Nie biorą prawdy poważnie
„Miej oczy otwarte!” To przysłowie dotyczy nie tylko tego, co się kupuje, ale i tego, co się czyta.
Prawda odgrywa w naszym życiu ważną rolę. Ona może decydować o życiu i śmierci, o bogactwie i biedzie, o zdrowiu i chorobie, o nędzy i szczęściu. Nie na próżno Biblia nakazuje nam: „Mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim.” — Efez. 4:25.
Ponieważ jednak ludzie urodzili się jako grzesznicy, więc są niedoskonali, słabi i samolubni, i nie zawsze biorą prawdę poważnie. Często wprawdzie winę mogą ponosić uczucia, ślepy zapał lub niewiedza, lecz nieraz nie można się tym usprawiedliwiać, bo chodzi o oczywistą nieuczciwość, o próbę zwiedzenia innych ze względu na własne poglądy, interesy lub przywileje.
Ta skłonność do pozwalania sobie na dowolność z pojmowaniem prawdy jest — jak się wydaje — w mniejszym lub większym stopniu powszechnie stosowana w handlu. Tak więc przysłowie: „Miej oczy otwarte!” stało się uznaną zasadą. Aby uchronić ludność od skutków tej skłonności, niektóre rządy powołały specjalne urzędy do czuwania nad reklamą i cechowaniem towarów dostających się na rynek. Tak na przykład władze amerykańskie wydały na początku ubiegłego roku zarządzenie, w myśl którego zakłady obuwnicze muszą dokładnie podawać w swych reklamach i ogłoszeniach, czy buty wykonano z prawdziwej skóry, czy z tworzywa, i jakiego gatunku jest ta skóra.
Na ogół jednak nie zwraca się takiej uwagi na fakt, że zasadę „miej oczy otwarte!” powinno się również uwzględniać, przy „kupowaniu” myśli, to znaczy gdy się czyta artykuły lub książki, które „reklamują” pewne zapatrywania, filozofie lub poglądy religijne. Autorzy takich artykułów czy książek niekiedy z pewnych określonych przyczyn również nie biorą prawdy poważnie. Czynią to nieraz w sposób zgoła niedostrzegalny, nie uwzględniając po prostu pewnych ważnych faktów przy omawianiu danego tematu.
Tak na przykład modernistyczni teolodzy z reguły nie wierzą obecnie, że Mojżesz napisał pierwszych pięć ksiąg Biblii, znanych ogólnie jako Pentateuch; szczególnie piąta (Deuteronomium) ich zdaniem nie pochodzi od niego. W rozprawach nad kwestią, kto mógł być pisarzem, większość z nich umyślnie unika przytaczania z tej księgi miejsc, gdzie napisano, kto jest pisarzem. Na przykład:
„I stało się, gdy napisał Mojżesz słowa zakonu tego w księgi, i dokończył ich, rozkazał Mojżesz Lewitom, którzy nosili skrzynię przymierza Pańskiego, mówiąc: Weźmijcie księgi zakonu tego i włóżcie je przy stronie do skrzyni przymierza Pana [Jehowy, NW], Boga waszego, aby tam były przeciwko tobie na świadectwo.” Jeśli więc ktoś, rozważając kwestię, kto był pisarzem piątej księgi Mojżeszowej, wręcz lekceważy tę wyraźną wypowiedź, ten z pewnością nie bierze prawdy poważnie. — 5 Mojż. 31:24-26.
SEKCIARZE SZKALUJĄ PRAWDĘ
Wyrwać coś ze związku myślowego, a potem przytoczyć — oto dalsza metoda bagatelizowania prawdy. Na przykład wydawcy Strażnicy dostają od czasu do czasu pocztą czasopismo, w którym zamieszcza się tak zwaną „Przysięgę rycerzy Kolumba”, amerykańskiego związku mężczyzn katolików. Ta „przysięga” domaga się od członków organizacji przesadnego fanatyzmu. We wspomnianym piśmie podaje się jeszcze zwykle, że przysięga ukazała się w oficjalnym „Sprawozdaniu Kongresu” Stanów Zjednoczonych.
To prawda, że ta przysięga została opublikowana w sprawozdaniu Kongresu; ale twierdzenie, że to jest przysięga Rycerzy Kolumba, nie jest ścisłe. Tę przysięgę przytoczono w sprawozdaniu Kongresu jedynie jako przykład, jak podłe metody stosują niektórzy ludzie, aby zaatakować kogoś, kto się ubiega o urząd w interesie swej religii. Kto uważa tę przysięgę za autentyczną jedynie dlatego, że się ukazała w sprawozdaniu Kongresu, na pewno nie bierze prawdy poważnie.
Prawdę można również tak przedstawić, że ktoś musi dojść do błędnego wniosku. Kto tak czyni, ten również nie bierze prawdy poważnie. Na przykład William J. Whalen, katolik, który się podaje za znawcę świadków Jehowy a nawet szczyci się tym, że w swym sprawozdaniu o nich mówi rzeczowo i w sposób wolny od wszelkich uprzedzeń podyktowanych uczuciami, pisze w artykule prasowym o dawniejszym prezesie Towarzystwa Strażnica J.F. Rutherfordzie: „Choć rzucił hasło: ‚Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą’, to jednak ten sędzia sam umarł w roku 1942.”
Oba twierdzenia są prawdziwe. Rutherford rzeczywiście rzucił to hasło i zmarł też w 1942 roku. Nie odpowiada jednak faktom to, na co wskazuje słówko „choć”, a mianowicie, jakoby Rutherford miał nadzieję należeć do tych „milionów”. Whalen powinien był dokładnie wiedzieć, że zgodnie z nauką świadków Jehowy wszyscy, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, mają być poddanymi jednego rządu, i że jedni mają nadzieję na życie na ziemi, a inni w niebie. Nadzieja na życie w niebie ogranicza się do Jezusa Chrystusa i Jego „oblubienicy”, składających się ze 144 000 członków; wszyscy, którzy mają tę nadzieję, muszą umrzeć. Rutherford żywił nadzieję, że należy do tej klasy i stąd wiedział, że musi umrzeć. Słowa „miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą” stosował tylko do „wielkiego ludu”, czyli do drugich owiec, które są wspomniane w Objawieniu 7:9 i Jana 10:16 i żywią nadzieję na życie na rajskiej ziemi. Jeżeli ktoś, kto chce być znawcą świadków Jehowy i twierdzi, że pisze rzeczowo, tak przedstawia fakty, iż się wydaje, jakoby Rutherford miał nadzieję należeć do tych „milionów”, które „nigdy nie umrą”, to jest on jawnie nieszczery i prawdy nie bierze poważnie.
W tym samym artykule, który teraz ukazuje się jako ulotka, Whalen zarzuca świadkom Jehowy, iż nauczają, jakoby „cesarzem” był Szatan. To się jednak nie zgadza. Jest bowiem różnica, gdy się powie, że „cesarz” jest częścią świata, którego bogiem zgodnie z 2 Koryntian 4:4 jest Szatan, albo gdy się powie, że „cesarzem” jest sam Szatan. Świadkowie Jehowy zawsze wiedzieli, że muszą oddawać cesarzowi to, „co jest cesarskiego”, a więc muszą mu się podporządkowywać, dopóki on nie żąda od nich czegoś, co jest sprzeczne z prawem Bożym i co wymagałoby od nich zastosowania reguły: „Więcej trzeba słuchać Boga niż ludzi.” O Szatanie Diable mówili oni jednak zawsze, że trzeba mu stawiać opór. Kto twierdzi, jakoby świadkowie Jehowy wierzyli, że „cesarz” jest Szatanem, stawia ich przed władzami w fałszywym świetle i nie bierze prawdy poważnie. Jest rzeczą interesującą, że żydowscy przywódcy religijni w swoim czasie też nie brali prawdy poważnie, gdy oskarżyli Jezusa przed władcami. — Marka 12:17; Dzieje 5:29; Łuk. 23:2.
W IMIĘ NAUKI
W wielu wypadkach nie bierze się prawdy poważnie w imię nauki, a czynią tak szczególnie zwolennicy teorii ewolucji. Wysuwają ogólne, nieuzasadnione twierdzenia o początku człowieka i o jego rozwoju czyli pochodzeniu od zwierzęcia, udając, jakoby chodziło o fakty. Dr filozofii Ivar Lissner, którego książki ukazały się w czternastu językach, rozprawia się z tym sposobem szkalowania prawdy. W swej książce A jednak Bóg był przy tym określa on wszystkie próby zrekonstruowania „człowieka neandertalskiego” albo nawet „człowieka pekińskiego” jako „niewymownie śmieszne”. „W muzeach wielkich miast naszego globu wytrzeszczają na nas oczy plastyczne wyobrażenia głów ludzkich o zwierzęcym wyglądzie najczęściej ufarbowane na kolor ciemnobrązowy, o zwichrzonych włosach i przesadnym zaroście na brodzie, z wystającą szczęką i z cofniętym czołem. A przecież wcale nie wiemy, jaki kolor skóry mieli ludzie w okresie lodowcowym, nie wiemy nic o ich owłosieniu, a bardzo niewiele o ich rysach twarzy. Amerykanin T.D. Stewart oświadcza, że jest rzeczą niemożliwą odtworzyć owłosienie, oczy, nos, wargi, twarz i ich wyraz. ‚Prawdopodobieństwo przemawia za tym, że wyraz twarzy dawnych ludzi wcale nie był mniej łagodny niż oblicze współczesnego człowieka’” [Stewart 1948].
„Gdy w muzeum obok siebie ustawia się „człowieka pekińskiego”, „neandertalczyka” i żyjącego dziś „homo sapiens”, wówczas wzbudza się przez to wrażenie fizycznego i duchowego rozwoju, a to przecież jest niezgodne z poglądami uznawanymi przez współczesną naukę. Ci, którzy kształtują takie postacie, puszczają przy tym wodze fantazji (...) W wystawianiu na pokaz tych na poły ludzkich, na poły zwierzęcych głów po muzeach tkwi coś z obyczajowej zarozumiałości naszych czasów. Wyraża się w tym schlebiająca myśl: ‚Ale daleko zaszliśmy.’” Lissner wykazuje w swej książce, że człowiek zawsze górował znacznie nad zwierzętami i w każdym czasie posiadał jakąś religię. Dlatego w jednym z ostatnich rozdziałów zadaje pytanie: „Dlaczego jesteśmy w naszych poglądach tak bardzo zacofani? Dlaczego skłaniamy się do przypuszczenia, że pochodzimy od zwierzęcia, a nie od Boga?” Oczywiście dlatego, że ludzie nie chcą uznać, iż są obowiązani okazać Stwórcy wdzięczność i Jemu się podporządkować. Nie chcą przyznać, że „Pan [Jehowa, NW] jest Bogiem” i że „on uczynił nas, a nie my samych siebie”. — Psalm 100:3.
Przytoczone przykłady jak również inne, które można by jeszcze wymienić, wykazują, że są ludzie, którzy z nieuczciwych pobudek przekręcają prawdę. Dlatego słysząc lub czytając coś, co ma być prawdą i stanowić podstawę naszej wiary lub naszego postępowania, zawsze trzeba się trzymać zasady: „Miej oczy otwarte!” w Biblii, w Słowie Bożym czytamy: „Wszystko badajcie, dobrego się trzymajcie.” — 1 Tes. 5:21, NT.