Prawdziwa miłość jest praktyczna
„Nie miłujmy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą.” — 1 Jana 3:18.
1. Dlaczego miłość jest dowodem istnienia Boga i dlaczego tym samym Pismo Święte okazuje się Jego Księgą?
MIŁOŚĆ istnieje, ponieważ istnieje Bóg. Gdyby nie było miłości, nie byłoby też Boga. Istnienie miłości dowodzi, że i Bóg istnieje. Miłość może się wywodzić tylko z Boga. Teoria materialistyczna, którą nowocześni uczeni usiłują objaśnić całe stworzenie, w ogóle nie zna miłości i nie może wytłumaczyć, skąd się wziął ten przymiot, te uczucia i wzruszenia serdeczne. Według ich teorii miałby istnieć tylko zimny wszechświat bez miłości i bez celu. Opartą na surowych faktach naukę przyrodniczą uznali za swego boga, za bożyszcze, któremu oddają cześć, które jednak nie przemawia do serca. Niemniej pozbawione miłości są bożki pogan. Są to wprawdzie bożki namiętności, lecz ich namiętność — nawet w wypadkach, gdy jest skierowana ku odmiennej płci — nie jest prawdziwą miłością. Bożki te nie mogą znać miłości, skoro mają znajdować nieludzką, sadystyczną rozkosz w rzekomych potwornych męczarniach zadawanych stworzeniom w życiu pozagrobowym, jeśli te stworzenia w ciągu teraźniejszego życia na tym złym świecie nie zdobyły sobie ich uznania. Któryż z tych bożków uwypukla zasadę miłości, jak to czyni żywy i prawdziwy Bóg w swoim Słowie, w Piśmie Świętym? Która z religii rozbudowanych wokół kultu tych wszystkich bożków daje nam takie przykłady miłości, jak Jehowa Bóg przez swego Syna Jezusa Chrystusa? Ani jedna! W żadnej z tych religii ani w ich pismach nie przejawia się tak jak w Biblii działalność ducha prawdziwej boskości. Wobec tego jedynie Biblia jest Księgą Bożą, gdyż naucza boskiej miłości i jest nią na wskroś przeniknięta.
2. Skąd u pierwszych ludzi wzięła się miłość do Boga, lecz co zahamowało wzrost ich miłości do Boga i do siebie nawzajem?
2 Jak ludzie otrzymali ten przymiot — miłość? Była ona pierwotnie darem Stwórcy, a więc darem Bożym. Człowiek został nią wyposażony przy stworzeniu. Bez miłości pierwszy doskonały człowiek nie byłby uczyniony na obraz i podobieństwo Boga. Pierwszym i najbardziej zaufanym bliźnim tego mężczyzny była niewiasta, a był on tak stworzony, że miłował swoją żonę. Okazywał przywiązanie do niej i tym unaocznił uczucie, jakie mieli żywić dla swych żon wszyscy przyszli małżonkowie; o pięknej niewieście, którą mu Bóg dał, rzekł on: „Toć teraz jest kość z kości moich, i ciało z ciała mego; dlategoż będzie nazwana mężatką, bo ona z męża wzięta jest. Przetoż opuści człowiek ojca swego i matkę swoją, a przyłączy się do żony swojej, i będą jednym ciałem.” (1 Mojż. 2:23, 24) Początkowo Adam i Ewa mieli miłość do Boga; uczucie to było im wszczepione. Oni ze swej strony jednak powściągali wzrost miłości do Niego i do siebie nawzajem, dopuszczając do powstania samolubnego życzenia posiadania czegoś, co im było przez Boga zakazane. Przeciwstawiwszy się Jego woli i przykazaniu zjedli z owocu zakazanego „drzewa wiadomości dobrego i złego”. (1 Mojż. 2:16 do 3:7) To doprowadziło do obumarcia w nich miłości do Boga. Gdy w końcu zapłacili karę za swój grzech i powrócili do prochu, nie mogli już wykazać się ani śladem tego przymiotu. (Kazn. 9:5, 6, 10) Nadto ich grzech względem Stwórcy i niebiańskiego Ojca znalazł wyraz w Kainie, ich pierworodnym synu, człowieku pałającym nienawiścią i mordercy. — 1 Mojż. 4:1-12.
3. Jak mówi Biblia o miłości od swej pierwszej aż do najpóźniej napisanej księgi?
3 Miłość do Boga jednak nie wygasła na ziemi z chwilą śmierci Adam i Ewy. Przejawiła się znowu w ich drugim synu Ablu, którego ofiara została przyjęta przez Jehowę Boga, co spowodowało jego brata Kaina do zabicia go. (1 Jana 3:12, 13) Około dwóch tysięcy lat później Abraham powodowany miłością do Boga, większą od miłości do jedynego umiłowanego syna Izaaka, okazał gotowość złożenia tego syna Jehowie Bogu w ofierze. Donosi o tym 22 rozdział pierwszej księgi Biblii. Wśród najpóźniej napisanych ksiąg wchodzących w skład Biblii znajduje się sprawozdanie apostoła Jana o życiu Chrystusa, jak również jego pierwszy, drugi i trzeci list do chrześcijan. W tych czterech księgach Biblii rozpatrzono szczególnie ten boski przymiot i wskazano, w czym się on powinien wyrażać. Zatem Biblia od pierwszej aż do najpóźniej napisanej księgi omawia zagadnienie miłości w jej najczystszej postaci.
4. Jak opisano krótko najszlachetniejszy przejaw miłości i dlaczego nie było to barbarzyństwem?
4 Najszlachetniejszy przejaw tego przymiotu opisany jest w Ewangelii Jana 3:16, 17, gdzie powiedziano takie słowa na temat Jezusa: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Boć nie posłał Bóg Syna swego na świat, aby sądził świat, ale aby świat był zbawiony przezeń.” Zaprzeczać darowi ofiarnemu jednorodzonego Syna Bożego znaczy wypierać się Boga, zaprzeczać pełni Jego miłości, jak również Jego zdolności do posunięcia się tak daleko w miłości. Oddanie Syna na ofiarę nie było z jego strony czynem barbarzyńskim, lecz wyrazem tak niesamolubnej miłości, że większej po prostu już nie można by okazać. Rodzice, którzy posyłają swoich synów na wojnę prowadzoną cielesną bronią, narażając ich przez to na niebezpieczeństwo śmierci, nie pomyślą, iż fakt rozstania się ze swymi poległymi synami piętnuje ich jako barbarzyńców. Tłumiąc smutek powiadają z patriotyczną dumą, że ich synowie złożyli największą ofiarę za ojczyznę. A co można powiedzieć o Bogu? Widział On, jak potrzebna była człowiecza ofiara na rzecz ludzi, którzy by pragnęli wiecznie żyć w nowym świecie. Jednak Bóg nie zmuszał swego Syna do takiej ofiary. Syn Boży złożył swoje życie ochoczo, nie zagrażając przy tym życiu żadnego innego człowieka, nie strzelając do nikogo i nie wyrządzając nikomu krzywdy, a tylko mając na uwadze wyświadczenie ludziom dobrodziejstwa. Barbarzyńcami byli jego nieprzyjaciele, a nie Ojciec. Pomimo jego niewinności kazali go złośliwie zabić.
5. Dlaczego ten przejaw miłości miał wielkie znaczenie praktyczne i czemu równa się zaprzeczanie ofiarowaniu przez Boga swego Syna, jak gdyby to było barbarzyństwem?
5 Czy Bóg wystąpił przeciw całemu rodzajowi ludzkiemu, gdy niektórzy jego przedstawiciele dokonali tego barbarzyńskiego czynu? Nie. Przyjął dobrowolną ofiarę życia swego Syna, aby była użyta na rzecz tych, którzy by sobie cenili jej wartość i rozumieli, co to oznaczało ze strony Boga i Jego Syna. Wielka miłość, którą przejawił w oddaniu swego Syna, nie była zatem bezowocna. Miała jak najbardziej praktyczne zastosowanie. Szczere zaofiarowanie swego życia ludzkiego przyniosło także synowi nagrodę nieprzemijających przywilejów i zaszczytów w niebie, a ofiara jego posłużyła do założenia fundamentu pod czysty, sprawiedliwy, nowy świat. Kto zaprzecza ofiarowaniu przez Boga swego Syna, jak gdyby to był czyn barbarzyński, ten nie zna Boga i nie miłuje Go naprawdę, bo Bóg jest miłością, to znaczy jest na wskroś przeniknięty miłością i wyraża ją w sposób doskonały. „Kto nie miłuje, nie poznał Boga; gdyż Bóg jest miłością. Przez to objawiona jest miłość Boga ku nam, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żywot otrzymali. W tym jest miłość, nie że my umiłowaliśmy Boga, ale że on nas umiłował i posłał Syna Swego dla ubłagania za grzechy nasze.” — 1 Jana 4:8-10, NT.
6. Dlaczego Bóg słusznie każe nam miłować Jego i siebie nawzajem, i kogo ma objąć ta miłość?
6 Skoro Bóg tak daleko posunął się w przejawieniu tego przymiotu wobec nas, to słusznie oczekuje, że i my będziemy okazywać miłość do Niego i wzajemnie między sobą. W którejż z tak licznych religii tego świata istnieje bóg, który by nakazywał wzorować się na nim w miłowaniu? W trzeciej księdze Biblii, to jest w 3 Mojżeszowej 19:18 czytamy: „Nie mścij się i nie chowaj gniewu przeciw synom ludu twego; ale miłuj bliźniego twego, jako siebie samego; Jam Pan [Jehowa, NW].” Nie tylko bracia, ale i przychodnie muszą być w ten sposób traktowani, gdyż do ludu swego Bóg kieruje taki nakaz: „[Bóg] czyni sąd sierocie i wdowie, a miłuje przychodnia, dawając mu chleb i odzienie. Miłujcież tedy i wy przychodnia; boście byli przychodniami w ziemi Egipskiej.” (5 Mojż. 10:18, 19) Bóg chce, żebyśmy nawet nieprzyjaciołom pokazywali, iż odpłacanie złem za złe nie jest najlepszą metodą, bo nakazuje: „Jeśli łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, daj mu się wody napić, bo węgle ogniste zgromadzisz na głowę jego, a Pan ci to nagrodzi.” (Przyp. 25:21, 22, Wu) Chociażby potraktowany w ten sposób przeciwnik nie odczuł wyrzutów sumienia i nie stał się twym przyjacielem, to jednak Jehowa nagrodzi cię za posłuszne zastosowanie się do Jego przykazania.
7. Dlaczego tak bardzo potrzebne nam jest w tej sprawie pouczenie od Boga?
7 Tego rodzaju pouczenia od Boga są nam pilnie potrzebne, gdyż w religiach tego świata ich się nie znajduje, a przecież mamy odziedziczoną skłonność do samolubstwa, chciwości, bezwzględności, zazdrości, zapalczywości, nienawiści, nieprzejednania i mściwości, przy czym wielki siewca nienawiści usiłuje nas spowodować do dalszego rozwijania tych przywar. „Bóg jest miłością.” Szatan Diabeł jest uosobieniem nienawiści. Chce on, żebyśmy jako jego dzieci byli ukształtowani na jego wzór, jak mu się to udało zrobić z Kainem. „Po tym poznać dzieci Boga i dzieci diabelskie. Wszelki, który nie czyni sprawiedliwości, nie jest z Boga, również i ten, który nie miłuje brata swego. Albowiem to jest poselstwo, któreście słyszeli od początku, abyśmy jedni drugich miłowali. Nie jak Kain, który był ze złego i zabił swego brata. A dlaczegóż go zabił? że jego uczynki były złe, a uczynki brata jego sprawiedliwe.” — 1 Jana 3:10-12, NT.
8. Jakie prawo zostaje naruszone przez wyróżnianie niektórych w zborze i dlaczego?
8 Kain poczuł nienawiść do swego rodzonego brata Abla, który przecież był jednym z najbliższych mu ludzi. W świecie nie jest to nic nadzwyczajnego, gdy ktoś nie żywi najlepszych uczuć względem swego bliźniego, chociażby należał do tej samej rodziny lub do tej samej społeczności. Faworyzowanie pewnych bliźnich, czyli okazywanie im szczególnych względów, i dumne pogardzanie innymi może powstać i utrzymywać się tylko na podstawie samolubstwa. Jednak sprzeciwia się to jednemu z dwóch największych przykazań. Uczeń Jakub radził oziębłym chrześcijanom, żeby nie naruszali tego przykazania przez faworyzowanie kogoś, i napisał: „Jeśli (...) wykonywacie zakon królewski według Pisma: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, dobrze czynicie.” (Jak. 2:1-8, NT) Trzeba więc miłować ubogich bliźnich tak samo jak bogatych, to znaczy nie okazywać nikomu szczególnych względów w nadziei na samolubny zysk albo z myślą, że bogaci zasługują na lepsza traktowanie. Podobnie przecież nie miłujemy siebie mniej niż bogatego, dlatego tylko, że ewentualnie jesteśmy ubodzy. Prawo, żeby miłować bliźniego jak siebie samego, nazwane jest prawem ‚królewskim’. A które prawo jest absolutnie największe? Prawo o miłowaniu Boga wszystkim, czym jesteśmy i co posiadamy! Na tych wszystko obejmujących przykazaniach opiera się cała Biblia. (Mat. 22:35-40; Rzym. 13:8; Gal. 5:14) Pozostała treść Biblii pokazuje, jak mamy miłość do Boga i miłość do bliźniego obracać w czyn. „Niech wszystkie wasze sprawy będą załatwiane w miłości.” (1 Kor. 16:14, NW) Okazywanie stronniczości przez odmienne, nieprzychylne traktowanie ubogich nie jest posłusznym zastosowaniem ‚prawa królewskiego’. Nie daje najlepszych wyników i wobec tego nie jest postępowaniem praktycznym.
9. Dlaczego nie można okazywać w praktyce miłości do Boga, a jednocześnie łamać prawo o miłości bliźniego?
9 Bóg nie życzy sobie, żeby nasza miłość do Niego była sentymentalna, czyli przesadnie tkliwa, ani by była jedynie sprawą formy; pragnie, żeby była praktyczna i znajdowała wyraz w stosunku do Jego ludu. Jego dzieci, a naszych braci chrześcijańskich. „Jeśli kto mówi, że miłuje Boga, a brata swego nienawidzi, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widział, jak może miłować Boga, którego nie widział? I to przykazanie mamy od niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego.” (1 Jana 4:20, 21, NT) Z tym przykazaniem nie da się pogodzić okazywania stronniczości względem uboższych braci. Nie można więc spełnić największego ze wszystkich przykazań, mianowicie miłować Boga wszystkim, czym się jest i co się ma, jeżeli się jednocześnie narusza drugie wielkie przykazanie, to znaczy ‚królewskie’ przykazanie miłowania bliźniego.
,NIE SŁOWEM ANI JĘZYKIEM’
10. Dlaczego musimy się strzec tych, którzy wyrażają obłudną miłość słowem i językiem?
10 Czyż nie powinniśmy miłować słowem i językiem? Nie, a przynajmniej nie w sposób obłudny, którym właściwie zadawalibyśmy kłam naszym słowom. Dużo bywa miłości obłudnej, wyrażanej słowem i językiem. Kto się dopuszcza takich wypowiedzi, ten zwykle ma jakiś ukryty, samolubny cel w tym i szuka własnej korzyści, chociażby się to równało naruszaniu jedności zboru. Apostoł Paweł ostrzega: „Przez łagodną mowę i pochlebstwo serca prostych zwodzą.” (Rzym. 16:18) Zazwyczaj właśnie w ten sposób ci, którzy opuścili organizację teokratyczną, szukają przystępu do tych, którzy się jej mocno trzymają. Ale ich słowa są zwodnicze! Sam król Dawid doświadczył takich słów od Achitofela, który opuścił jego, namaszczonego króla Jehowy, aby szukać samolubnych korzyści u buntownika Absaloma. O tym swoim niewiernym doradcy napisał Dawid: „Człowiek bliski, druh i powiernik mój, związany ze mną słodką przyjaźnią, towarzysz mój w drodze do domu Bożego! Słowo jego było gładkie jak masło, lecz w sercu jego wojna. Miększa nad oliwę była jego mowa, a jednak ostra jak strzały.” (Ps. 54:14, 15, 23, Staffa; w Gd Ps. 55:14, 15, 22) Jeżeli nie spojrzymy poza maskę danego człowieka, to może się zdarzyć, że słowami udanej miłości zdoła nas tak rozbroić, że przestaniemy się go strzec i wskutek jego obłudnych pochlebstw stracimy czujność wobec niego. W interesie naszego bezpieczeństwa duchowego potrzeba nam się ćwiczyć w rozpoznawaniu obłudy i wystrzeganiu się jej, abyśmy nie zostali sprowadzeni na manowce. (Marka 12:15-17; Łuk. 20:20-25) A jak nie chcemy sami być wprowadzeni w błąd, tak też nie pragniemy innych zwodzić przez obłudne posługiwanie się słowem i językiem.
11. Czym wydajemy o sobie dobre świadectwo jak ap. Paweł i dlaczego miłość obłudna by nas zniweczyła?
11 Tym, co mamy pielęgnować, jest „miłość z czystego serca i z sumienia dobrego i z wiary nieobłudnej”. (1 Tym. 1:5) Dano też takie przykazanie: „Miłość niech będzie nieobłudna.” Nie powinniśmy plamić czystości naszych uczuć braterskich: „Oczyściwszy dusze swoje w posłuszeństwie dla prawdy (...) ku nieobłudnej braterskiej miłości, z czystego serca jedni drugich miłujcie gorąco.” (Rzym. 12:9; 1 Piotra 1:22, NT) Czystość i szczerość w tym względzie wyda o nas dobre świadectwo wobec innych, którzy wtedy nie będą się obawiali złych pobudek z naszej strony. O to starał się też apostoł Paweł. Napisał on: „We wszystkim okazujemy się jako sługi Boże (...) w łagodności, w Duchu Świętym, w miłości nieobłudnej, w mówieniu prawdy.” (2 Kor. 6:4, 6, 7, Dą) Obłudna miłość, zamiast pomóc komuś do czegoś, niweczy wszystko. Zaszeregowana razem z wiarą i nadzieją nie jest ona ‚największym’ przymiotem. Będąc jedynie jego namiastką, jest właściwie przymiotem najmarniejszym. Obłudników słusznie spotka kara Gehenny. Członków klasy „złego niewolnika”, którzy znieważają swych braci, Pan odrzuca i też daje im dział z obłudnikami. — Mat. 24:48-51; 23:3, 29, 33, NW; 1 Kor. 13:2, 13.
12, 13. Czego nie powinniśmy — unikając obłudy — czynić słowem i językiem, i jaka mowa może być praktyczna?
12 Jednak unikając obłudy wyrażonej ‚słowem i językiem’ powinniśmy się zarazem starać, żeby nie zranić ani obrazić kogoś niepotrzebnie przez zbytnią otwartość swego słowa i języka. Na przykład zbór zaprasza zamiejscowego mówcę, aby wygłosił na jego terenie wykład publiczny. Po przybyciu tego brata sługa zboru albo przewodniczący zebrania dowiaduje się, że ma swój wykład dosłownie spisany i zamierza go odczytać. Na to mógłby mu bez ogródek powiedzieć: „Dosłowny rękopis? Ale tutejsza publiczność nie życzy sobie odczytanego wykładu. Chce słyszeć temat swobodnie wygłoszony.” Mógłby także powiedzieć inaczej: „Myślę, że poświęciłeś wiele czasu na opracowanie tego wykładu i że będzie całkiem dobry. Na pewno odczytasz go jak najlepiej, tak że rękopis twój stanie się dla nas żywym dzięki świetnej modulacji, z jaką go odczytasz.”
13 W opisanych warunkach pierwsza uwaga mogłaby zniechęcić mówcę, zanim w ogóle rozpoczął odczyt. Zostałby pozbawiony zapału i radości, którą odczuwał, gdy myślał o odczytaniu swego starannie przygotowanego tematu. Wskutek tego być może czytałby gorzej, nieśmiało, w sposób jak gdyby przepraszający, bezdusznie. Druga uwaga wyrażałaby uznanie dla trudu tego brata, włożonego w przygotowanie przemówienia, jak również dla jego umiejętności przedstawienia go, a to stałoby się dla niego zachętą do jak najlepszego wygłoszenia odczytu. Wówczas słuchacze by prawie nie odczuli, że tylko czyta, i odnieśliby z tego pełne błogosławieństwo oraz wielką radość. Po wykładzie sługa lub przewodniczący mógłby wyrazić ze swej strony szczere docenianie, a przy tym poddać taką myśl: „Wiesz, bracie, z przyjemnością usłyszelibyśmy też kiedyś od ciebie swobodnie wygłoszone przemówienie. Do tego potrzeba trochę więcej odwagi, ale jeśli się dobrze zapoznasz z materiałem i po prostu napełnisz nim umysł, na pewno ci się to uda. Cieszylibyśmy się, gdybyś u nas kiedyś spróbował tak wystąpić.” Drugi sposób zwrócenia uwagi jest zatem praktyczny, a zarazem pełen wyrozumiałości.
14. Jak w razie zgłoszenia się tylko niewielu ochotników do służby mogłyby być wobec reszty zboru wyrażone nierozważne słowa, a jak słowa zachęcające?
14 W innym wypadku któryś ze sług w zborze przemawia — przypuśćmy — w czwartek lub w piątek wieczorem na zebraniu służby. Wspomina o służbie polowej w nadchodzącym tygodniu i proponuje pracę w jednym z działów tej służby na określony wolny wieczór. „A więc ilu ze zboru weźmie tego wieczora udział w pracy? Proszę podnieść rękę!” Z obecnych przeszło pięćdziesięciu osób zgłaszają się tylko cztery. Sługa myśli, że może zachęci pozostałą większość do liczniejszego udziału w tej działalności, gdy ją zawstydzi, i wobec tego mówi: „To co, tylko czterech popiera organizację?” Taki komentarz byłby nie na miejscu. Te nierozważnie wypowiedziane słowa mogłyby chyba być wzięte za złe. Nagła propozycja wysunięta wobec zboru co do specjalnej pracy w określony wieczór nie może jeszcze być miarą ogólnego poparcia dla organizacji. Co inni, poza tymi czterema osobami, które podniosły rękę, mogą uczynić podczas reszty tygodnia w regularnej służbie polowej? O tym trzeba pamiętać. Zatem mądrzej byłoby dać taki komentarz: „Dobrze, cieszymy się, że już teraz zgłasza się czterech ochotników. Gdyby później jeszcze inni uznali, że mogą tak ułożyć swoje sprawy, aby się owego wieczoru przyłączyć do pracy tych czterech głosicieli, to chętnie przyjmę ich zgłoszenie. A reszta będzie się w tym tygodniu szczerze udzielać w różnych gałęziach swojej regularnej służby.” Ta uwaga zapobiegłaby obrażeniu się kogoś o słowa; nie zrani słuchaczy ostrością, nie zaboli ich, lecz zachęci wszystkich.
15, 16. Jak należy mówić o starszych wiekiem lub w prawdzie i jak Paweł postąpił z Piotrem, ujrzawszy jego niekonsekwentne postępowanie?
15 Istnieje właściwy sposób zawstydzenia kogoś, aby obrał słuszny kierunek postępowania. (2 Tes. 3:14, 15; Tyt. 2:8; 1 Piotra 3:16) Nigdy jednak nie bądź ostry. Uwzględnij nadto, ile lat ktoś jest w prawdzie, a także jego literalny wiek. „Starszemu nie łaj, ale upominaj go jak ojca, młodszych jak braci, starsze niewiasty jak matki, młodsze jak siostry, ze wszelką czystością.” (1 Tym. 5:1, 2, NT) Może jesteś zdania, że ktoś starszy wiekiem albo już dłużej będący w prawdzie trochę słabnie w aktywności i pozostaje w tyle za przeciętnym tempem pracy. Nie zarzucaj mu tego, robiąc lekkomyślne porównania z czymś złym lub z jakąś obmierzłą klasa religijną, chcąc go w ten sposób upomnieć czy uwypuklić mu jego braki. Takimi uwagami możesz tej osobie wyrządzić krzywdę, możesz zranić ją głęboko albo ją boleśnie urazić. Młodzieńcza żwawość nie zawsze znaczy, że się wiele robi, ani też wolniejsze tempo starszego głosiciela niekoniecznie oznacza mały skutek, jeżeli cierpliwie, bez przerwy, regularnie i wytrwale podąża obraną drogą. Nie stosuj surowości w krytyce ani w swoich porównaniach. Skoro uważasz, że trzeba coś powiedzieć, uczyń to tatkownie. Zważ, jak taktownie apostoł Paweł zwrócił uwagę Piotrowi, który był starszy w prawdzie, kiedy ten bojąc się obrzezanych Żydów postąpił w sposób niezbyt odpowiadający jego oświeconej wierze, a raczej graniczący z obłudą.
16 Apostoł Paweł opisuje jak zastosował takt: „Za nieszczerym jego postępowaniem poszli i inni żydzi, tak że nawet Barnaba dał się wciągnąć w to udawanie. Ale gdym ujrzał, że nie postępowali szczerze według prawdy ewangelii, rzekłem do Piotra wobec wszystkich: Jeżeli ty, będąc żydem, żyjesz zwyczajem pogan, a nie żydów, jak możesz zmuszać pogan, by żyli obyczajem żydów?” (Gal. 2:11-14, Dq) Apostoł Piotr zrozumiał sprawę, nie poczuł się jednak obrażonym.
17. Jak można przez odpowiednie posługiwanie się słowem i językiem ustrzec się „ucisków duszy swojej”?
17 Mądrze powiada przysłowie: „Kto strzeże ust swoich i języka swego, strzeże od ucisków duszy swojej.” (Przyp. 21:23) Tym objęte jest także strzeżenie ust i języka od plotkowania, od obmowy, od opowiadania oszczerstw i zjadliwego krytykowania czyichś prywatnych spraw, przy czym często osądza się innych według własnych mierników, a nie według najlepszego wykładu Słowa Bożego. W obliczu bliskości walki Armagedonu ktoś mógłby marszczyć czoło lub przestraszony załamywać ręce, gdy słyszy, że w tych późnych dniach drudzy bracia i siostry się pobierają albo że zamężna siostra spodziewa się dziecka. Czy jednak tak jawnie okazane i wyrażone oburzenie opierałoby się na właściwych poglądach, na właściwym zrozumieniu tego, co Pismo Święte mówi o tych ostatnich dniach, kiedy zagraża Armagedon? Nie. A jakże często to, o czym mówi gaduła, oszczerca czy porywczy krytyk, spotyka potem jego samego! Wtedy wpada w trudności: musi składać wyjaśnienia, tłumaczyć się i cierpi ‚ucisk’ ‚ tym bardziej gdy widzi, jaką szkodę wyrządził przywodząc kogoś do zgorszenia się prawdą Bożą i organizacją. Istnieje praktyczny sposób unikania takich okoliczności: trzymanie w ryzach ust i języka, jak również pióra!
18. Dlaczego nieużycia języka może być przejawem braku miłości?
18 Rzecz oczywista, że musimy też miłować słowem i językiem. Obecnie, w okresie sądu narodów, jest jak najodpowiedniejsza pora na właściwe używanie swego słowa i języka; wstrzymywanie się od tego oznaczałoby nieposłuszeństwo. Czyż nie żyjemy teraz w czasie, na który Bóg ustalił głoszenie dobrej nowiny o Królestwie po całej zamieszkanej ziemi na świadectwo wszystkim narodom? Słowa samego Jezusa Chrystusa wskazują, że tak! (Mat. 24:14) Czy nie jest to czas odpowiedni na to, żeby dawać rzetelne rady tym, którym grozi zniszczenie z racji dnia sądu i Armagedonu? Ile dobrego omieszkalibyśmy uczynić, gdybyśmy się powstrzymali od stosownego słowa w dogodnym czasie, kiedy władamy językiem i mamy sposobność wypowiedzenia się! „Słowo, we własnym czasie wyrzeczone, jest bardzo dobre.” „Jabłka złote na srebrnych ozdobnych naczyniach — kto mówi słowo czasu swego.” (Przyp. 15:23, 25:11, Wu, uw. marg.) Jeżeli już dochodzi do tego, że musimy udzielić napomnienia, niech się to stanie w miłości, aby było stosownie wypowiedziane. Zaniedbanie upomnienia kogoś w odpowiednim czasie może być objawem braku miłości w posługiwaniu się słowem i językiem. (Przyp. 6:23) „Kto zawściąga rózgi swej, ma w nienawiści syna swego; ale kto go miłuje, wczas go karze.” „Bo kogo Pan miłuje, tego karci.” — Przyp. 13:24; Hebr. 12:6, Kow; Przyp. 3:12; 27:5.
19. Czy więc musimy miłować ‚słowem i językiem’? Jeżeli tak, to w jaki sposób?
19 Członkowie zboru powinni koniecznie rozmawiać ze sobą o Słowie Bożym, aby się wzajemnie zbudować duchowo, pocieszyć i zachęcić do dobrego postępowania. O tym, jak mamy we właściwy sposób używać słowa i języka, poucza nas następująca rada: „Wy, najmilsi, budując się na najświętszej wierze swojej, modląc się w Duchu świętym, siebie samych w miłości Bożej zachowajcie.” Nadto: „Pocieszajcie jedni drugich tymi słowami.” (Judy 20, 21; 1 Tes. 4:18, NT) Mówcy do tego upoważnieni mają kazać Słowo zborom, a wszyscy członkowie zborów mają głosić Słowo wszystkim mieszkańcom kraju. Miłość powinna się przejawiać nie tylko w tym, że w ogóle mówimy, lecz i w troskliwości, z jaką dobieramy słowa, w sposobie ich wyrażania oraz w obrazach, jakimi się przy tym posługujemy. „Mowa wasza niech zawsze będzie z uprzejmością, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak odpowiadać każdemu z osobna.” (Kol. 4:6, NT) Nasze języki nie powinny siać spustoszenia, niby ogień zapalony przez Gehennę, wtrącając słuchaczy w symboliczne jezioro ognia i siarki, w wieczne zniszczenie, lecz działać jak ‚język mądrych, który jest lekarstwem’ dla ducha. (Przyp. 12:18; Jak. 3:5-8) Niech więc języki nasze przekazują słowa życia, i niech druki, którymi się posługujemy, to znaczy drukowane kazania będą słowami życia, przemawiającymi językiem biblijnym i prowadzącymi do wybawienia. Nie ulega wątpliwości, że musimy miłować ‚słowem i językiem’‚ a to zarówno Boga, jak i swoich bliźnich.
„UCZYNKIEM I PRAWDĄ”
20. Co apostoł chce wyrazić w 1 Jana 3:18?
20 Kiedy apostoł Jan oświadczył: „Nie miłujmy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą”, to chciał przez to powiedzieć, żebyśmy miłowali nie tylko słowem i językiem, zwłaszcza wtedy, gdy jest czas czynów, gdy trzeba pokazać w praktyce to, o czym mówiliśmy słowem i językiem. (1 Jana 3:18) Taki wniosek nasuwa się po przeczytaniu wiersza 17, bezpośrednio poprzedzającego wiersz wyżej przytoczony. Brzmi on: „Kto by miał majętność świata tego i widziałby brata swego potrzebującego, a zawarłby wnętrzności [serce, NT] swoje przed nim, jakoż w nim zostaje miłość Boża?” (1 Jana 3:17) Cokolwiek by wypowiadał ‚słowem i językiem’‚ nie zakryje to faktu, że nie okazał miłości do Boga ani miłości do bliźniego, którym był jego chrześcijański brat.
21. W czym miłość równa się wierze?
21 To przypomina obraz, którym Jakub unaocznił, na czym polega żywa wiara: „Cóż pomoże, bracia moi, jeśliby kto rzekł, że ma wiarę, a uczynków by nie miał? czyliż go wiara zbawić może? A gdyby brat albo siostra byli nadzy i brakłoby im pożywienia powszedniego, i rzekłby im ktoś z was: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie się, a nie dalibyście im tego, co potrzeba dla ciała, cóż to pomoże? Także i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie.” (Jak. 2:14-17, NT) Przytoczone zobrazowanie może być równie dobrze zastosowane do miłości. Żywa miłość musi się wykazać uczynkami. Jeżeli ma dać się poznać jako prawdziwa miłość, musi się przejawiać nie tylko w słowach — bo te są tanie i nie kosztują nas nic więcej jak otwarcie ust i poruszanie językiem — lecz w uczynkach, które by były zaprzeczeniem samolubstwa, które by nas faktycznie coś kosztowały, przy czym byśmy nie liczyli na otrzymanie tego z powrotem.
22. Do jakiego postępowania z tymi, którzy nam służą, pobudzi nas miłość i w czym miłość będzie się starała stanąć na czele?
22 Bardzo łatwo jest przytaczać teksty biblijne o miłości albo wygłosić przed publicznością wykład na ten temat; trudniej w praktyce stosować miłość kosztem swego ciała lub własnego mienia. To dopiero jest pewniejszym dowodem prawdziwości tej miłości, która została wyrażona słowami. Nieraz przecież może zajść potrzeba, żebyśmy się trochę wysilili i uczynili coś dla innych, zamiast zawsze korzystać z czyichś usług. Miłość nie pozwala nam, byśmy przybrawszy minę wyższości traktowali innych z góry albo spodziewali się, że ze względu na nasze stanowisko, wykształcenie lub dobra materialne zawsze będziemy obsługiwani, nie ofiarując od siebie chociażby gotowości pomocy. Gdy potrzeba coś uczynić dla drugich, powinniśmy się starać jako pierwsi wyświadczyć tę przysługę. „W braterskiej miłości żywcie delikatne uczucie jedni ku drugim. W okazywaniu czci wyprzedzajcie się wzajemnie.” (Rzym. 12:10, NW) Jezus czynił tak. Nie były to tylko czcze słowa, gdy rzekł: „Ktobykolwiek chciał być wielkim między wami, niech będzie sługą waszym. I ktobykolwiek między wami chciał być pierwszym, niech będzie sługą waszym. Tak jak Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył, i aby dał życie swe na okup za wielu.” (Mat. 20:26-28, NT) Kiedy jako słudzy Boży staramy się wyprzedzać jedni drugich we wzajemnym okazywaniu czci, unikamy niebezpieczeństwa stania się martwym ciężarem, który by nużył i przygniatał ludzi zmuszonych gościć nas przez jakiś czas u siebie. Staraniem naszym powinno być ujęcie ludziom ciężarów, aby byli wolniejsi i mogli więcej czasu przeznaczać na sprawy duchowe, które są dla nich tak samo ważne jak dla nas.
23, 24. Jak można ‚okazywać miłość całej społeczności braci’ i dlaczego szukanie samotności może doprowadzić do nieszczęścia?
23 Niekiedy bracia stają się dla nas ciężarem, wprawdzie nie pod względem finansowym lub fizycznym, ale przez swoje zachowanie się, swe słabości i brak dojrzałości chrześcijańskiej. Jednak miłość powinna i temu sprostać. „Okazujcie miłość całej społeczności braci.” (1 Piotra 2:17, NW) To nie tylko znaczy, że powinniśmy się modlić za wszystkich braci na całej ziemi i starać się im pomóc, jeśli w jakiejś stronie świata mają trudności. Oznacza to raczej znoszenie braci we własnym zborze pomimo ich uchybień i błędów, bez objawów znużenia się nimi bądź zniecierpliwienia. Regularne i bliskie obcowanie z ‚domownikami wiary’ nie powinno w nas wzbudzać lekceważenia dla nich, chociaż poznajemy ich na wskroś jak książkę, którą przeczytaliśmy „od deski do deski”. Kierownik pewnej ekspedycji antarktycznej w roku 1939 wyraził życzenie pozostania samotnie na wysuniętej placówce, gdzie podczas długich nocy zimowych miał dokonywać obserwacji naukowych. Dlaczego samotnie? Otóż jego zdaniem dwaj ludzie mogą być najlepszymi przyjaciółmi, ale jeśli się ich razem ulokuje w ciasnym pomieszczeniu, w którym muszą siedzieć naprzeciw siebie i długo przypatrywać się jeden drugiemu, to się sobie znudzą i sprzykrzą, a wreszcie po prostu obrzydną sobie wzajemnie i jeden już nie będzie mógł patrzeć na drugiego ani znieść jego obecności. Oświadczył więc: Pozostawcie mnie lepiej samego na tej placówce obserwacyjnej!
24 To o mało nie doprowadziło go do zguby! Niewiele brakowało, a zadusiłby się dymem własnej lampy. Ponieważ przestały od niego nadchodzić wiadomości radiowe, wysłano z bazy operacyjnej drużynę ratowniczą. Udało się odnaleźć zasypaną śniegiem chatę, dokopać do niej i prawie w ostatniej chwili wyprowadzić go jeszcze żywego! Dla chrześcijan jest rzeczą wcale nie mniej niebezpieczną, gdy się dobrowolnie odsuwają od społeczności braci, bo się nią znużyli i odczuwają ją jako ciężar; wolą samotność lub towarzystwo zwierząt albo — co gorsza — towarzystwo tego świata. Taka samotność może w samej rzeczy doprowadzić do obłąkania, oczywiście w znaczeniu duchowym, gdyż odcina nas od organizacji teokratycznej, przez którą Jehowa nas karmi, nami kieruje i nam zapewnia ochronę. Dlatego prowadzi ona do zagłady.
25. Dlaczego bliskie obcowanie ze sobą nie powinno u nas wywoływać lekceważenia i dlaczego miłość nie pozwoli nam trzymać się z dala od braci?
25 Możliwe, że w świecie bliskie obcowanie i poufałość prowadzi do lekceważenia. Ale świat nie ma ducha Jehowy. My, którzy należymy do Społeczeństwa Nowego Świata, mamy tego ducha. Owocem jego jest miłość w prawdziwym swoim znaczeniu. Jeżeli rzeczywiście miłujemy całą społeczność braci, to niemożliwe, żebyśmy od niej stronili. Miłość zawsze szuka przedmiotu, ku któremu się skłania; nie może pozostać sama. Gdy młodzieniec pała gorącym uczuciem do dziewczyny, niech ktoś spróbuje trzymać go z dala od niej! W ten czy inny sposób znajdzie drogę do niej, aby wyjawić jej swoją miłość. Pewien mędrzec zaliczył to do czterech zjawisk, które zdawały mu się zbyt cudowne, by je mógł zrozumieć: „Nie pojmuję (...) drogi męża do panny.” (Przyp. 30:18, 19, Wu, uw. marg.) Tak musimy być ustosunkowani do naszych braci. Nie możemy się z własnej woli trzymać od nich z daleka, a pobudką naszą nie powinien w tym wypadku być jedynie nakaz Boży, żebyśmy nie zaniedbywali wspólnych zebrań. Musimy obcować z drugimi i to z dobrą myślą, aby im wyświadczyć dobro, aby być im pożyteczni, a nie tylko po to, żebyśmy sami odnieśli pożytek, grając zawsze rolę strony korzystającej. Misjonarze mieszkający w tym samym domu misjonarskim, podobnie jak osoby stanowiące jakąkolwiek inną grupę współpracowników powinni się coraz bardziej wzajemnie cenić i chętnie znosić jedni drugich, skoro by nieraz wyłoniły się doświadczenia. Mają się nawzajem pokrzepiać, gdyż dwaj są dzięki współpracy zawsze w lepszym położeniu niż jeden. (Kazn. 4:9-12) Misjonarze potrzebują jedni drugich w służbie polowej. W razie wyłonienia się gdzieś niebezpieczeństwa powinni się starać wzajemnie chronić. Wszystko to powinni czynić w interesie dzieła, choćby kosztem tego, co osobiście odczuwają, ale wychowają w ten sposób zbór miejscowych świadków Jehowy.
26, 27. Jak może ktoś przychodzenie na zebrania uczynić sprawą czysto formalną, jeśli go do tego nie pobudza prawdziwa miłość, i jak powinniśmy korzystać ze wspólnych spotkań?
26 Nie możemy sobie pozwalać na ignorowanie naszych braci w Społeczeństwie Nowego Świata. Nie ma żadnej podstawy ani żadnego usprawiedliwienia dla zachowania się, którego przykład opisano w następującym urywku z listu nadesłanego do Towarzystwa: „Mógłbym powiedzieć jeszcze dużo więcej, ale muszę Wam teraz podać, co mnie skłania do tego listu. Dajcie proszę odpowiedź na to w Strażnicy. Jak to może być, żeby oddany Bogu świadek całymi latami siedział z innymi świadkami Jehowy w tej samej Sali Królestwa, w tym samym rzędzie, ramię przy ramieniu, a stronił od nich i ani razu nie przemówił do siostry lub do brata, chociażby tylko ‚Jak się masz’ albo ‚Dobry wieczór’? Zaznaczam, że nie tylko miesiącami, ale nawet całymi latami. A jeżeli ktoś próbuje z nim porozmawiać, odwraca się bez odpowiedzi. Czy to świadczy o miłości bliźniego? Jezus napomniał nas: ‚Miłujcie się wzajemnie’ itd. Bez względu na rasę czy kolor skóry ‚wielka rzesza’ jest przecież niepodzielna.”
27 Osoba opisana w tym liście myśli może, że okazuje miłość do Boga przychodząc na zebrania urządzane w Sali Królestwa. Tymczasem zapomina, że jej miłość do Boga jest niepełna, czysto formalna, bo przecież nie dba o miłowanie Boga przez zachowywanie Jago przykazania, aby miłować bliźniego jak samego siebie. Powinniśmy popierać zebrania nie tylko przez zjawianie się na nich, ale i przez branie w nich czynnego udziału w miarę nadarzających się ku temu sposobności. Po zebraniu wdawaj się w rozmowę z obecnymi; poświęcaj uwagę tym, którzy są jak gdyby przeoczeni. Okazywanie miłości drugim przybyłym sprawi, że przychodzenie na zebrania jeszcze bardziej cię uszczęśliwi. Staraj się nie spóźniać, zwłaszcza na wykłady. Skoro zainteresowani przyjdą na czas, zrobi to na nich złe wrażenie, gdy zobaczą wiele wolnych krzeseł, a potem spóźniających się członków zboru. Wolne krzesła mogą też wziąć za dowód tego, że zebrania nie są uczęszczane, że stronią od nich nawet sami członkowie zboru. Jeżeli jesteś zmuszony sam wyruszyć do służby polowej, to idź. Jednak kiedy tylko możliwe, przyłącz się do innych w grupowym świadczeniu. Przystąp do szkolenia innych, którzy się potem staną twymi współpracownikami; niech rozwiną swoje umiejętności głoszenia publicznie i od drzwi do drzwi. Wy mocniejsi, dzielcie się ze słabszymi swoją siłą i gorliwością. Udzielajcie, a będzie szczęśliwsi! — 1 Król. 1:1-4.
MIŁOŚĆ TAKŻE W UMYŚLE
28. Dlaczego trzeba czuwać nad swoim usposobieniem i jaki istnieje środek zaradczy na błędne nastawienie?
28 w umyśle tkwi siła napędowa, powodująca nas do wyrażenia swej miłości wobec innych lub do wstrzymania się od tego. Musimy czuwać nad postawą swego umysłu, zważając, by nie była negatywna, zwrócona do wewnątrz, na własną jaźń, wskutek czego byśmy się zajmowali wyłącznie samym sobą; nie powinniśmy też myśleć, że się innym tylko naprzykrzamy i lepiej będzie, gdy pozostaniemy sami ze swymi myślani. Apostoł zalecił przeciw temu nastawieniu duchowemu taki środek zaradczy: „[Miejcie] na oku nie tylko osobiste zainteresowanie własnymi sprawami, ale też osobiste zainteresowanie sprawami innych. Zachowajcie w sobie takie nastawienie umysłu, jakie było też u Chrystusa Jezusa.” (Filip. 2:4, 5, NW) Stosowanie tego lekarstwa pobudzi nas do niesamolubnego postępowania względem innych członków Społeczeństwa Nowego Świata. Nie powinno to być nam zbyt trudne. Jeżeli Chrystus w „kazaniu na górze” polecił nam miłować nawet naszych nieprzyjaciół i wyświadczać im dobro, to ileż więcej powinniśmy miłować przyjaciół, naszych braci w rodzinie Bożej! Niech miłość nasza będzie zwrócona na zewnątrz!
29. Do czego zobowiązuje nas 1 Koryntian 13:5? Co mogłoby się w przeciwnym razie stać według przestrogi z Przypowieści 18:19?
29 W 1 Koryntian 13:5 napisano o tym boskim przymiocie, że „uraz nie pamięta”. (Kow) Innymi słowy: nie można żywić urazy do duchowego brata. Jeżeli ktoś uporczywie trwa przy tym, może się wreszcie okazać tak nieprzejednanym jak obrażony brat, o którym jest mowa w Przypowieściach 18:19: „Brat krzywdą urażony trudniejszy nad miasto niedobyte, a swary są jako zawory u pałacu.” (Gd) „Zrażony brat jest gorszy niż warowne miasto, a spory są jak zapora u grodu.” (Ro) „Brat, przeciw któremu popełniono wykroczenie, to więcej niż silny gród, i bywają spory, które są jak zasuwa w wieży mieszkalnej.” (NW) Wbrew wszelkim oczekiwaniom taki brat nie będzie chciał okazać miłości rodzinnej i przebaczyć swemu bratu według ciała i krwi. Najwidoczniej wychodzi z założenia, że człowieka tak bliskiego jak rodzony brat trzeba było nie obrażać i nie dopuszczać się względem niego uchybienia.
30. Jaki przykład tego dali Kain i Ezaw?
30 Kain nigdy nie przebaczył swemu bratu Ablowi, że go — choć bez żadnego podstępu — wyprzedził w pozyskaniu łaski Bożej. Niewątpliwie był zdania, że znieważono jego stanowisko pierworodnego, a to głęboko raniło jego dumę. Podobnie Ezaw myślał zamordować swego brata Jakuba, ponieważ ten postarał się o to, żeby Izaak w myśl postanowienia Bożego przeniósł na niego prawo pierworodztwa, które zresztą nabył całkiem legalnie. Jakub opuścił dom rodzicielski, aby brat ochłonął z gniewu. Wracając po dwudziestu latach Jakub jeszcze nie był pewny, czy Ezaw mu przebaczył, lecz słał jemu przed sobą jeden podarek za drugim w nadziei, że te dary oraz jego długa nieobecność ułagodzą brata i pozwolą mu spokojnie ocenić sytuację. Na szczęście tak się faktycznie stało, lecz potrzeba było na to wiele czasu, aż 20 lat. A cóż, gdyby musiano tak długo oblegać silnie obwarowane miasto, aby je pokonać i zdobyć? — 1 Mojż. 25:20-34; 27:1-45; 31:36-41; 32:3 do 33:11.
31. (a) Jakie przykłady tego dali Joab i Absalom? (b) Jak można pominąć okazję do naśladowania Boga i komu się przez to szkodzi?
31 Generał Joab żywił głęboką urazę do swego brata izraelskiego, generała Abnera, ponieważ ten podczas wojny domowej zabił mu brata Asaela, i w końcu Joab podstępnie zabił Abnera. (2 Sam. 2:18-23; 3:26-39) Absalom, syn króla Dawida, nigdy nie przebaczył swemu przyrodniemu bratu Amnonowi tego, że się dopuścił gwałtu na jego siostrze Tamarze; po dwóch latach czekania udało mu się przygotować specjalną okazję do zabicia Amnona. (2 Sam. 13:1-29) Bracia w Społeczeństwie Nowego Świata muszą się więc strzec żywienia urazy, muszą zarzucić gniew i złość; nie mogą ciągle tylko rozmyślać nad rzeczywistymi lub urojonymi krzywdami, wywołując w sobie i coraz bardziej pogłębiając uczucie chłodu i goryczy względem brata, którego uważają za przeciwnika. Brat, któremu się zarzuca wykroczenie lub winę, być może poddał się postępowaniu opisanemu przez Jezusa w Mateusza 18:15-17. Mimo tego pokrzywdzony uparcie odmawia pojednania. Nie chce, żeby winnemu sprawa uszła płazem, choć jest to jego duchowy brat. Woli, by spór stał się tak niepokonalny jak zasuwy dawnych wrót zamkowych. W ten sposób pomija okazje do naśladowania Boga: „Bądźcie jedni ku drugim dobrotliwi, miłosierni, przebaczając sobie wzajemnie, jak wam Bóg przebaczył w Chrystusie. Bądźcie tedy naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane.” (Efez. 4:32; 5:1, NT) Szkodzi przez to najwięcej sobie samemu.
32. Jak lepiej zachować się względem brata, o którym się mniema, że dał powód do obrazy? Kto przede wszystkim na tym korzysta i dlaczego?
32 Takim nieprzejednanym duchem, dalekim od gotowości wybaczenia, przyczynia się on do osłabienia swego brata. Staje się dla niego w sensie duchowym hamulcem. Lepiej jest przebaczyć, zaniechać wszelkich sporów i waśni, pomagając przez to bratu być silnym jak dobrze ufortyfikowane miasto — zgodnie z tym, jak pewni nowsi tłumacze oddają werset z Przypowieści 18:19: „Brat wspomagany od brata jest jak miasto warowne, a sądy jak zawory miast.” (Wu) „Brat, któremu brat pomaga, jest jak obwarowane miasto na wzniesieniu; nie ustępuje, jak zapora u grodu.” (AT) Mamy przywilej, jak również obowiązek, zbudować naszego brata przez przebaczenie mu czegoś w razie takiej potrzeby. Pomożemy mu przez to stać się silnym i nieustępliwym dla nieprzyjaciela, zdolnym odeprzeć wszystkie ataki tego świata jak zapora broniąca dostępu do grodu. Takie postępowanie wyjdzie na dobre i danemu chrześcijaninowi, i jego bratu duchowemu. „Dobrze czyni duszy swej człowiek miłosierny, a okrutny dręczy swe własne ciało.” (Przyp. 11:17, Wu, uw. marg.) Pamiętajmy, co powiedział Jezus: „Szczęśliwi miłosierni, gdyż im będzie okazane miłosierdzie. Bo jeśli przebaczycie ludziom ich wykroczenia, przebaczy wam też Ojciec niebiański; jeśli zaś nie przebaczycie ludziom ich wykroczeń, to i wasz Ojciec nie przebaczy waszych wykroczeń.” (Mat. 5:7; 6:14, 15, NW) Czyż nie warto uzyskać przebaczenia Bożego? Oznacza ono dla nas życie wieczne w nowym świecie!
33. Jak można sobie zaoszczędzić wewnętrznej boleści i doświadczeń oraz zapobiec naruszeniu dobrych stosunków z innym bratem?
33 Zaoszczędzisz sobie wiele wewnętrznej boleści i mnóstwo doświadczeń, gdy nie będziesz zbytnio wrażliwy, przeczulony, gdy nie będziesz się o byle co obrażać. Nie wyobrażaj sobie, że drudzy w swoich uwagach wciąż tylko tobie przymawiają i że spotyka cię niezasłużona krytyka, przez co czujesz się dotknięty i zraniony. Jeżeli jesteś niepewny, kogo dotyczyła uwaga, to dowiedz się u tego, który ją wypowiedział. Nie wysnuwaj zbyt pochopnych wniosków i nie chowaj do tego brata urazy, która spowodowałaby oziębienie stosunków między wami. Jego uwagi być może pasują do ciebie, ale przecież równie dobrze mogą pasować i do innych. Mówca mógł więc mieć na myśli wypadek kogoś innego. Razem z innymi słuchaczami przyjmij z pokorą dobrodziejstwo jego uwag. Jak ustosunkowałbyś się do tego, gdyby mówca przyszedł bezpośrednio do ciebie i powiedział ci: „Tyś jest tym mężem”? Taką uwagę musiałbyś uznać za odnoszącą się bezsprzecznie do ciebie i chociażby to cię bolało, musiałbyś albo przyjąć ją jako prawdziwą, albo bronić się przeciw niej, ponieważ nie polega na prawdzie. Pewien królewski dostojnik, znacznie wyższy od ciebie, gotów był przyjąć naganę — a był to król Dawid. Bynajmniej nie poczuł się obrażonym i nie pomyślał, że musi ukarać śmiałego oskarżyciela, proroka Natana; przeciwnie, przyznał, że przedstawione przez Natana unaocznienie pasuje do niego, i okazał skruchę. To posłużyło mu ku dobremu i doprowadziło do pojednania z Jehową Bogiem. (2 Sam. 11:1 do 12:15; Przyp. 28:13) Upokórz się więc, aby przyjąć zasłużoną naganę czy upomnienie, i bądź wdzięczny za to. Jednakże nie przypisuj komu innemu złych pobudek i nie puszczaj wodzy swej wyobraźni, wmawiając sobie, że cię ktoś obraził albo wyrządził ci przykrość. To wyprowadzi cię z równowagi, odbierze ci spokój i szczęście oraz zniweczy swobodne, dobre stosunki z bratem, który wcale nie jest świadomy tego, że ciebie obraził.
DOSKONAŁY WĘZEŁ MIŁUJĄCEJ JEDNOŚCI
34. Co uczyniła miłość Boża dla dobra dalekiej od Boga ludzkości i do czego zobowiązuje ten przykład?
34 Miłość Boża utrzymuje cały wszechświat świętych stworzeń w jedności z Bogiem. Największym darem Jego miłości był jednorodzony Syn. Zaofiarowanie go było wyrazem miłości, który umożliwił wielu oddalonym od Niego mieszkańcom ziemi związać się z Nim niezłomną jednością. Właśnie miłość spowodowała Go w tym wypadku do działania, do uczynienia pierwszego kroku w kierunku pojednania nas z Nim, chociaż to dla Niego oznaczało wielki koszt. Uczyńmy tak samo, wystąpmy z inicjatywą, postawmy pierwszy krok w celu okazania dobroci i serdecznego przebaczenia. To będzie miłość zastosowana w praktyce. W dziele świadczenia przejawiamy dobroć wobec naszych nieprzyjaciół, wobec przeciwników, i modlimy się za nich. Wciąż na nowo obchodzimy swój teren, choć nas wyzywają ludzie nieświadomi i źle pouczeni. Jak nielogiczne byłoby więc z naszej strony, gdybyśmy się zatwardzili względem braci w zborze i uparcie trzymali się poglądu, że można wybaczyć światu z racji jego niewiedzy, ale że nasi bracia powinni lepiej wiedzieć i należy ich stosunkowo ostrzej traktować, aby ich zmusić do zastanowienia i dać im odpowiednio odczuć ich błąd! Światło padające z przykładu Bożego ukazuje nam obowiązek miłowania braci, aby im przez to pokazać lepszą, „zacniejszą drogę”. Myślmy dobrze o swoich braciach. Planujmy tylko dobre dla innych i wprowadzajmy te zamiary w życie. Pielęgnujmy ten największy owoc ducha, którym jest miłość!
35. Dlaczego musimy się starać o to, żeby Społeczeństwo Nowego Świata zespalał silny węzeł miłości, i dlaczego musimy się zmienić jeszcze przed Armagedonem?
35 Oby doskonały węzeł jedności zespalał Społeczeństwo Nowego Świata coraz silniej! „Przyodziejcie się delikatną skłonnością współczucia, uprzejmością, uniżeniem umysłu, łagodnością i cierpliwością. Nadal ochotnie znoście jeden drugiego i przebaczajcie sobie wzajemnie, jeśli ktoś ma przyczynę do uskarżania się na drugiego. Jak Jehowa ochotnie wam przebaczył, tak czyńcie i wy. Ale oprócz tego wszystkiego przyodziejcie się miłością, bo ona jest doskonałym węzłem jedności.” (Kol. 3:12-14, NW) Skoro jest węzłem jedności, to musi nas pociągać wzajemnie ku sobie i trzymać nas razem, a nie rozdzielać i rozpraszać nas. Musimy się teraz wspólnie znaleźć w pozaobrazowej arce nowego systemu rzeczy, która przetrwa nawałnicę Armagedonu aż do nowego świata. Nie wolno nam unikać się wzajemnie. Trudności wśród braci nie powinny trwać w nieskończoność, lecz być jak najprędzej usunięte w interesie wszystkich, którzy w Panu są jednego zdania. (Filip. 2:1-4; 4:2) Boże dzieło stworzenia jest Jego mocą zespolone nierozerwalnie jak „związek Oriona”. (Ijoba 38:31) Nowy świat sprawiedliwości również będzie w sobie zjednoczony. Leży on tuż przed nami, tak iż wielka rzesza ludzi z obecnego pokolenia ma szansę przeżycia w „arce”, aby zaraz na początku uzyskać wstęp do niego. Co to dla nas oznacza? Otóż musimy okazywać miłość już teraz, zanim się rozpocznie nowy świat. Armagedon nie zmieni cudem naszego usposobienia względem innych braci. Nie napełni nas nagle miłością. Musimy się teraz zmienić. Wprawdzie Armagedon położy kres pewnym skłonnościom czy upodobaniom, ale będą to upodobania tych, którzy w tej walce zginą. Jedno natomiast jest pewne: Prawdziwa miłość przetrwa Armagedon, a z nią i ci, którzy ją stosują w praktyce!
36. Po czym świat pozna, że jesteśmy naśladowcami Chrystusa, i jak Psalm 133 opisuje jedność, którą ten przymiot sprawia?
36 Bądźmy sobie przyjaciółmi! Kto ma przyjaciół, ten musi coś czynić: musi być przyjacielski. (Przyp. 18:24) „Wszelkiego czasu miłuje przyjaciel, a w ucisku stawia się jako brat.” (Przyp. 17:17) Taka nierozerwalna przyjaźń udowodni światu, że istotnie jesteśmy uczniami Chrystusa, prawdziwymi chrześcijanami. (Jana 13:34, 35) Tego rodzaju trwała przyjaźń możliwa jest dzięki miłości. „Wszystkie występki miłość zakrywa.” (Przyp. 10:12, Wu) Miłość — jeżeli prawdziwa — jest nierozerwalnym węzłem. Jedność, którą ona zespala braci, pięknie opisana jest w Psalmie 133:1-3: „Oto jako rzecz dobra, i jako wdzięczna, gdy bracia zgodnie mieszkają. Jest jako olejek najwyborniejszy wylany na głowę, ściekający na brodę, na brodę Aaronową, ściekający aż i na podołek szat jego. Jako rosa Hermon, która zstępuje na góry Syjońskie; albowiem tam daje Pan błogosławieństwo i żywot aż na wieki.”
37. Pod jakim względem jedność ta jest jak olejek na głowie Aarona?
37 Olejek, którym namaszczony był Aaron, brat Mojżesza, i którym został poświęcony na wielkiego kapłana Izraelskiego, był nie tylko najwyborniejszej jakości, lecz miał również nader miły zapach i woń ta szerzyła się w całym otoczeniu, tak iż przyjemnie było przebywać w pobliżu wielkiego kapłana. Była to woń, jakiej nie miał żaden inny olej ani maść. Bóg bowiem mu rozkazał, żeby nikt inny nie wytwarzał olejku o takim samym składzie. Podobnie aromat jedności Społeczeństwa Nowego Świata uświadamia nam w przyjemny sposób atmosferę miłości, jakiej nie zna żadna inna organizacja na świecie. Cieszymy się, że możemy żyć w tej atmosferze; jest ona dla nas dobrodziejstwem. Pochodzi od Boga przez Jego Wielkiego Kapłana Jezusa Chrystusa. Jest tchnieniem Jego ducha. — 2 Mojż. 30:22-33; Dzieje 10:38.
38. Do czego jeszcze Psalm 133 przyrównuje jedność braterską i dlaczego czynnik ten odgrywał w okolicach Syjonu tak ważną rolę?
38 ‚Zamieszkiwanie’ Społeczeństwa Nowego Świata w jedności z braćmi orzeźwia nas i ożywia, niby rosa z góry Hermon w niebotycznym paśmie Libanu. Wokół wierzchołka Hermonu, który raz po raz okrywał się śniegiem, zbierały się nocą opary, które następnie spadały daleko na południu kroplami rosy na góry syjońskie, gdzie Jehowa umieścił swoje imię. Spadająca w ten sposób rosa ratowała szatę roślinną Ziemi Obiecanej podczas upalnej, bezdeszczowej pory roku, trwającej od maja do września. Jakże to? Niedawno stwierdzonoa, że roślinom zwiędłym wskutek gorąca i suszy prędzej przywraca siły rosa spadająca w nocy na ich liście niż nawodnienie ziemi i że rośliny potrafią wchłonąć tyle rosy, by następnego dnia żyć normalnie bez nawodnienia gleby. Nie przypuszczano wcale, jak dużo wilgoci może być zaczerpnięte z rosy, a później wydzielone przez korzenie do podłoża i tam złożone bez straty na parowanie. Ilość wody nagromadzonej tym sposobem przez roślinę pod ziemią mogła nawet przy mniejszych roślinach być mierzona w gramach, a niekiedy równała się całej wadze samej rośliny. Jest też pewne, że od trzeciego dnia stworzenia aż do potopu za dni Noego świat roślinny na ziemi nawadniany był głównie tą drogą, bo Bóg jeszcze nie spuszczał deszczu na ziemię, lecz nieustannie unosiły się nad nią opary, które nawadniały całą jej powierzchnię. (1 Mojż. 2:5, 6) Zatem rosa opadająca na wzniesienia świętego Syjonu z ośnieżonego szczytu góry Hermon była orzeźwiającą, życiodajną wilgocią, dzięki której wszystko się zieleniło i pięknie rozwijało. — Sędz. 6:36-40.
39. Dlaczego nasze obcowanie z sobą w jedności jest jak rosa i dlaczego i spada ona na nas z góry?
39 Jak się rzecz miała z obrazowym Syjonem w Palestynie, tak też ma się z pozaobrazowym Syjonem, z Królestwem Bożym. Jak Bóg powodował, że w starożytności podczas gorącej i suchej pory roku figuralny Syjon zaopatrywany był co noc w rosę, stwarzając w ten sposób obraz proroczy, tak też sprawia, że Królestwo Boże przynosi nam błogosławieństwa, a nawet życie wieczne. Fakt, że jako bracia miłując się ‚mieszkamy’ w jedności, jak obfita rosa orzeźwia nas w upale prześladowań ze strony świata i przyczynia się nam ku życiu wiecznemu w nowym świecie Bożym. ‚Mieszkając’ tak ze sobą, zdobywamy łaskę naszego już panującego Króla Jezusa Chrystusa: „Zapalczywość królewska jest jako ryk lwięcia; ale łaska jego jest jako rosa na trawie.” (Przyp. 19:12) Odbudowanemu duchowemu Izraelowi obiecał Jehowa Bóg: „Będę Izraelowi jako rosa”; On istotnie dba o to, żeby Jego Słowo nieustannie spadało na oddany Mu lud jak rosa ku orzeźwieniu. — Oz. 14:4, 5; 5 Mojż. 32:2.
40. Czym mamy być dla ludzi dobrej woli i czego w związku z tym potrzeba nam samym?
40 Kto pomija wspólne zgromadzenia i nie dba o zachowanie jedności ze Społeczeństwem Nowego Świata, ten pozbawia siebie tej życiodajnej rosy. Czy możemy sobie na to pozwolić, żeby w dzisiejszym nieprzyjaznym świecie odmawiać sobie tego tak pilnie potrzebnego orzeźwienia? Nie! Jest ono dla nas konieczne, abyśmy zawsze byli rześcy w działalności wśród ludzi dobrej woli; tak bowiem przepowiedziano: „Ostatki Jakubowe [tj. duchowego Izraela] w pośrodku wielu narodów będą jako rosa od Pana, jako ciche deszcze skrapiające trawę, których się nie spodziewa od człowieka, ani ich czeka od synów ludzkich.” (Mich. 5:7) Nie będziemy rosą dla osłabłych z pragnienia, jeżeli nie skorzystamy najpierw sami z duchowego orzeźwienia. Gdy się trzymamy w jedności jako Społeczeństwo Nowego Świata, otrzymujemy tę rosę. To ona chroni nas od rozgorączkowania, dzięki niej jesteśmy spokojni, tak iż przyjemnie jest patrzeć na nas zarówno Bogu, jak i Jego ludowi. Aby pozostać w tej jedności, koniecznie potrzeba nam owocu ducha Bożego — miłości. Chodzi o miłość wyrażoną nie tylko słowem i językiem, lecz czynem i prawdą, bo prawdziwa miłość jest praktyczna!
[Przypis]
a W botanicznym zakładzie doświadczalnym Earharta kalifornijskiego Instytutu Technologii w Pasadenie (USA).