-
Nade wszystko miejcie żarliwą miłość jedni dla drugichStrażnica — 1973 | nr 23
-
-
24. Co musimy czynić zarówno teraz, jak i w nadchodzącym nowym porządku, aby „we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa”?
24 Zatem wszystko, cokolwiek czynimy — czy to w codziennych naszych zajęciach, w życiu zawodowym i rodzinnym, w usługiwaniu słowem życia ludziom ze świata, czy też w usługiwaniu sobie nawzajem w zborze chrześcijańskim — czyńmy „na chwałę Bożą”, okazując się przez to prawdziwymi uczniami Jego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa (1 Kor. 10:31). Wówczas wspólnie jaśnieć będziemy na całej ziemi jako klejnot chwały imienia Jehowy, jako lud przygotowany do życia w Jego nowym porządku. Słusznie bowiem „Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen.” — 1 Piotra 4:11.
-
-
Jehowa dodaje sił tym, którzy wobec Niego są lojalniStrażnica — 1973 | nr 23
-
-
Jehowa dodaje sił tym, którzy wobec Niego są lojalni
Opowiada Gresham Kwazizirah
URODZIŁEM się w małym miasteczku Ncheu na terenie afrykańskiego kraju zwanego wówczas Brytyjską Afryką Centralną, później noszącego nazwę Niasa, a teraz Malawi. Założenie metryki urodzenia nie było w tamtych czasach prawnie wymagane, ale sądzę, że urodziłem się w roku 1896. Przybyło wtedy w nasze strony dużo europejskich misjonarzy różnych wyznań religijnych, którzy nas — spragnionych wiedzy Afrykanów — zaznajamiali z Biblią. Odkąd w szkole nauczyłem się czytać i mówić po angielsku, przez jakiś czas sam chciwie chłonąłem Słowo Boże.
Z okazji ukończenia nauki w szkole starszy naszego kościoła prezbiteriańskiego pozwolił nam zadawać mu pytania na temat Biblii. Od dawna już chciałem zrozumieć znaczenie tekstu Apokalipsy 17:1-5 o tajemniczym „Babilonie Wielkim”. Poprosiłem go więc o objaśnienie tego fragmentu.
Dość szorstkimi słowami odpowiedział: „Nie pora teraz na to, żeby człowiek tłumaczył ten tekst; czekamy na drugie przyjście Jezusa, a wtedy on poda nam jego znaczenie”. Bynajmniej mnie to nie zadowoliło; uważałem, że przecież ktoś gdzieś powinien znać sens owego tekstu.
Z czasem znalazłem pracę w centralnym szpitalu stołecznego miasta Zomba. Właśnie wtedy pewnego dnia otrzymałem zaproszenie na zgromadzenie religijne osób używających określenia „Strażnica”. Zebranie to miało doprowadzić do wielkiej zmiany w moim życiu.
Przybywszy na miejsce, wysłuchałem przemówienia zatytułowanego: „Bóg uświęca swą organizację”, w którym objaśniano Księgę Apokalipsy. Wytężyłem całą uwagę, gdyż przypomniałem sobie starszego prezbiterian, który nie był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie o „Babilonie Wielkim”.
CHRZEST PROWADZI DO PRÓBY LOJALNOŚCI
Ponieważ prawdy Słowa Bożego wywarły na mnie wielkie wrażenie, postanowiłem zrezygnować z pracy w szpitalu i udać się z powrotem do domu, aby na miejscu współdziałać z tą organizacją; pewna grupa tych ludzi zbierała się tam w pobliżu. Kiedy odszukałem nadzorców tej grupy, poprosiłem przede wszystkim, by postarali się dla mnie o siedem tomów Wykładów Pisma Świętego, wydanych przez Towarzystwo Strażnica. Po przestudiowaniu owych tomów zwróciłem się do nadzorców — czyli „pastorów”, jak ich wtedy nazywano — aby mnie ochrzczono.
Powiedziano mi, że skoro byłem lektorem w kościele prezbiteriańskim, byłoby najlepiej pójść najpierw razem do komisarza okręgu (urzędnika lokalnej administracji, który za czasów brytyjskiej władzy kolonialnej zajmował się sprawami tubylców) w pobliskim mieście, aby mu wyjaśnić całą sprawę na wypadek, gdyby prezbiterianie chcieli mi narobić kłopotów. Odwiedziliśmy komisarza okręgu i w styczniu 1925 roku poddałem się ochrzczeniu.
Kiedy wiadomość o tym dotarła do duchownego mojej dawniejszej kongregacji prezbiteriańskiej, ostrzegł on wszystkich poprzednich moich kolegów, uprzedzając ich, że będę się starał nawrócić innych członków tej parafii. Nadeszła dla mnie chwila próby, gdy mnie wezwano do komisarza okręgu, tego samego, u którego byłem przed chrztem. Postawiono mi fałszywy zarzut, jakobym usiłował „uczyć ludzi, że z Ameryki nadciągnie wojna, w której zginą wszyscy naczelnicy, jak również komisarze okręgów, po czym tamci [to jest Amerykanie] zajmą ich miejsca”.
Komisarz okręgu wyznaczył mi miesiąc aresztu i przekazał sprawę komisarzowi prowincji, wyższemu urzędnikowi państwowemu. W ten sposób chrzest mój sprowadził na mnie próbę lojalności. Czy dochowam wierności Jehowie i Jego organizacji, czy raczej wyrzeknę się tchórzliwie wiary pod naciskiem religiantów? Postanowiłem pozostać lojalnym.
Tymczasem komisarz prowincji przybył aż do mego rodzinnego miasteczka Ncheu, aby zbadać całą sprawę i wydać odpowiedni wyrok. Stwierdził, iż oskarżenia ze strony kleru były bezpodstawne i wywołane jedynie zawiścią. Powiedział komisarzowi okręgu, że badał literaturę Towarzystwa Strażnica i nie znalazł ani jednej karty, na której potwierdzałoby się oskarżenie. Wobec tego zwolniono mnie z aresztu, wzmocnionego i tym bardziej zdecydowanego wykonywać dzieło Jehowy.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWA PEŁNOCZASOWEGO GŁOSZENIA
W jakiś czas później znowu opuściłem dom i uzyskałem pracę w przedsiębiorstwie Kolei Żelaznych Niasy, które skierowało mnie aż do Mozambiku. W roku 1933 otrzymałem tam list od europejskiego przedstawiciela Towarzystwa Strażnica, R.A. McLuckie, który miał przybyć do Malawi, aby otworzyć składnicę literatury Towarzystwa. Skoro tylko przeczytałem tę wiadomość, natychmiast zdecydowałem się porzucić pracę telegrafisty w Mozambiku i pośpieszyłem na jego spotkanie. Wkrótce potem zostałem wyznaczony na pełnoczasowego kaznodzieję Słowa Bożego i wysłany na mój pierwszy teren pracy, to jest do Chiradzulu. Służba kaznodziejska spotkała się tutaj z niezwykle obfitym błogosławieństwem Jehowy i po sześciu miesiącach udałem się na nowy teren, pozostawiając na miejscu sporą gromadkę głosicieli dobrej nowiny jako zawiązek przyszłego silnego zboru.
W następnym terenie, mianowicie w Mangochi na południowym krańcu jeziora Malawi, przyłączył się do mnie drugi pełnoczasowy kaznodzieja, brat Kupheka. Ponieważ w owych czasach komunikacja tam jeszcze nie działała, musieliśmy przenosić kartony z literaturą na głowach; z Zomby do Mangochi mieliśmy do pokonania blisko sto sześćdziesiąt kilometrów. W miarę naszego posuwania się naprzód bagażom ubywało na wadze, gdyż po drodze rozpowszechnialiśmy znaczną część literatury. Na ogół jednak w tym terenie było trudno rozmawiać z ludźmi, którzy głęboko tkwili w tradycjach i przesądach religii muzułmańskiej. Znaleźliśmy tylko jednego człowieka zainteresowanego prawdą, z którym spotykaliśmy się częściej w ciągu czterech miesięcy pobytu w tamtych stronach.
Towarzystwo uznało za pożyteczne przydzielić nam nowy teren. Tym razem mieliśmy się udać do Lilongwe, gdzie wtedy działał już jeden zbór, ale było jeszcze mnóstwo osób zainteresowanych. Wiedzieliśmy, że droga z Mangochi była daleka, bo liczyła aż 284 kilometry. Nie martwiliśmy się tym zbytnio, gdyż sił dodawała nam radość z pełnoczasowej służby głoszenia. Do celu dotarliśmy po pięciu dniach pieszej wędrówki. Nasz nowy teren okazał się wart tego wysiłku, gdyż ludzie byli tu zmęczeni swymi dotychczasowymi świeckimi zwyczajami i tradycjami religii fałszywej. Byli więc podatni na prawdy Słowa Bożego, które uwalniały ich od tego jarzma. Wkrótce potem świadkowie Jehowy i osoby zainteresowane na tym obszarze spotykali się już w dwudziestu dwóch miejscach.
Koniec roku służby 1935 zaznaczył się rozszerzeniem naszego terenu przez włączenie pobliskiego miasta Dowa, gdzie wieść o Królestwie także przyjmowano życzliwie. Działalność nasza została znowu do tego stopnia pobłogosławiona przez Jehowę, że zaledwie po czterech miesiącach głosiciele dobrej nowiny zbierali się w czterech nowych miejscach.
Dnia 10 października roku 1935 otrzymałem następne zadanie: mianowano mnie rejonowym kierownikiem służby, czyli sługą rejonu, jak nas nazywano od lipca roku 1936. W tej nowej roli podróżowałem po całej północnej prowincji kraju, odwiedzając moich chrześcijańskich braci, by wspierać ich w służbie kaznodziejskiej i wygłaszać przemówienia biblijne. Zrazu byłem trochę niespokojny, myśląc o tak wielkiej odpowiedzialności i zastanawiając się, czy zdołam się z niej wywiązać. Stwierdziłem jednak, że Jehowa dodawał mi sił do spełnienia Jego woli, skoro tylko polegałem na Nim.
WIZYTY KAZNODZIEJSKIE U NACZELNIKÓW
Do moich zadań na północy kraju należało między innymi składanie wizyt miejscowym naczelnikom, którzy za zgodą gubernatora zakazali nasze dzieło na swym terenie. W związku z tym Towarzystwo Strażnica zaopatrzyło mnie w list polecający, skierowany imiennie do wszystkich tych naczelników. W celu szerokiego wyjaśnienia naszej działalności i wzmożenia tempa rozprzestrzeniania się wieści o Królestwie powierzono mi wygłaszanie przemówienia na temat „Dni Noego”, gdzie to tylko będzie możliwe.
Zaraz w pierwszej wiosce, do której zaszedłem, naczelnik przeczytał list polecający i natychmiast zwołał wszystkich swych poddanych wraz z przywódcami religijnymi swego terenu i innymi wybitnymi osobistościami. Sam przewodniczył zebraniu, zapowiedział temat mojego przemówienia i poprosił słuchaczy o uważne wysłuchanie go do końca, kiedy będzie można zadawać pytania. Nie było żadnych pytań, gdy skończyłem mówić, więc naczelnik oświadczył: „Skoro milczycie, to nie ma powodu przeszkadzać świadkom Jehowy w głoszeniu tu na moim terenie”.
Wtedy powstał jeden z jego doradców i powiedział: „Wasza dostojność, ten młody człowiek mówił prawdę, której nikt nie może podważyć, i wydaje się, że nikt nie ma nic przeciwko temu, cośmy tutaj usłyszeli”.
Naczelnik ze swej strony odparł: „Otwieram mój teren, aby świadkowie Jehowy na nim głosili, a jeśli ktoś się im sprzeciwi, zostanie ukarany grzywną”.
Czułem się doprawdy pokrzepiony, widząc, że duch Jehowy wspiera mnie w pełnieniu Jego dzieła. I chociaż miejscowy podsędek próbował rzucić na mnie magiczne zaklęcie, grożąc, iż umrę tej samej nocy za to, że mi się udało przekonać naczelnika, aby uznał nasze głoszenie — nie spotkało mnie żadne nieszczęście, mimo że tej nocy miałem ryzykowne zajście z jadowitym czarnym wężem mamka.
Stopniowo cała północna prowincja stanęła otworem dla naszej działalności świadczenia, gdyż naczelnicy lepiej zrozumieli jej cele. Jestem wdzięczny Jehowie, że użył mnie do rozpoczęcia tego dzieła. Niejednokrotnie ogarniało mnie wzruszenie, gdy widziałem, jak słabsi bywali wzmacniani, silniejsi nabierali więcej odwagi, a zbory rozrastały się liczebnie.
POWOJENNE PRZYWILEJE I PRÓBY
Po drugiej wojnie światowej zostaliśmy jeszcze lepiej zorganizowani i przygotowani do dalszego rozwoju. W roku 1946 zbory zgrupowano w obwody, w których dwa razy do roku odbywały się zgromadzenia świadków Jehowy. W tym samym roku zostałem mianowany nadzorcą okręgu i odtąd miałem przywilej przemierzać cały kraj, odwiedzając nadzorców obwodu i zgromadzenia obwodowe.
Bardzo ceniłem sobie współpracę misjonarzy z Gilead — Biblijnej Szkoły Strażnicy, którzy zaczęli przybywać pod koniec 1948 roku. Niektórzy z nich przyłączyli się do mnie w pracy okręgowej, a później, gdy w marcu 1957 roku zostałam nadzorcą obwodu, nadal wielce korzystałem z ich doświadczenia, pomocnych rad i przykładu.
W lipcu roku 1960, gdy miałem już blisko sześćdziesiąt cztery lata, Towarzystwo ze względu na mój wiek skierowało mnie do służby pioniera specjalnego. Od tego czasu byłem świadkiem ustawicznego rozszerzania się dzieła Królestwa w Malawi, gdyż liczba głosicieli Królestwa Bożego wzrosła z 14 000 do ponad 23 000. Do czasu pisania tych słów przeżyłem też dwa okresy ostrych prześladowań: w roku 1964 i 1967, oraz podziwiałem, jak Jehowa nas posilał, tak że mogliśmy je przetrwać.
Osobiście również miałem kilka zajść z fanatycznymi członkami partii politycznej, którzy zagrażali mojemu życiu. Pewnego razu grupa takich ludzi po opuszczeniu mego domu przysłała do mnie człowieka z nożem, którego zmuszono do złożenia przysięgi, iż mnie zabije. Kiedy wszedł, akurat kończyłem się golić. Wskazałem mu krzesło, żeby usiadł. Ostrożnie wyjął nóż, ale zobaczyłem to, gdyż się odwróciłem. Zaczął się trząść, gdy sobie zdał sprawę z tego, że widziałem jego ruchy. Zapytałem wprost: „Przyszedłeś mnie zabić?”
Przyznał, że wysłano go właśnie w tym celu, a nawet wymienił trzy nazwiska partyjniaków, którzy go do tego zobowiązali. „Powiadają, iż jest pan odpowiedzialny za to, że ludzie nie wykupują legitymacji [partyjnych]. Dlatego wysłali mnie, abym pana zabił” — mówił dalej. „No więc jestem”, powiedziałem na to. Ale on strwożony odrzekł: „Nie”. Wtedy obaj wyszliśmy z mego domu, a potem on wrócił do siebie. Trzej mężczyźni, których wymienił, nadal mnie nękali i zagrażali mojemu życiu, ale niezadługo ich przywódca dostał się do więzienia za działalność przeciw rządowi.
Tu w Malawi przeżyliśmy podobne wypróbowanie jak nasi chrześcijańscy bracia w innych krajach pod rządami Hitlera, Mussoliniego i innych dyktatorów. Ale jesteśmy wdzięczni, że przez rady udzielone na łamach publikacji Towarzystwa organizacja Jehowy przygotowała nas na te ogniste próby. Wydalenie z naszego kraju misjonarzy i zamknięcie biura oddziału Towarzystwa Strażnica w roku 1967 tym dobitniej nam uświadomiło, że obecny niegodziwy system rzeczy zbliża się do swego kresu i wkrótce zostanie usunięty.
Kiedy patrzę wstecz na swą niemal już czterdziestoletnią służbę pełnoczasową, jestem szczęśliwy, że trwałem przy organizacji Jehowy. Dopiero ta organizacja udzieliła mi odpowiedzi na wiele pytań biblijnych, włącznie z pytaniem dotyczącym tajemnicy „Babilonu Wielkiego”. Wdzięczny jestem za wydaną przez Towarzystwo Strażnica książkę „Upadł Babilon Wielki!” — panuje Królestwo Boże! Podano w niej dużo dowodów przemawiających za tym, iż tajemniczy Babilon Wielki to nic innego jak ogólnoświatowe imperium religii fałszywej. Jakże wdzięczny też jestem za przywileje, jakich dostąpiłem, mogąc pomagać ludziom w opuszczaniu „Babilonu Wielkiego” zanim będzie za późno! — Apok. 18:4.
Oczywiście jestem również wdzięczny za siłę otrzymaną od Jehowy, dzięki której zdołałem pracować aktywnie przez tyle lat. Miałem możność zobaczyć, jak prześladowców ludu Jehowy spotykało niepowodzenie; niektórzy z prześladowców nawet upokorzyli się i stali się świadkami Jehowy.
Dlatego wraz z moimi wiernymi braćmi chrześcijańskimi w Malawi z ufnością patrzę w przyszłość, wierząc, że Jehowa będzie nas także wzmacniał do przetrwania tego, co jest jeszcze przed nami, dopóki będziemy lojalni wobec Niego.
-
-
Aktualne wydarzenia w świetle BibliiStrażnica — 1973 | nr 23
-
-
Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
ZANIKAJĄCY WPŁYW RELIGII NA ŚWIECIE
DO NAJBARDZIEJ uderzających cech charakterystycznych naszych czasów należy zanikanie wpływu religii na świecie. Dowodem tego jest chociażby stały spadek liczby osób chodzących do kościoła.
Gazeta The Oregon Journal z 4 marca roku 1972 zamieściła artykuł na temat uczestnictwa w szkółkach niedzielnych. Wprawdzie cztery amerykańskie wyznania religijne wykazały się wzrostem w tym zakresie,
-