic nie pójdę głosić od domu do domu!” A mimo to w działalności tej biorą udział prawie wszyscy Świadkowie Jehowy, jeśli tylko pozwala im na to zdrowie. Uczestniczy w niej nawet wiele osób niepełnosprawnych, które poruszają się na wózkach inwalidzkich czy o kulach. Niektórzy świadczą przez telefon lub piszą listy, gdyż w ogóle nie mogą opuszczać mieszkania, są chwilowo przykuci do łóżka bądź chcą dotrzeć do ludzi, z którymi trudno się skontaktować. Dlaczego zdobywają się na takie wysiłki?
Otóż kiedy poznają Jehowę, miłość do Niego zmienia cały ich światopogląd. Pragną mówić o swym Bogu. Wprost nie potrafią zatrzymać dla siebie wiedzy o Jego cudownych obietnicach dla tych, którzy Go miłują. Ponadto czują się odpowiedzialni wobec Boga za ostrzeganie innych przed nadchodzącym wielkim uciskiem (Mat. 24:21; por. Ezech. 3:17-19). Ale dlaczego robią to od domu do domu?
Świadkowie Jehowy wiedzą, że Jezus polecił swym naśladowcom odwiedzać drugich w ich domach, głosić im i ich nauczać (Mat. 10:11-14). Zdają sobie sprawę, że po wylaniu ducha świętego w dniu Pięćdziesiątnicy 33 roku n.e. apostołowie dalej bezustannie ogłaszali dobrą nowinę „w świątyni [w Jeruzalem] oraz od domu do domu” (Dzieje 5:42). Wszyscy Świadkowie znają wypowiedź z Dziejów Apostolskich 20:20, gdzie czytamy, iż apostoł Paweł nauczał „publicznie i od domu do domu”. Widzą też, jak w czasach nowożytnych Jehowa obficie błogosławi temu dziełu. Dlatego w miarę nabywania doświadczenia w tej służbie, której przedtem tak się obawiali, często zaczynają jej wręcz niecierpliwie wyczekiwać.
Starają się pełnić ją skrupulatnie. Robią szczegółowe notatki, żeby wrócić i porozmawiać z osobami, których nie zastali. Ale to nie wszystko — zachodzą do każdego domu wielokrotnie.
W niejednym kraju przeciwnicy dostrzegają skuteczność głoszenia od domu do domu i próbują je utrudniać. Chcąc uzyskać oficjalne potwierdzenie swego prawa do tego rodzaju działalności, Świadkowie Jehowy odwołują się do urzędów państwowych. Jeżeli zachodzi taka potrzeba, udają się do sądu, aby zagwarantować sobie legalne prawo do rozgłaszania dobrej nowiny właśnie w ten sposób (Filip. 1:7). A gdy jakiś despotyczny rząd uparcie im tego zabrania, niekiedy działają po prostu w sposób mniej rzucający się w oczy albo w razie konieczności stosują inne metody docierania do ludzi z orędziem Królestwa.
Chociaż do rozprzestrzeniania nowiny o Królestwie Świadkowie Jehowy korzystają czasem z usług radia i telewizji, zdają sobie sprawę, że osobiste rozmowy z ludźmi w ich domach są o wiele skuteczniejsze, gdyż umożliwiają odpowiadanie na pytania domowników oraz wyszukiwanie osób godnych przedstawienia im orędzia biblijnego (Mat. 10:11). Między innymi właśnie dlatego Towarzystwo Strażnica sprzedało w roku 1957 stację radiową WBBR w Nowym Jorku.
Jednakże Świadkowie Jehowy nie uważają, że ich zadanie polega jedynie na daniu świadectwa. To dopiero początek ich pracy.
„Czyńcie uczniów (...), ucząc ich”
Jezus polecił swym naśladowcom, by prócz głoszenia czynili coś jeszcze. Idąc za jego przykładem, mieli również nauczać (Mat. 11:1). Przed wstąpieniem do nieba nakazał im: „Idźcie więc i czyńcie uczniów z ludzi ze wszystkich narodów (...), ucząc ich przestrzegać wszystkiego, co wam nakazałem” (Mat. 28:19, 20). Różnica między głoszeniem a nauczaniem (po grecku didásko) polega na tym, że nauczyciel nie tylko świadczy, ale też udziela wskazówek, wyjaśnień i przytacza dowody.
Już w kwietniu 1881 roku Strażnica podała kilka krótkich rad co do nauczania. Pierwsi kolporterzy dokładali starań, by odwiedzać okazujących zainteresowanie, zachęcać ich do czytania książek Towarzystwa i spotykać się z innymi na systematycznym studium Słowa Bożego. Często posługiwali się przy tym książką Harfa Boża, wydaną w roku 1921. Później jednak w jeszcze większej mierze udzielali zainteresowanym osobistego wsparcia. Używali głównie nagrań z wykładami biblijnymi oraz drukowanych pomocy do studium. Jak do tego doszło?
Od początku roku 1933 oprócz audycji radiowych Towarzystwo nagrywało również płyty, które odtwarzano na przenośnym sprzęcie w salach, parkach, przy bramach fabryk lub w innych miejscach. Wkrótce potem Świadkowie zaczęli się umawiać z zainteresowanymi napotkanymi podczas głoszenia od domu do domu, że odwiedzą ich ponownie, by przedstawić niektóre z tych nagrań. Kiedy w roku 1936 stała się dostępna książka Bogactwo, po zaprezentowaniu płyt zapoczątkowywano na jej podstawie studia biblijne, w których mogły uczestniczyć osoby zainteresowane mieszkające w okolicy. Do działalności tej przykładano szczególną wagę głównie ze względu na pomaganie przyszłym członkom „ludu wielkiego” w zaznajomieniu się z prawdą (Obj. 7:9, Bg).
Mniej więcej w tym samym czasie kler katolicki wzmógł presję na właścicieli i dyrektorów stacji radiowych, jak również na urzędy państwowe, starając się za wszelką cenę przeszkodzić w nadawaniu audycji Towarzystwa Strażnica. Wystosowano więc petycję, podpisaną przez 2 630 000 Amerykanów, domagając się w niej publicznej dyskusji między J. F. Rutherfordem a jakimś dostojnikiem Kościoła rzymskokatolickiego. Jednak żaden duchowny nie podjął wyzwania. Wobec tego w roku 1937 brat Rutherford przygotował nagrania zatytułowane „Zdemaskowani” oraz „Religia a chrystianizm”, które przedstawiały podstawowe nauki Słowa Bożego, obalając niebiblijne doktryny katolickie. Ten sam materiał został opublikowany w formie broszur Ochrona i Odsłonięte, a egzemplarze tej ostatniej wręczono każdemu, kto podpisał wspomnianą petycję, aby sam mógł się zapoznać z prawdami biblijnymi, które duchowieństwo próbowało ukryć.
Chcąc pomóc ludziom należycie pojąć te zagadnienia i przeanalizować ich podstawy biblijne, wydrukowano broszurę Wzorcowe studium nr 1, której używano na spotkaniach z zainteresowanymi. Zawierała ona pytania i odpowiedzi oraz wspierające je wersety. Najpierw prowadzący odtwarzał z płyty (lub z kilku płyt) zapowiedziane wykłady, by wszyscy mogli wysłuchać całości wywodów. Potem następowała dyskusja na podstawie materiału z Wzorcowego studium, połączona z rozważaniem wersetów. Później przygotowano jeszcze Wzorcowe studium nr 2 i nr 3, powiązane z innymi nagraniami. Tego rodzaju studia początkowo organizowano tam, gdzie mogła się zebrać grupa zainteresowanych, ale wkrótce zaczęto je prowadzić również w gronie rodziny oraz z pojedynczymi osobami.
Od tamtej pory wydano wiele wspaniałych książek, na podstawie których Świadkowie Jehowy prowadzą studia biblijne. Największy nakład osiągnęły: „Niech Bóg będzie prawdziwy”, Prawda, która prowadzi do życia wiecznego oraz Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi. Dużą pomocą były też 32-stronicowe broszury, między innymi „Ta dobra nowina o Królestwie”, Drogą Bożą jest miłość i „Oto wszystko nowe czynię”. Wydano również broszury, które wyjaśniają podstawowe nauki biblijne w bardzo prosty sposób, na przykład Rozkoszuj się życiem wiecznym na ziemi!
Korzystanie z tych narzędzi połączone z intensywnym szkoleniem osobistym i zborowym zaowocowało ogromnym wzrostem liczby studiów biblijnych. W roku 1950 prowadzono ich średnio 234 952, przy czym większość odbywała się co tydzień. Jeżeli zainteresowany nie robił dostatecznych postępów, studium przerywano. Wiele osób stawało się jednak z czasem nauczycielami innych. Chociaż niektóre studia odpadają, ich liczba stale wzrasta, niekiedy dość szybko. W roku 1992 Świadkowie prowadzili na całym świecie 4 278 127 domowych studiów biblijnych.
Aby wykonać to olbrzymie dzieło głoszenia i nauczania we wszystkich językach używanych na całym świecie, Świadkowie Jehowy w dużej mierze korzystają ze słowa drukowanego. Wymaga to prowadzenia wręcz gigantycznej działalności wydawniczej.
[Przypisy]
a „Pracę pasterską” zorganizowano po raz pierwszy w latach 1915-1916 mniej więcej w 500 zborach, które wybrały brata Russella na swego pastora, czyli pasterza. Występując w tym charakterze, skierował do nich list nakreślający plan tej działalności, przewidzianej początkowo tylko dla sióstr. Rok później objęto nią również braci. Wybrana grupa osób wykonywała ową „pracę pasterską” aż do roku 1921.
b Określenia te wypływały z założenia, iż termin „religia” obejmuje wszelkie formy wielbienia oparte na tradycjach ludzkich, a nie na Słowie Bożym, Biblii. Jednakże gdy w roku 1950 wydano po angielsku Chrześcijańskie Pisma Greckie w Przekładzie Nowego Świata, w przypisach do Dziejów 26:5, Kolosan 2:18 i Jakuba 1:26, 27 wykazano, że słowo „religia” może się odnosić zarówno do fałszywego, jak i prawdziwego wielbienia. Dalsze wyjaśnienia zamieszczono w Strażnicy nr 10 z 1952 roku oraz w książce Co religia uczyniła dla ludzkości? (ang.), ss. 8-10.
c Głoszenie na ulicy z czasopismami zostało wypróbowane rok wcześniej w Kalifornii. Ale już w roku 1926 Badacze Pisma Świętego rozprowadzali w ten sposób broszury z doniosłymi informacjami. A dużo wcześniej, bo w roku 1881, rozpowszechniali literaturę w niedziele w pobliżu kościołów.
[Napis na stronie 556]
Gdziekolwiek Jezus kogoś spotkał, rozmawiał o zamierzeniu Bożym wobec ludzkości
[Ramka na stronie 559]
Szczególne błogosławieństwo dla pracy od domu do domu
„Podobnie jak to było podczas pierwszego adwentu, nie głoszenie z kazalnicy, ale praca od domu do domu wydaje się cieszyć szczególnym błogosławieństwem Pana” („Strażnica” z 15 lipca 1892 roku).
[Ramka na stronie 570]
Dlaczego Świadkowie przychodzą wciąż na nowo
„Strażnica” (wyd. ang.) z 1 lipca 1962 roku następująco wyjaśniła, dlaczego Świadkowie Jehowy wciąż na nowo pukają do drzwi: „Stale zmieniają się okoliczności. Na przykład dzisiaj nikogo nie ma w domu, ale następnym razem możemy kogoś zastać. Teraz może być zbyt zajęty, żeby nas wysłuchać, kiedy indziej zaś będzie mieć więcej czasu. Dzisiaj do drzwi podchodzi ten członek rodziny, a przy kolejnej wizycie — inny. Świadkowie pragną dotrzeć nie tylko do wszystkich mieszkań na przydzielonym terenie, ale również, jeśli się tylko da, do każdej dorosłej osoby w każdym domu. Często rodziny są podzielone pod względem religijnym, toteż jeden domownik nie zawsze może odpowiadać w imieniu pozostałych. Poza tym ludzie ciągle się przeprowadzają, wobec czego Świadkowie właściwie nigdy nie wiedzą, kogo spotkają przy danych drzwiach.
„Zmieniają się nie tylko okoliczności, ale i ludzie. (...) Ktoś przez jakiś drobiazg mógł popaść w zły nastrój i nie miał chęci dyskutować na temat religii ani na żaden inny, obojętnie kto by zapukał do jego drzwi. Nie należy jednak z tego wnioskować, że następnym razem będzie przejawiał takie samo nastawienie. Podobnie jeśli ktoś w ubiegłym miesiącu nie okazywał żadnego zainteresowania zagadnieniami religijnymi, nie znaczy to wcale, iż tak samo będzie i w tym miesiącu. Niewykluczone, że od ostatniej wizyty Świadka w życiu tego człowieka zdarzyło się coś przykrego albo w jakiś inny sposób wyzbył się on dumy, a nauczył pokory, przestał być zadowolony z samego siebie, a zaczął łaknąć i uświadamiać sobie swe potrzeby duchowe. (...)
„Ponadto w uszach wielu ludzi orędzie przekazywane przez Świadków brzmi dziwnie i nie potrafią oni zrozumieć, jak bardzo jest pilne. Dopiero po kilkakrotnym wysłuchaniu stopniowo zaczynają pojmować jego sens”.
[Ramka i ilustracja na stronie 574]
„Wszelkimi dostępnymi metodami”
„Ponieważ należymy do organizacji Pana, wszelkimi dostępnymi metodami usiłujemy skierować uwagę [świata] na orędzie życia. Służyły nam do tego celu hasła, całostronicowe ogłoszenia w prasie, radio, samochody z megafonami, przenośne gramofony, wielkie zgromadzenia, pochody informacyjne z tablicami oraz stale rosnąca armia osób głoszących od domu do domu. Dzięki temu dziełu ludzie opowiadają się po stronie ustanowionego już Królestwa Bożego lub przeciw niemu. Zgodnie z zapowiedzią Jezusa właśnie ta działalność miała się rozwijać za życia mojego pokolenia” (napisał w 1987 roku 91-letni Melvin Sargent).
[Ilustracja]
Melvin Sargent
[Wykres na stronie 574]
[Patrz publikacja]
Wzrost liczby studiów biblijnych
4 000 000
3 000 000
2 000 000
1 000 000
1950 1960 1970 1980 1992
[Ilustracje na stronie 557]
W pobliżu kościołów, od domu do domu oraz pocztą rozpowszechniono bezpłatnie miliony takich traktatów
[Ilustracje na stronie 558]
Kolporterzy rozprowadzali książki objaśniające Biblię
[Ilustracja na stronie 559]
Anna Andersen dotarła z literaturą biblijną niemal do każdego miasta w Norwegii
[Ilustracje na stronie 560]
Ogłoszenia w gazetach pomogły dotrzeć do ludzi, z którymi nie dało się skontaktować inaczej
[Ilustracje na stronie 561]
Kazania brata Russella ukazywały się jednocześnie w przeszło 2000 gazet na 4 kontynentach
[Ilustracje na stronie 562]
Dzięki „Fotodramie stworzenia” dano potężne świadectwo milionom ludzi w wielu krajach
[Ilustracja na stronie 563]
Orędzie biblijne wygłaszane przez J. F. Rutherforda docierało na falach eteru wprost do domów milionów ludzi na świecie
[Ilustracja na stronie 564]
Przed wyruszeniem na rowerach do świadczenia grupowego (Anglia)
[Ilustracja na stronie 565]
W roku 1933 zaczęto używać kart świadectwa
[Ilustracja na stronie 566]
W latach trzydziestych i czterdziestych dzięki nagraniom z przemówieniami biblijnymi dano potężne świadectwo
[Ilustracja na stronie 567]
Do głoszenia w miejscach publicznych używano samochodów z megafonami — czasem bardzo wielu, jak tu, w Australii
[Ilustracja na stronie 568]
Podświetlane tablice w oknach domów Świadków Jehowy nieprzerwanie dawały świadectwo
[Ilustracja na stronie 568]
Plakaty i tablice pomagały w odważnym świadczeniu publicznym (zdjęcie ze Szkocji)
[Ilustracja na stronie 569]
W roku 1940 zapoczątkowano rozpowszechnianie na ulicach „Strażnicy” i „Pociechy” (zdjęcie z USA)
[Ilustracja na stronie 569]
W roku 1943 rozpoczęto w zborach szkolenie braci w publicznym przemawianiu
[Ilustracje na stronie 571]
Z osobami zainteresowanymi prowadzi się domowe studia biblijne. Poniżej — publikacje przeznaczone specjalnie do tego celu, wydane najpierw po angielsku, a następnie w wielu innych językach
[Ilustracje na stronach 572, 573]
Na całej ziemi wszyscy Świadkowie — młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety — biorą udział w świadczeniu od domu do domu
Rumunia
Boliwia
Zimbabwe
Hongkong
Belgia
Urugwaj
Fidżi