Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
Ksiądz odpowiada papieżowi
~ W ostatnich latach wielu księży rzymskokatolickich w różnych krajach podjęło działalność polityczną, popierając rozmaite grupy tak zwanych „partyzantów” lub „terrorystów”. Postawę ich określono mianem „teologii wyzwolenia”. Z okazji wizyty w Meksyku papież Jan Paweł II potępił tego rodzaju mieszanie się księży do polityki. Przyznał, że trzeba pomagać biedocie, ale zaznaczył, że duchowni nie powinni wikłać się w działalność prowadzącą do stosowania przemocy.
Papież wyjaśnił w związku z tym: „Wyobrażanie sobie Chrystusa jako działacza politycznego, jako rewolucjonisty czy wywrotowca z Nazaretu, nie licuje z nauką Kościoła. Ewangelie wyraźnie wskazują, że Jezus uważał za pokusę wszystko, co mogłoby naruszyć jego posłannictwo Sługi Jahwe”.
Inni czołowi przywódcy kościelni również wypowiadali zdanie, że księża nie powinni przykładać ręki do działalności politycznej, za którą kryje się rozlew krwi. Ale czy taka była dewiza Kościoła w całej jego historii? Czy zachowa takie stanowisko w przyszłości, gdyby narody znowu rozpętały wojnę? A może do Kościoła pasują słowa Jezusa: „Mówią bowiem, ale sami nie czynią”? (Mat. 23:3, Biblia Tysiąclecia).
Zdaniem księdza Ernesto Cardenala, zwolennika jednego z ruchów „wyzwoleńczych” w Ameryce Łacińskiej, sprawdza się druga z wymienionych możliwości. Powiada on, że Kościół jest niekonsekwentny, zabraniając mieszania się w spory polityczne, skoro „od stuleci udziela błogosławieństwa rządom, które zabijają”. Na tę sprzeczność zwróciła też uwagę gazeta „New York Times” w jednym z artykułów, gdzie czytamy: „W przeszłości miejscowa hierarchia katolicka niemal zawsze popierała wojnę toczoną przez dany naród, błogosławiła wojsko i modliła się o zwycięstwo, podczas gdy po przeciwnej stronie biskupi zanosili publiczne modły o odwrotny wynik”.
Rzut oka na deklarację papieża
~ Obecny papież, Jan Paweł II, miał oświadczyć: „[Znam] stosowanie dyskryminacji i represji wobec szerokich rzesz obywateli, którzy musieli przejść różnego rodzaju cierpienia, a nawet ponieść śmierć po prostu dlatego, że chcieli zachować swe duchowe wartości, i którzy pomimo tego nigdy nie uchylali się od współdziałania we wszystkim, co w sensie cywilizacyjnym i społecznym służy prawdziwemu rozwojowi ich kraju”.
W artykule redakcyjnym, jaki się ukazał na ten temat w argentyńskiej gazecie „Buenos Aires Herald”, znalazło się stwierdzenie: „Nie ulega wątpliwości, że papież nawiązywał zwłaszcza do prześladowań religijnych w państwach ateistycznych. Niestety prawie każde jego słowo można równie dobrze odnieść do dzisiejszej Argentyny (...). Odmawia się swobód religijnych tysiącom [ponad 30 000] Świadków Jehowy żyjącym w naszym kraju”.
„Artykuł ten odnotowuje, że Świadków Jehowy się aresztuje, bije, a ich dzieci wydala ze szkoły, chociaż są to ludzie pracowici, uczciwi i bogobojni, (...) a swą religię opierają na naukach Pisma Świętego. Wszystkie współczesne, ustabilizowane i pluralistyczne ustroje demokratyczne na świecie mogą tolerować Świadków Jehowy, więc nie ma powodów, dla których nie miałby się na to zdobyć nasz rząd”.
„Całą kwestię rozwiązałoby kilka rozsądnych posunięć przyznających Świadkom Jehowy wolność religijną, do której nawoływał papież. Żyją między nami dobrzy Argentyńczycy, których jedynym życzeniem jest, by pozwolono im służyć swemu Bogu i swemu krajowi — w takiej właśnie kolejności. Zapewne wzmogłoby się w Argentynie umiłowanie ojczyzny, gdyby więcej nacisku kładziono na wewnętrzne oddanie i przywiązanie do kraju oraz jego konstytucji, a mniej na zewnętrzne, pokazowe uhonorowanie symboli”.
Ślepi na dowody
~ Czy współczesnej geologii, licząc od czasów Darwina, udało się udokumentować słuszność jego teorii zakładającej ewolucję przez dobór naturalny? David M. Raup, kustosz działu geologicznego Muzeum Przyrodniczego w Chicago, napisał w „Biuletynie” tego muzeum: „Geolodzy z czasów Darwina i tak samo geolodzy dzisiejsi — zamiast stwierdzić stopniowy rozwój życia — odkrywają w rzeczywistości kronikę skamielin w znacznej mierze nieciągłą, czyli wykazujące nagłe skoki; gatunki kolejno pojawiają się raptownie, w okresie swego występowania podlegają tylko małym zmianom lub żadnym, a potem naraz znikają z kroniki skalnej”.
Kustosz Raup przypomina, że Darwin wyjaśniał tę kwestię mniej więcej w tym sensie: „Gdyby kronika utrwalona w skałach była kompletna i gdybyśmy ją lepiej znali, zobaczylibyśmy pięknie powiązane ogniwa łańcucha, którego istnienie przepowiadał. I to był jego główny argument, którym się przeciwstawiał świadectwu kroniki skamieniałości”.
„Od czasów Darwina upłynęło już 120 lat”, powiada Raup, „i bardzo się poszerzyła znajomość skamielin. Znamy dziś ćwierć miliona kopalnych gatunków, ale sytuacja nie uległa większym zmianom. Kronika ewolucji nadal wykazuje zdumiewające skoki, a przy tym jak na ironię mamy dziś mniej przykładów ogniw przejściowych niż ich przytaczano w czasach Darwina (...), co jest wynikiem nagromadzenia bardziej szczegółowych wiadomości. (...) Zatem problemu Darwina nie dało się pokonać w minionych 120 latach”. Ileż więc dowodów jeszcze potrzeba na to, by osoba nieuprzedzona przyznała, że nie ma żadnego „łańcucha” ewolucyjnego z pięknie powiązanymi ogniwami”?